Polak nawet do sauny chodzi w kostiumie. Dlaczego nie lubimy nagości? [RAPORT]

Oto naga prawda – nagość pozytywnie wpływa na postrzeganie własnego ciała i ogólne samopoczucie

Czy zwykłe zdjęcie koszulki może zmienić to, jak oceniamy daną osobę? Aby to sprawdzić, zespół Kurta Graya i Paula Blooma, psychologów z Yale, poprosił grupę 159 studentów o przyjrzenie się dwojgu ludziom. Do ich krótkich opisów (np. „w weekendy Erin/Aaron lubi spotkać się ze znajomymi”) dołączono zdjęcia – w jednej z wersji było to zdjęcie twarzy, w drugiej zdjęcie osoby częściowo rozebranej: Erin w bikini i Aarona z nagim torsem. Badani mieli ocenić poziom sprawczości danej osoby (zdolności do samokontroli, moralnego postępowania) oraz zdolność do doświadczania takich emocji jak przyjemność czy pożądanie.

Wyniki badań opublikowane w piśmie „Journal of Personality and Social Psychology” pokazały, że odsłonięcie nawet kawałka ciała znacząco zmienia percepcję tego samego człowieka. Studenci, którzy oglądali rozebrane zdjęcia Aarona i Erin, byli bardziej skłonni oceniać ich jako mniej sprawczych, a bardziej kierujących się emocjami. Biorącym udział w kolejnym badaniu studentkom oświadczono, że będą przepytywać kolegów, a w przypadku udzielenia niepoprawnej odpowiedzi mogą zaaplikować im łagodny impuls elektryczny. Okazało się, że studentki zdecydowanie rzadziej decydowały się na „ukaranie” studentów nienoszących koszulek – postrzegały ich jako bardziej emocjonalnych, a przez to podatnych na ból czy zranienie.

Badacze posunęli się o krok dalej – w kolejnym badaniu zaprezentowali 500 badanym trzy zdjęcia modela, jedno w ubraniu, a dwa nago, przy czym na jednym z nich model przyjmował pozę neutralną, a na drugim budzącą seksualne skojarzenie. Jak nietrudno się domyślić, nagość skojarzona z seksem została oceniona najgorzej na skali samokontroli.

GOLIZNA? A FE!

Gdyby powtórzyć doświadczenie z impulsem elektrycznym, czy także całkowicie goli studenci otrzymaliby mniej kar? – Obawiam się, że studentki, którym nagość kojarzy się stereotypowo, byłyby wręcz skłonne do wymierzenia osobie obnażonej surowszej kary – spekuluje Bianca-Beata Kotoro, psychoseksuolog, wykładowca, współautorka książek m.in. „100% CIEBIE, czyli książka o miłości, seksie i zagłuszeniach”. – Mamy problem z traktowaniem nagości w pewnych sytuacjach w neutralny sposób, tak jak robią to choćby Niemcy czy Finowie. Dla nich nagość np. w saunie to kwestia zdrowia i higieny. A my niestety postrzegamy ją w kontekście seksualnym, jako tabu – wyjaśnia ekspertka.

Podobne obserwacje ma Michał Pozdał, seksuolog i terapeuta, wykładowca Uniwersytetu SWPS. – Często jeżdżę na czeskie termy. Czesi w strefie sauny chodzą nago, potrafią zwrócić uwagę Polakom, którzy wchodzą do sauny w kostiumach, że to niezdrowe, że kostium może nas poparzyć. To pokazuje, jak bardzo w porównaniu z nimi jesteśmy pruderyjni – mówi seksuolog. Silny wpływ na to miał, jak zauważa ekspert, Kościół katolicki, który całą strefę cielesności zepchnął do sfery „grzechu”. Swoje dołożył reżim komunistyczny: – Ja chodziłem akurat do sportowego liceum w Gdyni, które miało siłownię. Ale większość moich rówieśników nie korzystała z saun, siłowni, bo ich nie było. Jak mieli się nauczyć neutralnego obcowania z nagością? – pyta Michał Pozdał. Sytuację częściowo poprawiło otwarcie Polski na Zachód. – Wciąż jednak negatywny stereotyp „nagość równa się seks” przekazywany jest kolejnym pokoleniom – zauważa Pozdał.

