Sonda Phoenix dotarła do marsjańskiej Arktyki pod koniec maja 2008. Na początku w miejscu pracy sondy panował dzień polarny, obecnie jednak codziennie na 7 godzin Słońce kryje się za horyzontem. Wskutek tego baterie słoneczne wytwarzają niewystarczająca ilośc energii. Zakłócenia spowodowała równiez niedawna burza pyłowa, ciągnąca za sobą chmury drobnych kryształków lodu.
Zużycie energii przez ostatnie dni wzrosło również dlatego, że sonda włączała ogrzewanie wewnętrzne, które zapobiega zamarznięciu systemów elektronicznych, bowiem temperatura otoczenia znacznie spadła. Nocą dochodzi ona do -96 °C, a w dzień – do -45 °C. Nic dziwnego zatem, że późnym wieczorem 28 października sonda przeszła na „tryb ochronny”, ktory przewiduje wyłączenie większości urządzeń zużywających energię. Skutkiem niewielkiej ilości energii było również zmniejszenie do minimum łączności komunikacyjnej z Ziemią.
Dlatego właśnie w środę wieczorem i w czwartek rano Phoenix nie reagował na sygnały przesyłane z Mars Odyssey. Inżynierowie przypuszczają, że nie udało im się trafić w dwugodzinne okno. Tylko przez dwie godziny na dobę pracująca w trybie ochronnym sonda włącza odbiornik, na który przesyłane są instrukcje z Ziemi. Tego samego dnia, nieco później, udało się nawiązać łączność z marsjańskim satelitą, co potwierdziło diagnozy naukowców. W ciągu najbliższych dni postarają się oni maksymalnie zwiększyć szanse Phoenixa na przetrwanie, próbując odłaczyć ogrzewanie. Jednakże los sondy zależy przede wszystkim od tego, jakim zmianom będzie ulegać pogoda na Marsie.
Choć sondzie Phoenix należy się odpoczynek, gdyż początkowo jej misja została zaplanowana na 3 miesiące, tymczasem aparat kosmiczny przebywa na Marsie już blisko pół roku i dostarczył już wielu cennych informacji o Czerwonej Planecie, trzymajmy kciuki, że uda się podtrzymać Phoenixa przy życiu. JSL
źródło: NASA