Pierwszy obraz superbroni USA po latach tajemnicy. Nuklearny pocisk manewrujący AGM-181A wygląda zabójczo

Po wielu latach prac w tajemnicy, Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych zaprezentowały wreszcie światu pierwszy oficjalny obraz koncepcyjny swojego nuklearnego pocisku manewrującego nowej generacji. Wraz z ewolucją globalnych strategii obronnych i starzeniem się starszych systemów, ta nowa broń rodzi ważne pytania dotyczące odstraszania, przeżywalności i przyszłości zdolności nuklearnych wystrzeliwanych z powietrza.
B-21 Raider w locie /Fot. DVIDS

B-21 Raider w locie /Fot. DVIDS

Przez lata dyskusje na temat nowej generacji amerykańskich powietrznych nuklearnych pocisków manewrujących toczyły się głównie podczas tajnych spotkań, w ogólnikowych oświadczeniach i dokumentach budżetowych. Opinia publiczna widziała niewiele więcej niż nazwę programu i pozycję w budżecie, ale to właśnie się zmieniło. Nowa oficjalna wizualizacja zaprezentowała, jak może wyglądać AGM-181A Long-Range Standoff Weapon (LRSO) Sił Powietrznych USA i ma to miejsce akurat w obliczu zmieniających się napięć geopolitycznych i coraz bardziej zaawansowanych technologii obrony powietrznej. Teraz Stany Zjednoczone na nowo rozważają, jak utrzymać wiarygodne odstraszanie z powietrza i dziś oczekuje się, że AGM-181A odegra w tej strategii arcyważną rolę.

Stealth, nuklearna moc, 14 milionów za sztukę i nowoczesny wygląd. Tak prezentuje się LRSO

Amerykańska triada nuklearna w dużej mierze opiera się na bombowcach. Maszyny takie jak B‑52 czy B-2 Spirit, a wkrótce B‑21 Raider, zapewniają bezprecedensową elastyczność operacyjną. Wszystko dzięki temu, że mogą być rozmieszczane z wyprzedzeniem lub łatwo wycofane z misji. Dodajmy do tego fakt, że wykorzystują pociski manewrujące, a więc broń, która potrafi uderzać z setek kilometrów, omijając systemy obronne przystosowane głównie do zagrożeń balistycznych. Tyle tylko, że aktualnie Amerykanie nie mają zbyt nowoczesnego arsenału tego typu, choć jest to już najwyraźniej kwestia czasu.

Czytaj też: Nowoczesna broń Chin wyprzedza amerykańskie technologie o lata. Typ 625E działa całkowicie autonomicznie

Po dekadach używania starzejących się pocisków AGM‑86B ALCM oraz wycofanego już z użytku AGM‑129, Siły Powietrzne USA oficjalnie pochwaliły się pierwszymi grafikami koncepcyjnymi nowej generacji nuklearnego pocisku manewrującego AGM‑181A, który jest również znany jako Long‑Range Standoff (LRSO). Pocisk ten ma trapezoidalny kadłub typu stealth oraz dodatkowo minimalizujący sygnaturę radarową odwrócony układ usterzenia, przypominający m.in. konstrukcję AGM‑158 JASSM. Za jego produkcję odpowiada z kolei firma Raytheon, która zgarnęła w lipcu 2021 roku kontrakt na budowę tego rodzaju uzbrojenia, które ma być kompatybilne zarówno z B‑52J, jak i z niewykrywalnym B‑21A.

Czytaj też: Bombowiec, który chciał być myśliwcem. Oto czym Chiny chcą podbić świat

AGM-181A Long-Range Standoff Weapon (LRSO)

Zasięg LRSO jest utajniony, ale wspomina się o możliwości uderzania w cele oddalone o 2400-2500 kilometrów po locie z prędkością poddźwiękową nawet w “trudnym środowisku”, gdzie trwa walka elektroniczna. Głównym elementem tego pocisku jest z kolei W80-4, a więc zmodernizowana wersja głowicy termojądrowej W80-1 z czasów zimnej wojny. Została ona zaprojektowana z myślą o większym bezpieczeństwie i niezawodności, a jej moc wynosi od 5 do 150 kiloton. Za tego typu potęgę rząd USA zapłaci około 16 miliardów dolarów, uzyskując dostęp do 1020 pocisków, co sprawia, że każdy egzemplarz LRSO ma kosztować około 14 mln dolarów. Jednak tylko czas pokaże, czy te koszty uda się utrzymać, bo produkcja małoseryjna ruszy dopiero w 2027 roku, podczas gdy pełna gotowość operacyjna tej broni ma zostać osiągnięta w latach 2029–2030.

Czytaj też: Zapomniane czołgi z czasów ZSRR stają się bronią przyszłości. Uzbekistan pokazał, jak zrobić więcej za mniej

Do tej pory prace nad LRSO miały iść dosyć gładko, bo do października 2023 miało mieć miejsce co najmniej dziewięć testów (w tym cztery z napędem). Jednak budżet na rok fiskalny 2025 przyniósł cięcia w finansowaniu, co opóźniło rozwój o rok. Sam pocisk jest dla USA o tyle ważny, że poniekąd odpowiada na rosnące wyzwania stawiane przez zaawansowane zintegrowane systemy obrony powietrznej państw takich jak Chiny czy Rosja. Jego projekt znajduje się z kolei na styku dziedzictwa i innowacji. Wskrzesza bowiem koncepcje zimnowojenne (niskolecące nuklearne pociski manewrujące), ale korzysta z nowoczesnych rozwiązań stealth, odporności cyfrowej i zaawansowanej konstrukcji głowic.