Zagrożenie z kosmosu drenuje portfele rolników. Straty są liczone w miliardach

Słońce odgrywa kluczową rolę w podtrzymywaniu życia na Ziemi, ale jednocześnie może stanowić poważną bolączkę dla ludzkości, jeśli jego aktywność okaże się zbyt silna. Jest to szczególnie odczuwalna w ostatnich dekadach, gdy rośnie wszechobecność różnego rodzaju elektroniki. Jedną z gałęzi gospodarki, które okazują się szczególnie dotknięte tym fenomenem okazuje się rolnictwo.
Żródło: Heiko Janowski / Unsplash

Żródło: Heiko Janowski / Unsplash

Aktywność naszej gwiazdy może przejawiać się na różne sposoby. Widoczne na niebie zorze polarne nie stanowią zagrożenia, a wręcz mogą cieszyć oko swoimi wizualiami. Ale są jednocześnie oznaką tego, że ziemska atmosfera weszła w interakcje z wysokoenergetycznymi cząstkami wyemitowanymi przez Słońce. Kiedy burze słoneczne są wyjątkowo silne, to rośnie ryzyko pojawienia się zakłóceń bądź uszkodzeń dotykających na przykład satelitów czy sieci energetycznych.

Czytaj też: Na Ziemi pojawił się nowy rodzaj skały. Powstał przy udziale człowieka i to na niespotykaną skalę

To z kolei ma przełożenie na różnego rodzaju komplikacje, z jakimi zmagają się między innymi rolnicy. Na ich niedoli skupili się autorzy ostatnich badań, zaprezentowanych w JGR-Space Physics. Autorzy tej publikacji wzięli pod lupę wydarzenia z 2024 roku i ich wpływ na sytuację rolników w Stanach Zjednoczonych. Oszacowane straty wynikające z tego tytułu sięgają 500 milionów dolarów, czyli niemal 2 miliardów złotych. 

Paradoksalnie, im bardziej rozwinięte rolnictwo, tym wyższa jego podatność na zakłócenia pochodzące z kosmosu. Wynika to oczywiście z faktu, że postęp technologiczny prowadzi do wzrostu udziału elektroniki w pielęgnowaniu upraw. Przejawia się to w komplikacjach płynących z niedyspozycji odbiorników GPS. Jednym z najbardziej dobitnych przykładów tego zjawisku była burza słoneczna z maja ubiegłego roku.

Zakłócenia satelitarne wynikające z aktywności Słońca dotykają nawet rolników. Nowe badanie ujawnia skalę tego zjawiska

Wtedy to w niektórych częściach Stanów Zjednoczonych zakłócenia utrzymywały się nawet przez dwa dni. Rolnicy musieli w związku z tym wstrzymać się od prowadzenia prac w polu, a straty oszacowano na ponad 500 milionów dolarów. Burza słoneczna nazwana na cześć Jennifer Gannon okazała się najsilniejszą od dwudziestu lat, a jej konsekwencją były między innymi zorze polarne widywany w Portugalii i Meksyku – czyli krajach, które zwykle nie doświadczają takich zjawisk.

W przypadku Ameryki Północnej był to szczytowy okres zasiewania pól, a ciągniki sterowane z wykorzystaniem nawigacji GPS zachowywały się tak, jakby były opętane przez złe moce. Przedstawiciele Boston University postanowili lepiej zapoznać się z tym problemem. W tym celu przeanalizowali wpływ aktywności Słońca na funkcjonowanie sieci satelitarnej oraz odbiorników GPS.

Czytaj też: To się nazywa niespodzianka. Satelita niedziałający od pół wieku, nagle się odezwał

W toku prowadzonych ekspertyz członkowie zespołu badawczego wykazali, że wspomniana burza stworzyła tzw. ścianę jonosferycznej plazmy rozciągającą się na kontynencie północnoamerykańskim. W centralnej części Stanów Zjednoczonych przesunięcia nawigacyjne opiewały na nawet 70 metrów, podczas gdy w południowo-zachodnim regionie błędy były mniejsze i wynosiły około 20 metrów. Największe problemy utrzymywały się przez około sześć godzin, ale łącznie zakłócenia występowały przez dwa dni. 

Z perspektywy czasu naukowcy stwierdzili, że burza słoneczna z maja ubiegłego roku doprowadziła do opóźnienia zasiewu kukurydzy, co jest zrozumiałe, ponieważ około 70% tamtejszych pól jest obsiewanych z wykorzystaniem sprzętu opartego na automatycznej nawigacji GPS. A przecież rolnictwo to tylko jeden z sektorów dotkniętych tym problemem: z tej samej nawigacji korzysta się też w transporcie. Z tego względu skuteczne przewidywanie podobnych zagrożeń może się wkrótce stać koniecznością.