Panele słoneczne mogą być jeszcze wydajniejsze. Jaka droga czeka tę technologię?

Z jednej strony koszt konwersji światła słonecznego w energię elektryczną spadł o ponad 90% w ciągu ostatniej dekady, z drugiej jednak odpowiada ono za zaledwie 5% światowej energii elektrycznej. Co jeszcze można zrobić, aby poprawić sytuację?
Panele słoneczne mogą być jeszcze wydajniejsze. Jaka droga czeka tę technologię?

Okazuje się, że Australia może być kluczem do tego postępu. Jak wyjaśnia Renate Egan z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, przez 30 z ostatnich 40 lat to właśnie Australijczycy bili rekordy wydajności krzemowych ogniw słonecznych. Na obecną chwilę to również oni posiadają najwięcej wśród krajów OECD instalacji słonecznych w przeliczeniu na mieszkańca. Niemal 15% tamtejszego zapotrzebowania na energię elektryczną jest pokrywane właśnie przez fotowoltaikę.

Czytaj też: Sądzono, że to najbardziej na północ położona wyspa! Kiedy tam wylądowali, zobaczyli coś dziwnego

Naukowcy mają dwa główne cele, jeśli chodzi o opisywaną technologię: obniżanie kosztów produkcji energii oraz wytwarzanie jak największej jej ilości z dostępnego światła słonecznego. Potencjał wynika też z faktu, że w ten sposób można na przykład przekształcać wodę w wodór, który ma szereg innych zastosowań. Zalicza się do nich między innymi magazynowanie energii czy elektryfikację transportu i systemów energetycznych.

Australijska agencja ds. energii odnawialnej chciałaby do 2030 roku sprawić, aby komercyjne ogniwa słoneczne osiągnęły 30% sprawności. Obecnie wskaźnik ten wynosi około 22%. Jeśli natomiast chodzi o obsługę całego systemu odpowiedzialnego za produkcję energii elektrycznej ze światła słonecznego, to koszty miałyby do tego czasu spaść o 50% – do 30 centów za wat.

Panele słoneczne w skali świata odpowiadają za zaledwie 5% produkowanej energii

Ogniwa słoneczne przetwarzają światło słoneczne na energię elektryczną dzięki krzemowi. Ten, w kontakcie ze słońcem, uwalnia elektrony mogące poruszać się w materiale, tak jak elektrony poruszają się w przewodach bądź bateriach. Problem polega na tym, że krzem – choć można na nim polegać – to nigdy nie pozwoli przekroczyć pewnego poziomu sprawności konwersji. Jeśli mówimy o 30-procentowym progu, to sekret może tkwić w tzw. perowskitach. W grę wchodzi nawet wykorzystanie polimerów i chalkogenidów, które mogłyby sprawdzić się cienkich, elastycznych ogniwach słonecznych.

Osiągnięcie 30-procentowego progu mogłoby okazać się prawdziwym kamieniem milowym dla fotowoltaiki. W takich okolicznościach koszty uruchomienia dużej farmy słonecznej zostałyby zredukowane. Potrzeba byłoby również mniej paneli i mniejszej powierzchni, aby produkować więcej energii niż wcześniej. Przypomnimy też, że sprawność elektrowni węglowych i silników samochodowych wynosi około 33-35%. Innymi słowy: większość energii zawartej w paliwach kopalnych “ucieka”. A trzeba przecież płacić za wydobywanie paliw kopalnych, podczas gdy energia słoneczna czy wiatrowa jest bezkosztowa. Najpierw konieczne jest jednak stworzenie instalacji.

Czytaj też: Lepsze niż plastik, nie tłucze się jak szkło. Oto przezroczyste drewno, które zwiastuje nową epokę!

Jak dodaje Egan, obecnie koszt energii słonecznej wynosi w Australii 50 dolarów za megawatogodzinę. Do 2030 roku miałby on spaść do zaledwie 15 dolarów za megawatogodzinę. Dla porównania, w przypadku węgla kamiennego mówimy o około 100 dolarach za megawatogodzinę. Jeśli technologia będzie rozwijała się w takim tempie jak w ciągu ostatnich dekad, to możemy śmiało założyć, iż fotowoltaikę czeka świetlana przyszłość.