Starożytne budowle zmieniają wszystko, co wiemy o Cesarstwie Rzymskim. Jak to możliwe, że zaobserwowano je dopiero teraz?

Potrzeba było naprawdę zaawansowanej technologii, aby dostrzec coś, co z obecnej perspektywy wydaje się oczywiste. Mowa o starożytnych zabudowaniach, które ukrywały się przed wzrokiem archeologów na terenie dzisiejszej Syrii oraz Iraku.
Starożytne budowle zmieniają wszystko, co wiemy o Cesarstwie Rzymskim. Jak to możliwe, że zaobserwowano je dopiero teraz?

Oczywiście pisząc o zaawansowanej technologii, mamy na myśli coś, w czego posiadanie ludzkość weszła dopiero w ubiegłym stuleciu. To właśnie zimnowojenne satelity posłużyły bowiem do przeprowadzenia obserwacji, za sprawą których udało się zidentyfikować forty liczące niemal dwa tysiące lat. Pomiędzy tymi obiektami rozciągały się szlaki, po których przemieszczali się kupcy, żołnierze czy też zwykli mieszkańcy.

Czytaj też: Kopernik na Filipinach. Polskie badaczki przeprowadziły niecodzienne badania

Kulisy dokonanych analiz są już dostępne na łamach Antiquity. O skali dokonań badaczy najlepiej świadczy fakt, że o ile do tej pory znanych nauce było około 100 rzymskich fortów zlokalizowanych na Bliskim Wschodzie. Dzięki ostatnim postępom ich liczba powiększyła się o kilkaset kolejnych. Co ciekawe, powszechnie sądzono, że umocnienia te miały pełnić funkcję obronną i chronić przed najazdami Persów oraz plemion nomadów. W świetle ostatnich ustaleń może się okazać, że było zupełnie inaczej.

Wydaje się bowiem, że owe forty – poza funkcjami militarnymi – mogły być także powszechnie wykorzystywane do handlu i komunikacji. Najbardziej imponujący w całej sprawie wydaje się fakt, iż bliskowschodnie zabudowania przez tak długi czas pozostawały nieznane. Co więcej, do ich identyfikacji doprowadziły analizy zdjęć satelitarnych wykonanych w latach 1960–1986. Obrazów dostarczyły wykorzystywane w czasie zimnej wojny amerykańskie satelity CORONA i HEXAGON.

Dotychczasowe, najprawdopodobniej błędne, ustalenia wskazujące na obronną funkcję tych umocnień, pojawiły się w związku z ustaleniami Antoine’a Poidebarda. W swojej książce z 1934 roku pilot opisał, jak w czasie przelotu samolotem zaobserwował 116 rzymskich fortów, które miały być rozmieszczone wzdłuż wschodniej granicy Cesarstwa Rzymskiego. Pomysł był całkiem sensowny, ponieważ lokalizacja umocnień faktycznie mogła odpowiadać linii obronnej zabezpieczającej przed najazdami Persów i lokalnych plemion. 

Starożytne budowle na Bliskim Wschodzie zostały zidentyfikowane dzięki zdjęciom dostarczonym przez satelity z czasów zimnej wojny

Sęk w tym, że fortów okazało się być znacznie więcej i wcale nie musiały one tworzyć bariery, o jakiej pisał Poidebard. Innymi słowy, mając na uwadze najnowsze rewelacje w tej sprawie, można założyć, że wcale nie było tam silnie ufortyfikowanej granicy, lecz w grę wchodziły luźno rozmieszczone forty, między którymi przemieszczali się zarówno żołnierze, jak i kupcy czy zwykli obywatele. 

Czytaj też: W średniowieczu mieszkali tam rycerze. Polscy archeolodzy znaleźli należące do nich przedmioty

Jak wyjaśnia Jesse Casana, dzięki archeologii wiemy, że w starożytności niejednokrotnie próbowano budować mury, które miały stanowić skuteczną ochronę przed potencjalnymi najazdami. Zazwyczaj takie próby kończyły się jednak porażkami. Wygląda na to, że w Cesarstwie Rzymskim również zdecydowano się na utworzenie granicy o płynnym charakterze, co okazało się całkiem skuteczny podejściem, jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak długo przetrwała wschodnia część tego imperium.