 

Dziewczynki pod tym względem mają gorzej niż chłopcy. – Podam prosty przykład. Dziecko chce siusiu. Dziewczynkę trzeba zakryć, wziąć w krzaki, a chłopcu każe się wyjąć penisa i sikać na poboczu. To jest jasny przekaz: „nie ma w tym nic zdrożnego”. Za tym idzie też większe przyzwolenie na chłopięcą nagość na plaży, na masturbację – w efekcie nam facetom jest łatwiej akceptować nasze nagie ciała – mówi Pozdał. – Wy kobiety jesteście tymczasem od małego zawstydzane i krytykowane za wygląd. „Za gruba, za chuda, zbyt wydekoltowana” mówią córkom matki, a rozmowa o intymnych częściach ciała sprowadza się do hasła: zakryj to.

NIECH SIĘ OPATRZY

„Czy to znaczy, że mam teraz paradować przed własnym dzieckiem nago?” – dopytują przerażeni rodzice Biankę-Beatę Kotoro podczas prowadzonych przez nią od lat warsztatów. Psycholog uspokaja. – Ciało zawsze będzie przedmiotem umowy społecznej i w obcowaniu z nim trzeba wyznaczać granice. Pokazywać dzieciom, że są sytuacje, takie jak sauna, basen, łazienka, gdzie nagość jest czymś naturalnym, a są takie jak wizyta w teatrze czy egzamin, gdzie nie jest – mówi Kotoro. Dennis Craig Smith w książce „The Naked Child: Growing Up Without Shame” przekonuje, że ekspozycja dzieci na nagość w neutralnych sytuacjach sprawia, że ciało przestaje budzić ich niezdrową ciekawość, opatrza się. Do podobnych wniosków doszła Marilyn D. Story, która w badaniu opublikowanym w „Journal of Social Psychology” przebadała 264 dzieci i ich rodziców.

Dzieci, które stykały się z nagością w neutralnych sytuacjach, miały wyższy poziom samoakceptacji własnego ciała. „Akceptacja tego, że nagość jest naturalna, obniża też ryzyko obsesyjnego zainteresowania pornografią” – pisze dr Conrad Manning w artykule „Virtues of Nakedness: Physical & Psychological Health”. – Dzieci w okresie przedszkolnym interesują się różnicami płciowymi, są ciekawe, jak wyglądają ciała innych osób – tłumaczy Kotoro. – Jeśli rodzice, rodzeństwo nie prezentują im tego obrazu w naturalnym kontekście, np. podczas kąpieli, przebierania się, to zdobędą tę wiedzę inaczej, podglądając dorosłych, leżąc pod drzwiami łazienki czy wisząc na drzwiach toalety
przedszkolnej.

Wsparciem dla rodziców powinna być też szkoła, ale w Polsce ta edukacja od lat kuleje. Gdy kilka miesięcy temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał deklarację LGBT+, która zakłada m.in. wprowadzenie dobrowolnej edukacji seksualnej od 4 klasy szkoły podstawowej, której program opierałby się na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), spadły na niego gromy. PiS rozpętało wokół akcji nagonkę polityczną, strasząc m.in. „seksualizacją dzieci” i „lekcjami masturbacji w przedszkolu”. – Nie ma mowy o seksualizacji. Wytyczne WHO dostosowują poziom nauki do wieku dziecka. W przedszkolu dzieci dowiadują się, jakie są różnice płciowe między chłopcami i dziewczynkami, a nie czym jest seks w rozumieniu dorosłych albo jak się masturbować – wyjaśnia Bianca-Beata Kotoro. – Pamiętajmy, że masturbacja jest zjawiskiem normalnym, rozwojowym, które pojawia się u dzieci w wieku przedszkolnym. Rolą edukatorów jest uświadamiać to rodzicom czy wychowawcom. Inaczej będą źle interpretować zachowania dziecka, a swoją niepoprawną interwencją mogą skrzywdzić je lub poniżyć.

