Ale zamiast polować na swoje wciąż żywe ofiary w celu ich konsumpcji, boliwijski wulkan wzbudza strach na kilka innych sposobów. Badając okoliczne składy, śledząc aktywność sejsmiczną i prowadząc rozległe symulacje, członkowie zespołu badawczego doszli do pewnych bardzo istotnych wniosków. Te, jak czytamy w publikacji zamieszczonej w PNAS, można uznać za całkiem optymistyczne.
Czytaj też: To jedno z najbardziej gwałtownych zjawisk pogodowych. Naukowcy wreszcie zrozumieli jego powstawanie
Wulkany zombie nie są całkowicie martwe, ale zarazem ich aktywność okazuje się tak rzadka, że być może nigdy już się nie powtórzy. W przypadku Uturuncu mówimy o przerwie trwającej od co najmniej 250 tysięcy lat. Mimo to z dość wysoką częstością występują tam oznaki potencjalnej erupcji. Wykrywane są wstrząsy i emisje gazów, natomiast ziemia w centrum systemu wulkanicznego podnosi się względem otoczenia.
Nic więc dziwnego, że lokalni mieszkańcy mają pewne obawy co do bezpieczeństwa. Eksperci postanowili przekonać się, czy zagrożenie faktycznie istnieje. Z tego względu przeprowadzili analizy mające na celu ocenę tego, jak magma i gazy przemieszczają się pod tym południowoamerykańskim wulkanem.
Boliwijski wulkan Cerro Uturuncu jest określany mianem zombie ze względu na brak erupcji w ciągu ostatnich 250 tysięcy lat. Naukowcy chcieli się dowiedzieć, czy istnieje ryzyko powrotu takiej aktywności
Kluczowym aspektem zorganizowanych ekspertyz były dane zebrane podczas ponad 1700 trzęsień ziemi. W oparciu o te informacje naukowcy zyskali możliwość obrazowania podziemnych struktur Uturuncu z wysoką rozdzielczością. Tym sposobem doszli do bardzo istotnego wniosku: wszelkie oznaki aktywności to konsekwencja ruchu cieczy i gazu pod kraterem. Ryzyko faktycznej erupcji jest natomiast bardzo niskie.
Poza wyciągniętymi wnioskami fascynujące jest samo narzędzie, które wykorzystano do osiągnięcia tego celu. Sejsmolodzy posłużyli się wspomnianymi odczytami powstałymi w czasie trzęsień ziemi. To niczym obrazowanie ludzkiego organizmu, choć tutaj mówimy o zdecydowanie większej skali. Łącząc zgromadzone informacje z faktami na temat składu skał, a następnie prowadząc wirtualne modelowanie, autorzy najnowszych doniesień zyskali świetne rozeznanie w zachowaniu cieczy i gazów znajdujących się w zbiornikach pod kraterem.
Czytaj też: Co tu się dzieje? „Oddychająca” kopuła przykrywa superwulkan Yellowstone
Idąc tym tropem naukowcy zasugerowali, jakoby występujące tam deformacje, tj. zapadanie się ziemi w niektórych miejscach, nie były oznaką nadchodzącej erupcji. Jak podsumowują sami zainteresowani, połączenie zaawansowanych narzędzi do obrazowania geofizycznego z modelowaniem właściwości skał i ich interakcji z płynami stanowiło klucz do osiągniętego sukcesu. Przyjęta strategia mogłaby się sprawdzić w odniesieniu do ponad 1400 potencjalnie aktywnych wulkanów i wielu innych określanych mianem wulkanów zombie.