Liczba ludzi w Polsce spada
Profesor Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego, ekspert w dziedzinie demografii, podkreśla, że niezależnie od źródeł, wszystkie prognozy wskazują na kurczenie się populacji Polski. Zaznacza jednak, że żadne szacunki nie są w pełni precyzyjne, gdyż dokładna liczba mieszkańców naszego kraju jest trudna do określenia. Formalnie liczymy do populacji kraju ponad 2 miliony Polaków przebywających za granicą. Dodatkowo, w Polsce mieszka od 2 do 3 milionów migrantów, z których wielu może być niezarejestrowanych. To sprawia, że faktyczna liczba ludności może wahać się od 36 do 40 milionów. Profesor Szukalski zwraca także uwagę na nieprzewidywalne zdarzenia losowe, takie jak pandemia COVID-19, które mogą niespodziewanie wpływać na dynamikę demograficzną.
Czytaj też: Kryzys demograficzny w Europie. Polska na tle UE – mniej dzieci, więcej seniorów
Zapytany o to, jak powstrzymać proces depopulacji, profesor Szukalski wskazuje na jedno, kluczowe – i dla wielu nie do przyjęcia – rozwiązanie: otwarcie granic. Argumentuje, że dla znacznej części świata Polska jest krajem zamożnym, wręcz “rajem” dla 20-30% najuboższej ludności globu. W Polsce łatwo znaleźć legalną pracę, a pracujący mogą korzystać z zasiłków, bezpłatnej opieki medycznej i darmowej edukacji dla dzieci.
Jeśli nie migracja, to na dzisiaj – powiedzmy sobie to szczerze – nie ma innej możliwości powstrzymania procesu wyludniania się naszego kraju – stwierdził ekspert. Bez napływu ludności z zewnątrz, kurczenie się polskiej populacji wydaje się nieuniknione.
Kryzys demograficzny pogłębiają także zmiany społeczne, zwłaszcza w kontekście dorastającego pokolenia Z (osoby urodzone w i po 1995 roku). Według prof. Szukalskiego, młodzi ludzie w Polsce, podobnie jak w całym “rozwiniętym” świecie, inaczej definiują sukces życiowy niż ich rodzice czy dziadkowie. Często nie wiążą go z sukcesem rodzinnym i unikają ryzyka porażek, co sprawia, że mniej chętnie decydują się na poświęcenia związane z zakładaniem rodzin i posiadaniem dzieci. Do tego dochodzi też wyższa świadomość oraz niepewność finansowa, brak mieszkania itp. – czynników jest naprawdę wiele.
Czytaj też: Marzenia o 35-dniowym urlopie legły w gruzach. Rząd ma inne plany dla pracowników
W efekcie obecny współczynnik dzietności w Polsce wynosi około 1,1. Oznacza to, że każde kolejne pokolenie zastępuje poprzednie zaledwie w 53-54%. Ten trend spadkowej dzietności obserwuje się od kilku lat w całej Europie, gdzie współczynniki są znacząco niższe niż pięć lat temu. W połączeniu z ogólnym spadkiem urodzeń, zjawisko to tworzy wyjątkowo niekorzystny obraz przyszłości demograficznej Polski.
Czytaj też: Nowe przedmioty i łatwiejszy dostęp do psychologa. Rewolucja w szkołach już od września 2025
Polska mierzy się z poważnym wyzwaniem demograficznym, które wymaga pilnych działań. Spadająca liczba ludności, starzejące się społeczeństwo i niski wskaźnik dzietności, w połączeniu z nowymi postawami pokolenia Z, rysują pesymistyczny scenariusz na nadchodzące dekady. Jak wskazuje prof. Piotr Szukalski, bez znaczącego zwiększenia migracji, zatrzymanie procesu wyludniania się kraju może okazać się niemożliwe. To stawia przed polskim rządem i społeczeństwem trudne pytania dotyczące przyszłych strategii rozwoju i polityki demograficznej.