Gdy bomby atomowe rozświetlały niebo na czerwono. Astronomowie odkryli niepokojące zjawisko towarzyszące testom nuklearnym

Lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku to okres, w którym nocne niebo dostarczało masy zagadek. Zanim pierwsze satelity zaczęły przemierzać orbitę okołoziemską, astronomowie dokumentowali niezwykłe zjawiska – krótkotrwałe błyski światła pojawiające się nagle i znikające bez wyjaśnienia. Przez dekady te enigmatyczne obserwacje pozostawały nierozwiązaną zagadką dla naukowców. Dopiero teraz, po latach analiz archiwalnych danych, badacze natrafili na niepokojące powiązania. Najnowsze badania w tej sprawie zostały opublikowane w Scientific Reports.
...

Projekt VASCO rzuca nowe światło na dawne obserwacje

Projekt Vanishing & Appearing Sources during a Century of Observations od 2017 roku zajmuje się poszukiwaniem gwiazd i innych źródeł światła, które zniknęły lub gwałtownie przygasły na przestrzeni ostatniego stulecia. Zespół naukowców skupił się szczególnie na okresie przed erą kosmiczną, gdy przestrzeń kosmiczna była jeszcze wolna od stworzonych przez człowieka obiektów. Analiza danych z Palomar Observatory Sky Survey przeprowadzona między listopadem 1949 a kwietniem 1957 roku ujawniła istnienie krótkotrwałych punktów świetlnych utrwalonych na kliszach fotograficznych. Te obiekty przejściowe były widoczne przez mniej niż 50 minut, po czym znikały bezpowrotnie.

Czytaj też: Supły stworzyły Wszechświata? Zapomniany pomysł Kelvina wraca do łask

Co szczególnie intrygujące, te tajemnicze światła wykazywały charakterystykę typową dla astronomicznych źródeł punktowych, jednak nie pojawiały się na wcześniejszych ani późniejszych zdjęciach tych samych obszarów nieba. W niektórych przypadkach na pojedynczym obrazie rejestrowano jednocześnie kilka takich obiektów.

Te krótkotrwałe obiekty przejściowe mają funkcje rozmycia punktowego i są nieobecne na obrazach wykonanych krótko przed pojawieniem się obiektów przejściowych oraz na wszystkich obrazach z późniejszych badań. W niektórych przypadkach wiele obiektów przejściowych pojawia się na jednym obrazie, wykazując cechy, których nie da się łatwo wytłumaczyć prozaicznymi wyjaśnieniami – tłumaczą Stephen Bruehl i Beatriz Villarroel, autorzy badania

Naukowcy wykluczyli najbardziej oczywiste wyjaśnienia, w tym wady materiałów fotograficznych, efekty soczewkowania grawitacyjnego czy rozpadające się planetoidy. Systematyczny charakter obserwacji wskazywał, iż mamy do czynienia z realnym zjawiskiem, a nie przypadkowymi artefaktami.

Zaskakujące powiązania z eksperymentami jądrowymi

W latach 1951-1957 Stany Zjednoczone, Związek Radziecki i Wielka Brytania przeprowadziły co najmniej 124 naziemne testy broni nuklearnej. Okazuje się, że w dniach przeprowadzania tych eksperymentów prawdopodobieństwo zaobserwowania obiektów przejściowych wzrastało o 45%. Najsilniejsza korelacja występowała w dniu następującym po detonacji – wtedy szansa na zarejestrowanie tajemniczego światła zwiększała się o 68%. Jedno z możliwych wyjaśnień wiąże to zjawisko z promieniowaniem Czerenkowa, czyli charakterystyczną poświatą powstającą, gdy naładowane cząstki poruszają się w ośrodku z prędkością większą niż światło. Historyczne zapiski potwierdzają doniesienia o obserwacjach świecących kul pojawiających się na niebie krótko po testach atomowych, szczególnie na obszarach spodziewanego opadu radioaktywnego.

Jednym z najbardziej zastanawiających aspektów badania okazała się data 17 marca 1956 roku, kiedy zarejestrowano ostatni obiekt przejściowy powiązany z testem nuklearnym. Pomimo przeprowadzenia 38 kolejnych naziemnych eksplozji jądrowych w ciągu następnych 13 miesięcy, żadna z nich nie wywołała podobnych obserwacji. Ta nagła zmiana może wskazywać na modyfikację charakteru późniejszych testów lub ewolucję samego zjawiska odpowiedzialnego za powstawanie obiektów przejściowych.

Powiązania z UAP i naukowe spekulacje

Analiza ujawniła również istnienie słabszej, lecz statystycznie istotnej korelacji między obiektami przejściowymi a zgłoszeniami niezidentyfikowanych zjawisk anomalnych. Każde dodatkowe doniesienie o UAP w danym dniu wiązało się z 8,5% wzrostem liczby zarejestrowanych obiektów przejściowych. Najbardziej interesujące okazały się okresy, w których nakładały się oba zjawiska – testy nuklearne i obserwacje UAP. W takich sytuacjach liczba obiektów przejściowych osiągała najwyższe wartości, co sugeruje kumulatywny efekt obu czynników. Badacze rozważają dwie główne hipotezy tłumaczące te zależności. Pierwsza zakłada, że eksplozje nuklearne wywołują nieznane wcześniej zjawiska atmosferyczne generujące obserwowane światła. Druga, bardziej spekulatywna, sugeruje, iż obiekty przejściowe mogą być sztucznymi obiektami na wysokich orbitach, które w jakiś sposób reagują na detonacje jądrowe.

Czytaj też: Kosmiczny cud czy naukowa zagadka? Satelita LES-1 przemówił po niemal pół wieku kompletnej ciszy

Kluczowym elementem badania było systematyczne odrzucenie konwencjonalnych interpretacji. Obiekty przejściowe miały postać wyraźnych źródeł punktowych, różniących się od charakterystycznych smug czy plam typowych dla wad technicznych. Ich występowanie nie zależało od lokalizacji obserwatorium, co wyklucza wpływ lokalnych czynników zakłócających.

Niezależnie od tego, czym ostatecznie okażą się obiekty przejściowe, nasze wyniki dodają do rosnących dowodów wspierających interpretację obiektów przejściowych jako rzeczywistych obserwacji, a nie defektów emulsji – dodają Bruehl i Villarroel

Badanie wpisuje się w szerszy trend rosnącego zainteresowania środowiska naukowego zjawiskami UAP. W ostatnich latach agencje rządowe zaczęły oficjalnie badać i publikować raporty na temat niezidentyfikowanych obiektów, co nadaje tego typu badaniom większą legitymizację. Być może klucz do zrozumienia współczesnych obserwacji UAP kryje się w archiwalnych danych z okresu, gdy ludzkość dopiero wkraczała w erę atomową i kosmiczną.