To jednak nie oznacza, że nie uczymy dzieci granic intymności, poszanowania ciała – to także element normalnego podejścia do nagości. W Niemczech czy Szwecji od wielu lat
edukacja prowadzona jest według tych standardów, co sprawiło, że w tych społeczeństwach temat jest bardziej oswojony. Brak wiedzy szkodzi i dzieciom, i rodzicom. Ci ostatni reagują często nieadekwatnie na zainteresowanie dzieci nagim ciałem własnym czy rówieśników. Krzyk, karanie czy zawstydzanie dzieci tylko pogarsza sytuację i może skrzywdzić je na całe życie.

Z efektami takiego podejścia Michał Pozdał styka się na co dzień w swoim gabinecie. – Mam pacjentki, które mają tak potworny problem z oglądaniem swojego nagiego ciała, że nawet po wyjściu spod prysznica nie są w stanie spojrzeć w lustro, zanim owiną się ręcznikiem. Nigdy nie widziały swojego sromu – wylicza Pozdał. – Ten negatywny stosunek do własnej nagości przekłada się na problemy w życiu intymnym. Pacjentki mają problemy z pochwicą, awersją seksualną, hamowaniem podniecenia, anorgazmią.

 

DZIEWCZYNY Z KALENDARZA

Czy nagość można oswoić i sprawić, by zamiast źródłem cierpień stała się źródłem przyjemności? – Oczywiście. Ale to proces, który wymaga czasu – przekonuje Pozdał. On sam na początek zaleca proste ćwiczenia np. oglądanie się w lustrze w bieliźnie i stopniowe rozbieranie. Parom zaleca także wspólne przytulanie się nago. – Dotyk skóra do skóry sprawia, że wydzielają się hormony, takie jak oksytocyna czy wazopresyna, które budują więź, uspokajają nas, obniżają ciśnienie krwi i sprawiają, że czujemy się zrelaksowani i szczęśliwi – tłumaczy Bianca-Beata Kotoro. Pozytywny wpływ tego obserwujemy już u niemowląt, które po urodzeniu kładzie się na brzuchu matki. Podobny efekt w przypadku partnerów ma wspólne spanie nago. W ankiecie przeprowadzonej w 2014 r. przez „tekstylną” organizację Cotton USA zapytano o to ponad tysiąc Brytyjczyków.

Bycie szczęśliwym w związku zadeklarowało 57 proc. osób, które sypiają razem nago, w porównaniu z 48 proc. śpiących w piżamach – co uczciwie przyznali promotorzy amerykańskiej bawełny. Na rynku jest coraz więcej propozycji, które pomagają – zwłaszcza kobietom – oswoić się ze swoim ciałem i je pokochać. Niektóre idą na kurs burleski, inne wzorem słynnych „Dziewczyn z kalendarza” [grupy gospodyń domowych w średnim wieku, które zdecydowały się wydać kalendarz z własnymi nagimi zdjęciami, aby zdobyć fundusze na fundację walczącą z białaczką – przyp. red.] robią sobie sesję zdjęciową w stroju Ewy. „Dla wielu kobiet pozowanie nago to jedna z najodważniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobią. Odzyskanie swojego ciała – dostrzeżenia, że jest ono piękne – jest szczególnie trudne dla kobiet, w „pewnym wieku”, czyli takich jak ja, po pięćdziesiątce” – przyznaje Pamela Madsen, coach, autorka bestsellerowej książki „Shameless: How I Ditched the Diet, Got Naked, Found True Pleasure and Somehow Got Home in Time to Cook Dinner”, w której opisała swoją drogę do samoakceptacji.

Jedną z metod, którą wprowadziła do swojej praktyki terapeutycznej, są właśnie tzw. sesje buduarowe. W ich trakcie kobiety pozują do zdjęć w bieliźnie lub rozbierają się. Michał Pozdał przyznaje, że miał sceptyczny stosunek do tego typu pomysłów do czasu, gdy jedna z jego pacjentek zaczęła chodzić na spotkania, w trakcie których kobiety opowiadały sobie o swoich intymnych doświadczeniach. – To, jak te spotkania pomogły jej otworzyć się i spowodowały postęp w terapii, było niebywałe – przyznaje seksuolog. W przypadku Małgorzaty, pracowniczki naukowej z Wrocławia, takim wyzwalającym doświadczeniem stało się bycie naturystką. „Zawsze miałam problem z nadwagą, byłam z domu, w którym rodzice mówili: zjedz kanapkę, poczujesz się lepiej. Na studiach obracałam się w kręgu podobnie wyluzowanych znajomych, z którymi kąpałam czy opalam się nago. Gdy poznałam mojego męża, okazało się, że nagość nie stanowi także dla niego tabu. Od kilku lat z naszym synkiem spędzamy wakacje na kempingach naturystycznych w Chorwacji. I przyznaję, że dzięki tym wyjazdom poczułam się naprawdę dobrze w swoim ciele”.

