Te posesje kryją mroczne tajemnice. Gdyby ściany mogły mówić

Występują w powieściach Jane Austen, klasycznych angielskich kryminałach i bijących wszelkie rekordy popularności serialach telewizyjnych. Zbudowane w stylu elżbietańskim, palladiańskim, neoklasycystycznym… Angielskie wiejskie rezydencje kryją niejedną tajemnicę.

Lipiec 1961 roku. Nad basenem w Cliveden House w hrabstwie Berkshire bawią się goście Williama „Billy’ego” Astora, przedstawiciela jednej z najbogatszych i najbardziej wpływowych amerykańskich rodzin. Astorowie od wielu lat związani są też z Wielką Brytanią, a od blisko 70 zamieszkują rezydencję. Od 1942 roku nie są co prawda jej właścicielami, przekazali ją bowiem National Trust, organizacji zarządzającej brytyjskimi zabytkami, ale mają prawo traktować ją jako swój dom. Wśród towarzystwa zaproszonego na przyjęcie znajduje się m.in. John Profumo, sekretarz do spraw wojny w rządzie Harolda MacMillana.

Profumo przyjechał do Cliveden w towarzystwie żony, aktorki Valierie Hobson, ale nie przeszkadza mu to w tym, by zwrócić uwagę na Christine Keeler, dziewiętnastolatkę, która właśnie pływa w basenie. Keeler, zarabiająca na życie jako tancerka w nocnym klubie, w zasadzie nie powinna się tu znajdować – nie była gościem Astora, tylko dr. Stephena Warda, zaprzyjaźnionego z gospodarzem zwolennika medycyny niekonwencjonalnej, który wynajmował niewielki domek na terenie rezydencji. To właśnie do niego przyjechała Christine wraz ze swoim aktualnym chłopakiem Jewgienijem Iwanowem, attaché marynarki wojennej w radzieckiej ambasadzie w Londynie, który niemal na pewno pracował też dla KGB.

 

MINISTER I TANCERECZKA

Spotkanie zapoczątkowało romans Christine i Profumo. Nie byłoby w tym nic skandalicznego – poza faktem, że szanowany polityk zdradzał małżonkę – gdyby nie to, że dziewczyna nadal spotykała się też z Iwanowem. Ward pozwalał jej przyjmować obu wielbicieli w swoim mieszkaniu w londyńskiej dzielnicy
Merylebone. Trójkąt funkcjonowałby w najlepsze, gdyby nie zainteresowały się nim brytyjskie służby specjalne. Prawda wyszła na jaw, gdy MI5 zaczęła obserwować Iwanowa. Wówczas okazało się, że zaskakująco dużo łączy go z jednym z najwyższych urzędników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Wielkiej Brytanii. Trwała w najlepsze zimna wojna, więc Profumo został niezwłocznie ostrzeżony przez służby specjalne o niebezpieczeństwie i wycofał się z romansu.

Gdy wydawało się, że sprawa ucichnie, w grudniu 1962 roku na scenę wkroczył kolejny eks panny Keeler, przystojny marynarz Johnny Edgecombe. Odnalazł ją w mieszkaniu Warda, a ponieważ nie chciała z nim porozmawiać, próbował sforsować drzwi strzelając kilkakrotnie w zamek. Edgecombe’a aresztowano, ale Christine, zaszokowana tymi wydarzeniami, zaczęła zachowywać się nieostrożnie i zbyt chętnie opowiadać o swoim trudnym życiu. Wieści o równoczesnym romansie młodej tancerki z ministrem i radzieckim oficerem dotarły do prasy. Wiosną 1963 roku Profumo został zmuszony do złożenia oświadczenia w Izbie Gmin. Nie powiedział tam jednak prawdy – zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek łączyło go coś z Keeler. Gdy pod naporem dowodów musiał przyznać się do kłamstwa, stracił stanowisko i pociągnął za sobą wspierającego go premiera Harolda MacMillana. Dla obu był to koniec politycznej kariery. Wysoką cenę zapłacili również dwaj mieszkańcy Cliveden, którzy przyczynili się do wybuchu skandalu: gospodarze przyjęć, których goście nie powinni się byli nigdy spotkać – Stephen Ward i William Astor.

