
Badacze z University of Georgia dokonali tego niecodziennego odkrycia podczas analizowania muzealnych okazów. Przebadali aż 60 różnych preparatów i ze zdumieniem stwierdzili, że zielona fotoluminescencja pojawia się konsekwentnie u sześciu gatunków występujących w Ameryce Północnej. Na liście znalazły się między innymi duży nietoperz brązowy, rudy nietoperz wschodni oraz brazylijski mroczek wolnoogonowy. Szczegółowe wyniki badań opublikowane w czasopiśmie Ecology and Evolution potwierdzają, że to pierwsze udokumentowane przypadki takiej fluorescencji u nietoperzy z tego regionu świata.
Dlaczego niektóre nietoperze świecą na zielono? To nie ma sensu
Co ciekawe, pomiary spektroskopowe wykazały, że emitowane światło mieści się w zakresie od 520 do 552 nm, co idealnie odpowiada zielonej barwie dostrzegalnej przez ludzkie oko. Jeszcze bardziej zastanawiający jest fakt, że intensywność i kolor świecenia pozostają identyczne niezależnie od płci zwierzęcia czy jego gatunku. Nawet wiek badanych okazów – od 22 do 103 lat – nie wpływał na obserwowane zjawisko, co zdaniem naukowców potwierdza wartość historycznych kolekcji muzealnych w tego typu analizach.
Czytaj też: Latający mistrzowie odporności na choroby. Co sprawia, że nietoperze przetrwały miliony lat?
Konsystencja występowania tej cechy u wszystkich badanych gatunków sugeruje, że mamy do czynienia z dziedziczoną właściwością genetyczną, a nie z przypadkowym efektem środowiskowym. Wszystkie sześć gatunków prawdopodobnie odziedziczyło tę zdolność po wspólnym przodku, co wyklucza teorię o niezależnym wykształceniu się fotoluminescencji w wyniku konwergencji.

Naukowcy eliminują kolejne potencjalne wyjaśnienia tej zagadki. Wiadomo już, że zielona poświata nie pełni funkcji w rozpoznawaniu płci, ponieważ zarówno samce, jak i samice świecą tak samo. Również identyfikacja gatunkowa wydaje się mało prawdopodobna, skoro wszystkie badane nietoperze emitują światło o zbliżonych parametrach. Teoria o kamuflażu czy sygnalizacji dla potencjalnych partnerów również nie znajduje potwierdzenia, ze względu na zbyt jednolite wzorce świecenia.
Najbardziej intrygująca pozostaje hipoteza komunikacyjna. Okazuje się, że długość fali emitowanego światła pokrywa się z zakresem maksymalnej czułości wzrokowej nietoperzy, który wynosi od 536 do 560 nm. Teoretycznie oznacza to, że zwierzęta te mogą widzieć własną fluorescencję. Być może służy im to do porozumiewania się w ciemności, choć na razie brakuje bezpośrednich dowodów obserwacyjnych potwierdzających takie zachowania.
Warto odnotować, że to nie pierwsze takie odkrycie tej samej grupy badawczej. Wcześniejsze analizy wykazały podobne zjawisko u susłów poddanych działaniu światła ultrafioletowego. To sugeruje, że biofluorescencja może być znacznie bardziej rozpowszechniona wśród ssaków, niż dotychczas przypuszczano. Nietoperze wyróżniają się jednak wyjątkową ekologią społeczną i zaawansowanymi systemami sensorycznymi, co może wskazywać na bardziej złożone funkcje ich świecenia w porównaniu z innymi zwierzętami.
Nie można wykluczyć, że fotoluminescencja stanowi swego rodzaju ewolucyjny artefakt – cechę, która w przeszłości mogła pełnić ważną rolę, lecz współcześnie jest jedynie genetycznym śladem dawnych przodków. Mutacja odpowiedzialna za to zjawisko mogła zostać utrwalona w populacji z zupełnie innych powodów, a samo świecenie może być jedynie jej ubocznym efektem bez obecnego znaczenia adaptacyjnego. Badacze podkreślają potrzebę dalszych, bardziej szczegółowych badań, które mogłyby wyjaśnić, czy fotoluminescencja ma jakiekolwiek praktyczne znaczenie dla współczesnych nietoperzy.