Polsko-francuska współpraca zaowocowała prezentacją innowacyjnego bezzałogowego pojazdu naziemnego napędzanego wodorem. Hermione, bo tak nazywa się ten robot, to ciekawy przykład tego, jak siły zbrojne mogą nie tylko się automatyzować i szachować w mniejszym stopniu zdrowiem i bezpieczeństwem personelu, ale też stopniowo odchodzić od konwencjonalnych paliw. Nie chodzi tu wyłącznie o ekologię, ale przede wszystkim o praktyczne korzyści operacyjne.


Polsko-francuski robot Hermione chce być sprzętem “do wszystkiego”
Projekt Hermione powstał z myślą przede wszystkim o znacząco wydłużonej wytrzymałości operacyjnej przy jednoczesnym obniżeniu emisji podczas działań bojowych. Tego typu podejście wpisuje się w globalny trend poszukiwania platform o wysokiej wydajności dla operacji na linii frontu. Po polskiej stronie za tego robota odpowiada firma P.H.U. Lechmar, która od dwóch dekad specjalizuje się w zamówieniach i logistyce sprzętu wojskowego. Francuskim partnerem jest z kolei H2X-Defense.
Czytaj też: Rewolucja przemysłowa to przy tym psikus. Nawet nie wiesz, w jak ważnych czasach żyjesz
Sam pojazd to modułowy, kołowy robot, który można konfigurować do różnych zadań. Przykładowo demonstracyjna wersja pokazana w Kielcach zadebiutowała w konfiguracji nośnika dronów, ale jego architektura pozwala na szybkie przystosowanie do różnych profili misji. Możliwości zastosowania są naprawdę szerokie – od transportu i wsparcia logistycznego, przez misje rozpoznawcze z zaawansowanymi sensorami, po role bojowe ze zdalnie sterowanymi systemami uzbrojenia. Innymi słowy, Hermione ma potencjał do stania się “naziemnym robotem do wszystkiego”.

Wchodząc w szczegóły techniczne, Hermione mierzy 3,3 metra długości, 1,85 metra szerokości i 1,4 metra wysokości bez dodatkowych modułów. Waży 700 kilogramów, a jego prześwit na poziomie 30 centymetrów ma zapewniać całkiem dobrą mobilność w trudnym terenie. Prędkość maksymalna to prawie 39 km/h, co w przypadku pojazdu tego typu wydaje się ewidentnie wystarczające.

Wodór kluczem do unikalności robota Hermione
Sercem Hermione są ogniwa paliwowe zasilane wodorem, a więc “paliwem przyszłości” przechowywanym w certyfikowanych butlach. Energia produkowana w ten sposób zasila osiem elektrycznych silników w piastach kół, z czego każdy może pochwalić się 8-kilowatową mocą. Całość wspomaga pakiet akumulatorowy o pojemności 25 kWh, co pozwala na działanie przez nawet 20 godzin bez przerwy. Jedną z największych zalet tego rozwiązania jest czas tankowania, jako że uzupełnienie wodoru zajmuje około trzech minut, a w warunkach polowych możliwa jest szybka wymiana całej butli. Jest to kolosalna różnica w porównaniu z ładowaniem akumulatorów w tradycyjnych pojazdach elektrycznych, a w warunkach bojowych potencjalnie nawet kwestia życia i śmierci.


Czytaj też: Gigantyczny skok w magazynowaniu energii. Tesla prezentuje Megapack 3 o mocy, która zwala z nóg
Demonstrator miał ładowność 300 kilogramów, ale konstrukcja pozwala na skalowanie do wersji przenoszącej nawet 600 kilogramów, a docelowo nawet dwie tony. Taka elastyczność może być kluczowa dla wojska, które często potrzebuje sprzętu dostosowanego do bardzo specyficznych wymagań, ale musimy też pamiętać, że technologie wodorowe wciąż są stosunkowo nowe. Zwłaszcza w zastosowaniach militarnych, co generuje pytania o koszty eksploatacji, logistykę dostaw wodoru w warunkach polowych i odporność na trudne warunki środowiskowe. Te kwestie wciąż pozostają bez pełnej odpowiedzi i choć sam wodór w takim robocie na pewno ciekawy kierunek rozwoju, ale do pełnej gotowości operacyjnej może jeszcze daleka droga.