Pierwszy został oskarżony o sutenerstwo, ale zmarł przed ogłoszeniem wyroku. Wszystko wskazywało na to, że popełnił samobójstwo. W latach 80. okazało się, że prawdopodobnie przez cały czas współpracował z MI5, ale nie wiadomo, czy pojawienie się Keeler w Cliveden było ukartowane, czy wynikało z przypadku. Astor, którego w związku z aferą Profumo zaczęto oskarżać o romans z przyjaciółką Christine Keeler, niejaką Mandy Rice-Davis, nigdy nie zdołał udowodnić nie tylko, że z nią nie sypiał, ale także że jedynie przypadkiem wplątał się w całą sprawę.

 

Zmarł na atak serca w wieku 58 lat. Możliwe, że William Astor żyłby dłużej i uniknął wielu kłopotów, gdyby posłuchał swojej matki Nancy, która powtarzała: „Nie ufaj ludziom pływającym w basenie” i dlatego przez lata sprzeciwiała się jego wybudowaniu w Cliveden. Co ciekawe, lady Astor nie miała problemu z zaufaniem Joachimowi von Ribbentropowi, gdy ten rezydował w Londynie jako ambasador III Rzeszy. To zaś nie pozostawało bez znaczenia, biorąc pod uwagę jej polityczne wpływy, majątek i pozycję.

 

POTYCZKI Z CHURCHILLEM

Nancy zamieszkała w Cliveden w 1906 roku, gdy wyszła za mąż za Waldorfa Astora. Jej teść William – swego czasu najbogatszy Amerykanin – kilkanaście lat wcześniej, po awanturze z krewnymi, przeniósł się do Anglii, gdzie poświęcił się działalności charytatywnej (za co otrzymał tytuł wicehrabiego). William mógł pozwolić sobie, by jego syn i dziedzic ożenił się z niezbyt majętną rozwódką Nancy Langhorne Shaw. Waldorf Astor też nie musiał martwić się o to, gdzie zamieszka z nową żoną, ponieważ ojciec podarował im w prezencie właśnie Cliveden. Rezydencja oraz londyński dom Astorów przy placu św. Jakuba szybko stały się ważnymi centrami życia towarzyskiego angielskich elit.

Nancy była błyskotliwą kobietą i świetną gospodynią. Na jej przyjęciach bywali sławni i wpływowi z obu stron Atlantyku: od Winstona Churchilla – chociaż Nancy nie ukrywała, że nie darzy go sympatią, a on odpłacał jej tym samym – przez T.E. Lawrence’a, Henry’ego Forda, Franklina D. Roosevelta, Charlie Chaplina po George’a Bernarda Shawa, z którym się przyjaźniła. Zaproszenie na weekend do Cliveden było zatem nie lada wyróżnieniem i przyjmowano je nader chętnie. Nawet jeśli Nancy zdarzało się wygłosić jakiś kontrowersyjny pogląd, to nikt nadmiernie się tym nie przejmował. Pewne zdziwienie mógł jednak wywołać fakt, że z czasem zaczęła przejawiać coraz wyraźniejsze ambicje polityczne. Gdy w 1919 roku po śmieci ojca Waldorf odziedziczył jego miejsce w Izbie Lordów i w związku z tym musiał zrezygnować z pełnienia funkcji członka parlamentu, to właśnie jego żona stanęła w szranki wyborcze.

