Cywilizacja ludzi zawsze wolała narodziny syna. W wielu krajach do dziś to synom przypada w udziale kontynuacja rodu, dziedziczenie korony albo biznesu i inne korzyści materialne i społeczne. Coś się jednak zmienia.
Oznaki zmiany preferencji rodziców są widoczne w różnych częściach świata. Chiny i Indie zrobiły szczególnie mocny zwrot, ale Europa także podąża w tym kierunku. Pokazują to nie tylko subtelne znaki w sondażach publicznych, ale też twarde dane demograficzne.
Córka to już nie problem
Na początku warto podkreślić, że rozwój medycyny dał nam możliwość poznania płci dziecka przed narodzeniem relatywnie niedawno. Przez większość historii rodzice musieli czekać do narodzin, by dowiedzieć się, czy to syn, czy jednak córka. Tanie USG pojawiło się w ofercie gabinetów medycznych latach 80. i 90. XX wieku, co miało ogromne konsekwencje demograficzne. W krajach, gdzie było to możliwe, rodzice decydowali się na aborcję ze względu na płeć dziecka. Przodowały w tym kraje, w których syn był korzystny społecznie i ekonomicznie, a córka była postrzegana jako większy problem i mniejszy zysk.
Czytaj też: 7 milionów Polaków mniej za 37 lat. Naukowcy wiedzą jak temu zapobiec
Dla naszego gatunku naturalne jest, że dziewczynek rodzi się minimalnie mniej niż chłopców (100 córek na 105 synów), co ma rekompensować wyższą śmiertelność osobników płci męskiej w środowisku naturalnym. Selektywna aborcja zaś doprowadziła do deficytu córek. Od 1990 roku urodziło się 21,6 miliona dziewczynek mniej, niż przewidują naturalne wskaźniki. Doszło do tego, że chińscy rodzice zaczęli obawiać się, że z powodu braku dostępnych żon ich synowie spędzą życie w samotności.
W samym 2000 roku deficyt urodzeń dziewczynek wyniósł 806 tysięcy. W 2025 roku widać ogromną różnicę. Deficyt urodzeniowy córek to obecnie tylko 107 tysięcy i zapewne będzie dalej spadać.
Nastawiona na produktywność Korea Południowa wróciła do wskaźników naturalnych (105:100), a w połowie lat dziewięćdziesiątych rodziło się tam 117 synów na 100 córek. W Indiach ludzie także wracają do naturalnych proporcji urodzeń: 107 synów na 100 córek. Chiny są nieco w tyle (111 synów na 100 córek), ale także podążają za trendem. Finlandia wyprzedziła ten trend. W latach osiemdziesiątych XX w. kobiety, które rodziły córki, częściej decydowały się na drugie dziecko i częściej zmieniały partnerów. Przy czym ta tendencja nie dotrwała do końca ubiegłego wieku.
Córka sobie poradzi, syn niekoniecznie
Ludność Europy nie może się równać z liczbą mieszkańców Chin czy Indii, ale również przychylnym okiem zaczyna patrzeć na narodziny córki. Polskie badanie z 2023 roku informuje, że rodzice, którym najpierw urodziła się córka, rzadziej decydują się na kolejne dziecko. W przypadku rodzin, które mają już dwóch synów, najczęściej zapada decyzja o trzecim dziecku. Jeśli para ma dwie córki, również chętnie decyduje się na trzecie dziecko, co świadczyć może o chęci posiadania różnorodnego potomstwa.
Czytaj też: Zaprojektuj sobie dziecko. Ranking zarodków za 6000 dolarów
Niemniej jest to uważane za znak, że dziewczynki są akceptowaną, a w niektórych krajach wręcz preferowaną płcią dziecka. Badane było 11 krajów Europy. Polska przyjmowała ten trend nieco wolniej, ale wciąż widać, że im młodsza matka, tym chętniej przyjęta zostanie córka.
Globalnie zmiany te można interpretować jako znak rosnącej równości płci, poprawy sytuacji kobiet i ich rosnącej niezależności. Prawdopodobnie rodzice mogą też liczyć na lepszą opiekę w przyszłości ze strony córki niż ze strony syna. W końcu kobiety są uważane za bardziej opiekuńcze i przywiązane do rodziny. Możliwe, że są uważane także za mniej problematyczne, gdy chodzi o wychowanie.
W Wielkiej Brytanii chłopcy są uważani wręcz za ciężar, ale popierają to liczby. Od czasu pandemii znacznie wzrosła liczba chłopców i mężczyzn w wieku 16-24 lata, która nie uczy się i nie pracuje. Takie przypadki stanowią aż 40 proc. W przypadku kobiet jest to zaledwie 7 proc. Przy takich liczbach córka jest po prostu bezpieczniejsza.