Qvo vadis, szarańczo?

Można kierować się promieniami słońca, można polem magnetycznym ziemi, ale czasem kierunek masowej wędrówki zwierząt wynika ze zwykłego strachu przed kanibalami

Migracja jest bardzo popularnym zjawiskiem nie tylko w naszym kraju. Zwierzęta uprawiają ją z powodzeniem od pokoleń. Podobnie jak u nas, jest ona sposobem na zdobycie większej ilości zasobów niezbędnych do przeżycia. Nasi rodacy dobrze wiedzą, dokąd należy się w tym celu udać. A czy zwierzęta też to wiedzą? Ewolucyjne przyczyny migracji wydają się dość jasne – kto w porę przeniesie się z ubogich terenów w bardziej zasobne, ten przeżyje i zostawi po sobie więcej potomków. Trudniejsze jest zidentyfikowanie wszystkich mechanizmów umożliwiających – nawet tak małym stworzeniom jak motyle – skuteczne przetransportowanie się we właściwe rejony.

Najbardziej niesamowitymi wędrowcami w świecie owadów są motyle z gatunku Danaus plexippus, czyli monarcha wędrowny lub potocznie motyl monarszy. Przemierzają one trzy tysiące kilometrów: między Meksykiem, gdzie zimują, a Stanami Zjednoczonymi, gdzie się rozmnażają. Najbardziej niezwykłe jest ostatnie pokolenie, które na świat przychodzi późnym latem. Choć owady te wyglądają na normalne, dorosłe osobniki mają inne plany na zimę niż prokreacja. Jesienią motyle monarsze, choć są z natury samotnikami, zbierają się w grupy, po czym w towarzystwie liczącym miliony pobratymców wyruszają w podróż. Czy ta młodzież wie, dokąd ma lecieć? Prawdopodobnie kierunek mają zapisany w genach. Eksperyment z symulatorem lotu pokazał, że choćby nie wiem jak obracać motyle, i tak kierować się będą zawsze na południowy zachód, a ich kompasem jest słońce! Owady zdają się wiedzieć, że Ziemia się kręci, i dodają ten fakt do rachuby.

Inny niezwykły wędrowiec to malutka ćma z gatunku Autographa gamma, czyli błyszczka jarzynówka, która jest nocnym podróżnikiem. Z terenów północnej Europy na jesieni przelatuje nad wybrzeże Morza Śródziemnego, również po jego afrykańskiej stronie, by na wiosnę wrócić. Aby przekonać się, czy błyszczka, która jednej nocy potrafi pokonać 650 km, wie, dokąd leci, naukowcy wykorzystali kilka źródeł informacji naraz. Do obserwacji pozycji ciała ćmy w czasie lotu zastosowali specjalny radar. Nałożyli na to następnie dane meteorologiczne dotyczące kierunku i siły wiatru na wysokości, na której przebywał owad. Okazało się, że błyszczka, jak żeglarz, znakomicie wykorzystuje sprzyjające wiatry. Nie potrafi oczywiście stwierdzić „na nos”, czy wiejący dziś wiatr jest korzystny, czy nie. Musi wzbić się w powietrze i w czasie lotu ocenić, czy jest spychana w dobrym kierunku. Prawdopodobnie do orientacji w terenie wykorzystuje pole magnetyczne Ziemi.

Masowe migracje owadów bywają utrapieniem dla ludzi. Nie ma dobrej metody walki z szarańczą pustynną (Schistocerca gregaria), która potrafi niemalże w mgnieniu oka spustoszyć pole uprawy. Gdy dzieło zniszczenia się dokona, stado niszczycieli przemieszcza się na inne pole. Jedynym sposobem obrony jest stosowanie chemicznych oprysków. Jeśli w porę nie wyniszczy się plagi, nie można powstrzymać jej przed migracją na następne uprawy. Kierunki oraz terminy migracji były nieprzewidywalne dla rolników. Dopiero niedawno naukowcy odkryli mechanizm, który wyzwala w szarańczy chęć – a raczej potrzebę – „ruszenia w trasę”. Jest nią kanibalizm! Na objedzonych przez owady polach zaczyna brakować pożywienia. Wygłodniałe osobniki gromadzą się na ostatnim nietkniętym skrawku pola, a gdy i tu zaczyna brakować pożywienia – podjadają kolegów z przodu. Powoduje to przymusowy marsz. Kto się zatrzyma, ten stanie się obiadem dla pobratymców. Odkrycie prawdziwego mechanizmu wyzwalającego migrację szarańczy może posłużyć do walki z nią, ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że akurat ten gatunek nie wie, dokąd zmierza. Nie musi posługiwać się złożonym kompasem magnetycznym czy słonecznym, ani wyczuwać kierunku wiatru. Musi wiedzieć tylko jedno: czy koledze z tyłu zaczęło już burczeć w brzuchu…