Choć program Nancy koncentrował się przede wszystkim na ograniczeniu dostępu do alkoholu, którego szczerze nienawidziła, udało się jej zdobyć dla konserwatystów mandat, pokonując dwóch kontrkandydatów. Z całą pewnością pomogła pracowitość kandydatki, która niestrudzenie pojawiała się na kolejnych spotkaniach, wiecach, herbatkach i meczach piłkarskich. W efekcie Nancy została pierwszą kobietą, która zasiadła w brytyjskim parlamencie – co prawda rok wcześniej została do niego wybrana Konstancja Markiewicz, ale ponieważ była przedstawicielką irlandzkich republikanów, nie zajęła swojego miejsca w ławach Izby Gmin. Lady Astor, choć w parlamencie wyróżniała się pracowitością, nigdy nie była szczególnie popularna w szeregach swojej partii. Z całą pewnością nie pomagał jej bardzo bezpośredni charakter i ostry język.

Do legendy przeszły jej utarczki z Winstonem Churchillem. Najsłynniejszy jest chyba dialog, w którym lady Astor stwierdziła, że gdyby była żoną Churchilla, już dawno dodałaby trucizny do jego herbaty. Późniejszy premier miał odpowiedzieć bez chwili wahania: „Gdyby pani rzeczywiście była moją żoną, na pewno bym ją wypił!”. Lady Astor nie kryła, że nie lubi katolików i żydów, ale takimi samymi uczuciami darzyła też komunistów. Nie zawsze była jednak w swych poglądach konsekwentna – świetnie rozumiała się z Josephem Kennedym, ojcem późniejszego prezydenta i amerykańskim ambasadorem w Londynie, mimo iż był katolikiem, a w przeszłości mówiono o nim, że w czasach amerykańskiej prohibicji zbił fortunę na przemycie nielegalnego alkoholu. W latach 30. jej relacje z kolegami uległy pogorszeniu także ze względu na jej pozytywny stosunek do Hitlera i ciepłe stosunki z Ribbentropem. Nancy i jej bliskim przyjaciołom bywającym regularnie w Cliveden zarzucano pronazistowskie sympatie i próby zawarcia porozumienia z Hitlerem za wszelką cenę. W 1937 roku prasa oskarżyła tzw. grupę z Cliveden o spisek w celu bezpośredniego wpływania na politykę zagraniczną Wielkiej Brytanii.

 

Historycy nie znaleźli dowodów, że taki spisek rzeczywiście istniał, ale kariera polityczna Nancy bardzo ucierpiała. Po 25 latach w parlamencie musiała zrezygnować z miejsca w Izbie Gmin, kiedy zarówno partia, jak i jej własny mąż zapowiedzieli, że nie poprą jej w kolejnych wyborach. Swe ostatnie lata spędziła z dala od życia publicznego, ale także od rodziny, której nie potrafiła wybaczyć tego, że nie stanęła po jej stronie, gdy ważyły się losy jej politycznej przyszłości.

 

TOKSYCZNA PRZYJACIÓŁKA

Nancy nie była pierwszą ambitną i wpływową gospodynią Cliveden House. Na przełomie XVII i XVIII wieku funkcję tę pełniła Elżbieta Villiers, hrabina Orkney. Z lady Astor łączyło ją nie tylko to, że w jej czasach Cliveden stało się jednym z najważniejszych miejsc spotkań wpływowych polityków i knucia licznych intryg, ale także niechęć do przedstawicieli rodziny Churchillów – Elżbieta namiętnie zwalczała wpływy przodka Winstona Johna Churchilla, księcia Marlborough! Sama historia życia Elżbiety i jej pojawienia się w Cliveden to gotowy materiał na telewizyjny serial klasy B – są w niej i zdrada, i nagłe
zwroty akcji, aranżowane małżeństwo, nawrócony mąż grzesznik, a nawet na chwilę pojawia się w niej jako epizodyczna postać autor „Podróży Guliwera” Jonathan Swift. Elżbieta pochodziła z zacnej, ale zubożałej rodziny.

Na szczęście jej matka była związana z dworem królewskim. Ponieważ pełniła funkcję guwernantki Marii, starszej córki księcia Yorku Jakuba, późniejszego króla Jakuba II, jej córka praktycznie wychowywała się z księżniczką. Gdy ta została wydana za księcia orańskiego Wilhelma, Elżbieta również przeniosła się do Hagi, by służyć jako dama dworu swej przyjaciółki z dzieciństwa.

