
Tabliczka z modlitwą do luwijskiego bóstwa
Odnaleziona tabliczka, choć częściowo zniszczona, pozwoliła na odczytanie fragmentu tekstu. Zapisano go w języku anatolijskim, najprawdopodobniej w dialekcie luwijskim, blisko spokrewnionym z hetyckim. Zawartość inskrypcji to osobiste poświęcenie lub modlitwa skierowana do bóstwa o imieniu Šantaš – ważnej figury w panteonie Luwijczyków, strzegącej zdrowia i zapewniającej ochronę. Nie mniej intrygujące są towarzyszące ryty na ścianie jaskini. Przedstawiają one sylwetki w charakterystycznych, stożkowatych nakryciach głowy i szatach, które niemal bezbłędnie odpowiadają wyobrażeniom hetyckich bóstw lub władców znanym z terenów dzisiejszej Turcji. Szczególnie rzuca się w oczy wizerunek okrągłego dysku słonecznego otoczonego skrzydłami – potężnego symbolu władzy królewskiej i boskiej opieki w ikonografii hetyckiej.
Czytaj też: Piramida Majów i ukryte komory. Naukowcy wykorzystują kosmiczną technologię, by poznać sekrety El Castillo
To jest bezprecedensowe. Znalezienie hetyckiego pisma klinowego, a właściwie jakiegokolwiek pisma klinowego, tak daleko na zachód w Europie, tysiące kilometrów od jego znanego serca w Anatolii, podważa wszystko, co myśleliśmy, że wiemy o starożytnych migracjach i dyfuzji kulturowej – wyjaśnia Alena M. Šefčíková, lingwistka i hetytolog z Uniwersytetu Karola
To pierwsze i jak dotąd jedyne znalezisko tego typu w Europie Środkowej. Dotychczas świat pisma klinowego kojarzony był wyłącznie z Bliskim Wschodem – z obszarami Mezopotamii, Anatolii i Lewantu.
Między autentycznością a mistyfikacją
Początkowo brano pod uwagę scenariusz współczesnego fałszerstwa. Szybko jednak okazało się, iż jest on mało prawdopodobny. Zaawansowana wiedza wymagana do stworzenia takiego artefaktu, trudno dostępne położenie miejsca odkrycia oraz widoczne, naturalne ślady wietrzenia na kamieniu – wszystko to przemawia raczej za starożytnym pochodzeniem obiektu. Scenariusz, w którym ktoś w ostatnich dziesięcioleciach ukryłby taki przedmiot w głębi jaskini, wydaje się mocno naciągany. Naukowcy prowadzący badania, jak Petr Šebela, podkreślają konieczność zachowania ostrożności. Konsekwencje uznania znaleziska za autentyczne są zbyt poważne, by spieszyć się z ostatecznymi wnioskami.
Jedna z hipotez zakłada, że mogła tam dotrzeć niewielka, izolowana grupa Anatolijczyków – być może handlarzy, wygnańców lub zwiadowców. Problem w tym, że w okolicy nie odnaleziono żadnych innych śladów ich obecności, jak fragmentów ceramiki czy narzędzi, co mocno osłabia tę teorię. Pojedynczy, odosobniony artefakt rytualny w takiej lokalizacji to ewenement trudny do wytłumaczenia.
Reinterpretacja czy autentyczny ślad?
Istnieje też mniej spektakularna, lecz wciąż fascynująca możliwość. Być może naturalne formacje skalne w jaskini zostały w pewnym momencie historii „dopracowane” przez kogoś, kto znał symbolikę hetycką, tworząc coś w rodzaju późniejszej reinterpretacji. To jednak rodzi kolejne pytanie: skąd taka osoba w sercu Europy miałaby tak szczegółową wiedzę o cywilizacji, której pismo i ikonografia zostały zapomniane na tysiąclecia i na nowo odczytane dopiero w ubiegłym stuleciu? Zespół składający się z lingwistów, archeologów i geologów stosuje najnowocześniejsze metody, w tym zaawansowane skanowanie 3D i techniki datowania, aby rozstrzygnąć wiek i pochodzenie znaleziska. Każdy milimetr tabliczki i każda kreska rytów są dokumentowane z niezwykłą starannością.
Odkrycie dokonane w Jaskini Kateřinskiej pozostaje zaś otwartą księgą. Niezależnie od ostatecznego werdyktu: czy będzie to potwierdzenie nieznanego epizodu w dziejach starożytnej Europy, czy też niezwykle zmyślna, lecz późniejsza mistyfikacja – już teraz zmusza nas do spojrzenia na mapę starożytnych kultur w nowy, mniej sztywny sposób. Pokazuje, jak wiele białych plam może się jeszcze kryć tuż pod naszymi stopami, a odpowiedź na pytanie „jak to się tu znalazło?” może zająć badaczom jeszcze wiele lat.