Pierwsza mapa w Biblii zmieniła świat. Problem w tym, że zawierała potężny błąd

Wyobraź sobie, że pojedynczy błąd w druku, przeoczony przez wszystkich w pracowni, na setki lat kształtuje sposób myślenia całych społeczeństw o państwach i ich granicach. Taki właśnie przypadek zdarzył się w szesnastym wieku, a jego skutki odczuwamy do dzisiaj. Chodzi o mapę, która trafiła do drukowanej Biblii i od tamtej pory zmieniła nasze postrzeganie politycznych podziałów. W 1525 roku w Zurychu ukazało się wydanie Starego Testamentu, do którego dołączono mapę Ziemi Świętej. Była to pierwsza drukowana mapa w historii Biblii. Jej twórcą był Lucas Cranach Starszy, jednak dzieło zawierało fundamentalny błąd orientacji. Podczas składu odwrócono je o 180 stopni, przez co Morze Śródziemne znalazło się na wschód od Palestyny, a nie na zachód. Nikt w drukarni nie wychwycił tego błędu, co może świadczyć o tym, jak mało ówcześni Europejczycy wiedzieli o geografii Bliskiego Wschodu.
...

Błąd drukarski z epoki Reformacji, który stał się katalizatorem zmiany

Mapa Cranacha trafiła do czytelników w kluczowym momencie historycznym, gdy w Europie rozprzestrzeniała się Reformacja. Ruch ten kładł nacisk na indywidualną lekturę Pisma Świętego w językach narodowych, odchodząc od łaciny. Mapa miała służyć pomocą w dosłownym rozumieniu tekstu, ukazując realne miejsca opisanych wydarzeń. Fakt, że pierwsza taka mapa powstała w Zurychu – jednym z centrów szwajcarskiej Reformacji – nie jest przypadkiem. Co ciekawe, Nathan MacDonald z Uniwersytetu w Cambridge uważa tę kartograficzną pomyłkę za jeden z największych triumfów i porażek wydawniczych jednocześnie.

To jednocześnie jedna z największych porażek i triumfów wydawniczych. Wydrukowali mapę odwrotnie, więc Morze Śródziemne pojawia się na wschód od Palestyny. Ludzie w Europie tak mało wiedzieli o tej części świata, że nikt w warsztacie chyba tego nie zauważył.

Przed XVI wiekiem ilustracje kartograficzne w Bibliach praktycznie nie istniały. Ich pojawienie się otworzyło nowy rozdział w odbiorze świętego tekstu. Zachowało się bardzo niewiele egzemplarzy tego wydania, a jeden z nich można dziś oglądać w bibliotece Trinity College w Cambridge. Mimo geograficznych nieścisłości, mapa Cranacha spełniała zupełnie inną funkcję niż współczesne nam plany. Nie służyła nawigacji, lecz duchowej wędrówce. Opierała się na uproszczonych opisach Józefa Flawiusza, historyka z I wieku, który próbował uporządkować sprzeczne biblijne opisy terytoriów plemiennych. Dla ówczesnych wiernych przeglądanie tej mapy było formą wirtualnej pielgrzymki.

Czytaj też: Zmierzył całą Ziemię za pomocą patyka. Starożytny geniusz, którego metoda działa do dziś

W czasach, gdy część środowisk protestanckich odrzucała religijne obrazy jako przejaw bałwochwalstwa, mapy Ziemi Świętej stanowiły akceptowalną formę pobożnej kontemplacji. W przeciwieństwie do średniowiecznych, często propagandowych map, dzieło Cranacha – choć nieprecyzyjne – miało przede wszystkim pomagać w zrozumieniu tekstu.

Jak linie na starej mapie ukształtowały nowożytne pojęcie granicy?

Najśmielsza teza badaczy brzmi następująco: to właśnie mapy biblijne, a nie ówczesna praktyka polityczna, zapoczątkowały nowoczesne myślenie o wyraźnych, linearnych granicach. Od XV wieku, gdy tysiące egzemplarzy Biblii z takimi rycinami trafiło pod strzechy, narysowane kreski przestały być jedynie symbolicznymi oznaczeniami. Zaczęto je postrzegać jako definitywne i prawdziwe rozgraniczenia. Granice dwunastu plemion Izraela stały się swego rodzaju matrycą dla koncepcji suwerenności terytorialnej. Jak zauważa MacDonald, ten proces działał w obie strony: nowożytne pojęcia narodu kształtowały się pod wpływem biblijnych narracji, a jednocześnie samo odczytanie Pisma Świętego było filtrowane przez rodzące się wtedy teorie polityczne. Biblia była zarówno narzędziem, jak i przedmiotem głębokiej zmiany.

Czytaj też: Wielkie znalezisko w Etiopii ujawnia prawdziwą historię ludzkości. Przed milionami lat żyły tam dwa homininy

Przekonanie o biblijnych podstawach granic państwowych okazało się niezwykle trwałe. Dla wielu ludzi do dziś Biblia stanowi ostateczny autorytet w kwestiach przynależności terytorialnej, co sprawia, że takie rozumienie uznawane jest za prawdziwe w fundamentalny sposób. MacDonald zwraca uwagę na niepokojące uproszczenia płynące z takiego podejścia. Jako przykład podaje film rekrutacyjny amerykańskiej straży granicznej, gdzie agent cytuje Księgę Izajasza, patrolując granicę z Meksykiem.