Pożary elektryków w Polsce. Nowy raport pokazuje długo oczekiwaną prawdę

Czy elektryczne samochody stanowią zagrożenie pożarowe? Patrząc na doniesienia medialne i internetowe dyskusje moglibyśmy uznać, że tak – i to ogromne. Z tego względu Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności opracowało tzw. Raport Bezpieczeństwa Pożarowego EV. Dzięki jego lekturze możemy się przekonać, jaka jest prawda w tym temacie.
Pożary elektryków w Polsce. Nowy raport pokazuje długo oczekiwaną prawdę

Przeprowadzone analizy dotyczyły sytuacji, jaka panowała w I kwartale tego roku. Ich autorzy wzięli pod uwagę doniesienia o pojazdach, które stanęły w ogniu. Następnie przeliczyli ich liczbę na 1000 zarejestrowanych samochodów. Tym sposobem powstało zestawienie obejmujące pojazdy spalinowe, całkowicie elektryczne, hybrydowe oraz wodorowe.

Czytaj też: Rowerowa rewolucja czy prestiżowy eksperyment? Bianchi E-Vertic FX otwiera nowy rozdział w historii legendy

W liczbach bezwzględnych zdecydowanym liderem zestawienia są auta wyposażone w silniki spalinowe. W ciągu trzech pierwszych miesięcy 2025 roku odnotowano aż 2182 sytuacje, w których w ogniu stanęły takie właśnie samochody. Na drugim miejscu, daleko w tyle, znalazły się hybrydy (31 pożarów), a na trzecim – pojazdy w pełni elektryczne (11 pożarów). Jednocześnie nie odnotowano ani jednego przypadku związanego z autem wodorowym.

Oczywiście nie da się ukryć, że na polskich drogach wciąż porusza się zdecydowanie więcej aut spalinowych niż elektrycznych czy hybrydowych. Wskaźnik rejestracji tych alternatyw rośnie, lecz daleko nam do krajów pokroju Norwegii, gdzie niemal każdy nowo rejestrowany pojazd jest właśnie elektrykiem. W przeliczeniu na 1000 aut danego typu otrzymamy wskaźnik pożarów wynoszący kolejno 0,126 dla pojazdów całkowicie elektrycznych, 0,106 dla samochodów spalinowych oraz 0,028 dla aut hybrydowych. 

Dzięki nowemu raportowi możemy się przekonać o realnej skali problemu, jakim są pożary elektryków w Polsce. Autorzy zestawili takie zdarzenia dotyczące różnych typów pojazdów

Można więc uznać, że w rzeczywistości różnica jest minimalna i oba typy pojazdów wydają się cechować podobnym ryzykiem, jeśli chodzi o wystąpienie ognia. Odmienności pojawiają się, gdy zwrócimy uwagę na czas trwania interwencji straży pożarnej. O ile w przypadku aut z silnikami spalinowymi wynosi on średnio 1 godzinę i 5 minut, tak dla elektryków potrzeba było zdecydowanie dłuższego działania, bo przeciętnie trwającego 2 godziny i 39 minut.

Pokrywa się to z doniesieniami sugerującymi, jakoby płonące komponenty elektrycznych samochodów były zdecydowanie trudniejsze do ugaszenia. Z drugiej strony, autorzy raportu zwracają uwagę na istotną kwestię: aż 55% zgłoszonych przypadków płonących elektryków dotyczyła innych bądź nieznanych przyczyn. Takowe mogły być więc celowymi podpaleniami czy następstwami wypadków, a niekoniecznie owocami samozapłonu w obrębie baterii. 

Czytaj też: Elektryczny i elektryzujący jednocześnie. Recenzja Nissan Ariya E-4ORCE 87 kWH

W kontekście dłuższego czasu trwania interwencji straży pożarnej pocieszający jest fakt, że powinno dochodzić do postępów w tej materii. Służby dysponują nowymi metodami gaszenia płonących elektryków, a naukowcy pracują nad stworzeniem kolejnych. Ale zanim dojdzie do pełnego zrównania aut spalinowych i elektrycznych (bądź wyjścia tych drugich na prowadzenie) to zapewne będzie jeszcze musiało minąć nieco czasu.