Mimo że Elżbieta nie była piękna – na jej wygląd wpływał zwłaszcza bardzo poważny zez – przyciągnęła uwagę Wilhelma, który nawiązał z nią romans. Zapewne książę docenił inteligencję przyjaciółki swej małżonki, a że sam nie należał do szczególnie przystojnych, łatwo pogodził się z ułomnościami jej urody.
Gdy po detronizacji Jakuba II Maria i Wilhelm objęli władzę w Anglii, Elżbieta wróciła z nimi do Londynu. Nowy król nie krył się ze swoim związkiem – wkrótce po koronacji przekazał Elżbiecie gigantyczny majątek w Irlandii i choć ta nie przejęła go w całości, z całą pewnością monarcha zdołał zabezpieczyć ją
finansowo. Romans – o którym oczywiście wszyscy wiedzieli – trwał w najlepsze do… momentu śmierci Marii.

Gdy królowa zmarła w 1694 roku, Wilhelm – podobno pod wpływem listu żony, która na łożu śmierci błagała męża, by zakończył grzeszny związek – rzeczywiście odprawił kochankę. Na pożegnanie zaaranżował jednak jej małżeństwo ze szkockim wojskowym George’em Hamiltonem. Elżbieta musiała wnieść mężowi poważne wiano, bo w tym samym czasie zakupił podupadające od pewnego czasu Cliveden i rozpoczął jego rozbudowę. Chociaż małżeństwo początkowo było zwykłą transakcją, Hamilton potrafił docenić żonę, a ona odpłaciła mu urodzeniem kilkorga dzieci i dbałością o jego interesy.

 

Pod jej rządami Cliveden stało się po raz pierwszy miejscem, gdzie bywali władcy (dom gościł zarówno Jerzego I, jak i Jerzego II oraz jego syna księcia Walii Fryderyka), politycy i wojskowi. Elżbieta udzielała się politycznie, wspierała liczne inicjatywy arystokratycznych przyjaciół z czasów pobytu na dworze. Utrzymywała też bliskie kontakty z Jonathanem Swiftem, który stwierdził, że hrabina to „najmądrzejsza kobieta, jaką kiedykolwiek spotkał”. Elżbieta z kolei obdarowała go stołem do pisania i własnoręcznie uszytą koszulą nocną…

 

TROJE TO JUŻ TŁOK?

Cliveden zapewnił hrabinie nowy początek – pozwolił jej przeistoczyć się z kochanki króla w godną szacunku arystokratkę. Elżbieta i jej mąż zapewne na to właśnie liczyli kupując dom i posiadłość, ale biorąc pod uwagę to, co działo się tam jeszcze niedawno, podejmowali pewne ryzyko. Początki rezydencji łączyły się bowiem z nie mniejszym skandalem niż rządowa afera z lat 60. XX wieku. Nie wiązał się on co prawda z upadkiem rządu, ale spowodował, że o Cliveden po raz pierwszy stało się głośno, a mówiono o nim nawet w parlamencie. W pewien mroźny poranek w styczniu 1668 roku kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Cliveden rozegrał się pojedynek, który miał ogromne znaczenie dla przyszłości posiadłości. Jej właściciel – dość świeżej daty, bo dopiero od 1666 roku – Jerzy Villiers, drugi książę Buckingham, pokonał Francisa Talbota, hrabiego Shrewsbury. Arystokraci pojedynkowali się o kobietę, żonę Talbota Annę Marię, jedną z najpiękniejszych kobiet w Anglii. Talbot został ciężko ranny i wkrótce zmarł.

Bitwa 

Przebieg pojedynku pomiędzy mężem i kochankiem Anny Marii opisał pamiętnikarz Samuel Pepys, który nie przebierał w słowach pisząc o hrabinie: „Wszyscy mówią o wczorajszym pojedynku pomiędzy księciem Buckinghamem, [kapitanem Robertem] Holmesem i niejakim Jenkinsem z jednej strony, i lordem Shrewsbury, sir Johnem Talbotem i niejakim Bernardem Howardem z drugiej.

