Obok zorzy polarnej świecącej na alaskańskim niebie pojawiła się bowiem spirala przywodząca na myśl galaktykę. Taki obiekt był widoczny przez kilka minut, ale nie zdołał uciec uwadze obserwatorów. Po czasie dowiedzieliśmy się, w jaki sposób najprawdopodobniej doszło do jego powstania.
Czytaj też: Pierwsza planeta od Słońca pozuje jako kometa. Skąd Merkury ma warkocz?
Aby nie trzymać was zbyt długo w niepewności, już teraz rozwiejemy wątpliwości: sprawcami całego zamieszania okazały się osoby związane z firmą SpaceX, a w zasadzie jedna z jej rakiet. Trzy godziny przed pojawieniem się spirali miał bowiem miejsce start rakiety przeprowadzony na terenie Kalifornii. Gdy znalazła się ona na wysokości, doszło do zrzutu części paliwa, dzięki czemu oczom obserwatorów ukazał się tak niecodzienny widok.
Spirala na niebie nad Alaską prawdopodobnie pojawiła się na skutek zrzutu paliwa przez rakietę od SpaceX
Zrzuty paliwa nie są niczym specjalnym w odniesieniu do rakiet, a kiedy tak się dzieje – szczególnie na dużych wysokościach – to paliwo zamienia się w lód. A jeśli dodatkowo ma to miejsce w obecności światła słonecznego (podczas gdy sam obserwator znajduje się w ciemności), może powstać coś w rodzaju wirującej chmury. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na poniższy film.
Świadkami tych wydarzeń byli fotografowie, którzy przebywali na Alasce w celu obserwacji zorzy polarnej. Poza tym niezwykły wir udało się uwiecznić dzięki instrumentom należącym do Geophysical Institute. Jako że niezwykły pokaz świateł był spodziewany, to na Alasce przebywało tej nocy znacznie więcej potencjalnych fanów astronomii niż ma to miejsce zazwyczaj.
Czytaj też: Kiedy plazma ze Słońca dociera do Ziemi powstają bardzo dziwne dźwięki. Pole magnetyczne skrzeczy i chrupie
Rakieta, która wywołała to zamieszanie, wystartowała z Vandenberg Space Force Base w Kalifornii w piątek wieczorem. Jej zadaniem było przetransportowanie około 25 satelitów. Jeśli macie niezłą pamięć, to być może kojarzycie inną spiralę: zauważoną nad Big Island na Hawajach. W tamtym przypadku kamera na szczycie Mauna Kea uwieczniła ten niezwykły obiekt. Zdaniem naukowców do jego powstania doszło za sprawą startu wojskowego satelity, który wzniósł się na rakiecie SpaceX wystrzelonej na Florydzie.