– Takie doświadczenia umożliwiają nam wyjście poza idealny, fotoszopowany, kreowany przez media wizerunek nagiego ciała. Widzimy, że są ciała młode, stare, chude, grubsze – po prostu różnorodne. Ten widok różnych nagich, naturalnych ciał sprawia, że łatwiej nam zaakceptować własne, z jego niedoskonałościami czy mankamentami – wyjaśnia Bianca-Beata Kotoro. To, że nagość może być środkiem na poprawę samooceny, potwierdza dr Keon West, psycholog z londyńskiego Goldsmiths University. W „The Benefits of Nakedness”, dokumencie przygotowanym dla BBC, pokazuje, że powrót do natury może sprawić, że będziemy bardziej zrelaksowani, swobodni i szczęśliwi.

W pierwszym badaniu zespół dr. Westa w internetowej sondzie zapytał 850 Brytyjczyków o ich zadowolenie z sylwetki, nastawienie do życia oraz czy zdarza im się praktykować naturyzm. Zauważono, że badani spędzający wolny czas m.in. na nagich kąpielach słonecznych i kolarskich wyścigach są szczęśliwsi od uprawiających inne hobby. W kolejnych dwóch badaniach pytano uczestników naturystycznych imprez o samopoczucie przed rozebraniem oraz pod koniec imprezy. W obu przypadkach naturyści wykazywali poprawę nastroju, zwiększenie poczucia własnej wartości oraz zadowolenie z życia po zdjęciu ubrań. Im dłużej badane osoby uprawiały naturyzm i częściej uczestniczyły w imprezach, tym były szczęśliwsze.

ZRZUĆ PIŻAMĘ

Czy oznacza to, że mamy teraz jak jeden mąż wszyscy zostać naturystami? – Ależ nie – mówi Bianca-Beata Kotoro. – Ale jeśli zaczniemy bez wstydu patrzeć na swoje ciało, zaczniemy też bardziej o nie dbać. Możemy np. dla zdrowia spać nago. Według badań National Sleep Foundation śpi tak 30 proc. Brytyjczyków i 9 proc. Niemców. „Obniżenie temperatury to sygnał dla organizmu, że czas zasnąć, spanie nago ułatwia ciału ten proces, sprawia, że zasypiamy łatwiej i śpimy spokojniej” – przekonuje dr Michael J. Breus, psycholog, członek American Board of Sleep Medicine, autor takich książek jak „Beauty Sleep” czy „Potęga KIEDY”. „Spanie nago lub w chłodnych pomieszczeniach pomaga ciału zwiększyć zasoby aktywnego tzw. brązowego tłuszczu” – przekonuje dr Breus. Im więcej go mamy, tym mniej jesteśmy narażeni na otyłość i cukrzycę. Spanie w niższych temperaturach zwiększa metabolizm i zapobiega postępowi cukrzycy, pobudza bowiem brązowy tłuszcz do aktywnego spalania kalorii.

W badaniu Narodowego Instytutu Zdrowia Dziecka i Rozwoju Ludzkiego w Maryland oraz Uniwersytetu Stanforda 500 mężczyzn regularnie dostarczało próbki spermy i informowało badaczy, jak ubiera się do snu. U tych, którzy zwykli sypiać nago, zaobserwowano mniejszy o ok. 25 proc. stopień fragmentacji DNA plemników, parametru branego pod uwagę przy ocenie płodności. Zdaniem ekspertów może to być związane m.in. z mniejszą skłonnością do występowania infekcji grzybiczych oraz obniżeniem temperatury.