I wszystko to z powodu lady Shrewsbury, która jest dziwką i już od dłuższego czasu łajdaczy się z księciem Buckinghamem. I dlatego to jej mąż wyzwał księcia, i wczoraj spotkali się w pobliżu Barne-Elmes i doszło do walki, w której lord Shrewsbury został zraniony, od prawej piersi i przez bark, sir John Talbot wzdłuż całej ręki, a Jenkins zabity na miejscu, zaś cała reszta uczestników w mniejszym stopniu, ale także została poraniona. Nie przyczyni to chwały królowi, że ma takich doradców w swym otoczeniu, skoro księciu Buckingham, jednemu z cieszących się jego największymi łaskami, wystarcza rozumu jedynie na to, by bić się o dziwkę”.

 

Złośliwa plotka głosiła, że hrabina nie przejęła się ani trochę tym wydarzeniem – wręcz przeciwnie, perwersyjną przyjemność miało dać jej podobno skłonienie Buckinghama, by podczas łóżkowych igraszek wkładał zakrwawioną koszulę swej ofiary! Niedługo po śmierci męża młoda wdowa wywołała kolejny skandal i zamieszkała ze swoim kochankiem i jego żoną w ich londyńskim domu. Mary Fairfax, księżna Buckingham, wykazała się wyjątkową pokorą, godząc się na takie rozwiązanie, ale Anna Maria nie była chyba z niego do końca zadowolona. Zapragnęła miejsca, gdzie tylko ona byłaby panią i gdzie Buckingham wyłącznie jej poświęcałby swą uwagę. Tym miejscem miało stać się właśnie Cliveden. Książę rozpoczął zatem budowę rezydencji godnej jego ukochanej.

Anna Maria planowała, że w jej apartamencie w Cliveden znajdzie się specjalny buduar, w którym mogłaby przyjmować gości tak, jak czyniły to największe damy na dworze. Jej marzenie nigdy się jednak nie spełniło. W 1674 roku rodzina jej zmarłego męża wniosła do Izby Lordów petycję domagającą się, by ci zajęli się w końcu nietypową sytuacją w domu księcia. Buckingham został zmuszony do odprawienia kochanki – co przyszło mu chyba o tyle łatwo, że od pewnego czasu w związku nie działo się już najlepiej – a Anna Maria wyjechała do Francji. Wróciła po kilku latach i wyszła za niejakiego George’a Brygesa, dworzanina Karola II. Budowę domu jednak ukończono, a panią na Cliveden została ostatecznie… Mary Fairfax. Co ciekawe, częstym gościem w przesiąkniętych skandaliczną atmosferą murach Cliveden była w XIX wieku ikona moralności – królowa Wiktoria.

Monarchini przyjaźniła się bowiem z jedną z kolejnych właścicielek, Harriet, księżną Southerland. Zapewne przy tej okazji ściany pałacu były świadkami niejednej intymnej rozmowy obu kobiet. To także tutaj po raz pierwszy wykonano publicznie utwór „Rule Britannia!”, najsłynniejszą pieśń z czasów Imperium Brytyjskiego. Stało się tak, ponieważ przez kilkanaście lat dom dzierżawił syn Jerzego II i ojciec Jerzego III, książę Walii Fryderyk, zapalony meloman. Dziś nie trzeba być władcą lub arystokratą, by móc cieszyć się splendorami Cliveden.

Ponieważ działa tu elegancki hotel, wystarczy wysupłać nieco ponad 500 funtów za noc (chyba że chcielibyśmy zatrzymać się w apartamencie, co kosztowałoby już ponad 1500 funtów) i na kilkanaście godzin będziemy mogli przenieść się do świata szpiegowskiej afery ze swingujących lat 60., lady Astor, Anny Marii Talbot i księcia Buckinghama oraz Elżbiety Villiers. Dla mniej zamożnych pozostaje zakup biletu do części domu otwartej dla publiczności.