Setki lat temu przejęli go piraci. Czy to ten wrak spoczywa u wybrzeży Madagaskaru?

Madagaskar to swego czasu potencjalna polska kolonia zamorska. A jeśli już wracam do zamierzchłych czasów, to idealnie sprawdzi się w tym kontekście historia o pewnym pirackim statku. Jego wrak po niemal trzystu latach został odnaleziony u wybrzeży słynnej afrykańskiej wyspy.
Setki lat temu przejęli go piraci. Czy to ten wrak spoczywa u wybrzeży Madagaskaru?

Zdaniem archeologów zajmujących się sprawą, zatopiony okręt pierwotnie należał do rządu Portugalii. Służył do przewozu skarbów, co pozwala zrozumieć, dlaczego w pewnym momencie znalazł się na celowniku piratów. Ci przejęli go w 1721 roku, a ich skok okazał się jednym z najbardziej zuchwałych w historii żeglugi.

Odkrycie miało miejsce przed laty, dzięki czemu eksperci byli w stanie poznać kilka istotnych faktów na temat badanego obiektu. Nowe informacje w tej sprawie pojawiły się przy udziale przedstawicieli Center for Historic Ship Shwreck. To właśnie oni wysunęli bardzo interesującą teorię odnoszącą się do pochodzenia wraku.

Czytaj też: Neandertalczycy założyli fabrykę ponad 100 000 lat temu. I to u naszych sąsiadów!

Jak sugerują, miałoby chodzić o to, co pozostało po okręcie znanym jako Nossa Senhora do Cabo. Ta portugalska jednostka w trakcie swojego feralnego rejsu znajdowała się na trasie z Indii. Atak zorganizowany przez piratów zakończył się dla nich pomyślnie, a jednym z uczestników abordażu był Olivier Levasseur.

Jego postać powinna być świetnie znana każdemu, kto interesuje się historią piractwa, ponieważ Levasseur pozostawił po sobie zaszyfrowane zapiski rzekomo prowadzące do ogromnego skarbu. Jego domniemana wartość miałaby opiewać na miliard dolarów, dlatego nie powinno dziwić, iż wiele osób faktycznie próbowało zrozumieć, co chciał przekazać światu francuski pirat. 

Wrak statku znaleziony u wybrzeży Madagaskaru jest zdaniem naukowców pozostałością portugalskiego Nossa Senhora do Cabo

Jeśli zaś chodzi o potencjalnych portugalski wrak, to obecnie znajduje się on w okolicach północno-wschodniego wybrzeża Madagaskaru. Na początku XVIII stulecia, określanego mianem złotego wieku piractwa, poruszało się tamtędy wiele statków. Niewiele mniej liczne były ataki morskich przestępców, choć oczywiście nie wszystkie kończyły się korzystnie dla piratów. 

Jak wyjaśnia jeden z naukowców zajmujących się badaniem wraku, Brandon Clifford, udało się zgromadzić bardzo wyraźne dowody wskazujące na portugalską genezę tej jednostki. Obejmują one między innymi wyniki analiz zapisków historycznych, badań poświęconych artefaktom spoczywających w okolicach wraku, a także oględzin jego samego. Istotne są zdaniem ekspertów figurki i obiekty wykonane z drewna oraz kości słoniowej. Niektóre przedstawiają postać Maryi, a w innym przypadku chodzi o tablicę pokrytą złotym napisem w INRI.

Czytaj też: Po tysiącach lat odczytali tekst pochodzący z kolebki ludzkiej cywilizacji 

Według historyków mogły to być przedmioty wykonane w indyjskim Goa, ważnym miejscu z punktu widzenia portugalskich wpływów w Indiach. Towary te miały trafić z Azji do Lizbony w Portugalii. Nossa Senhora do Cabo wypłynął z Goa na początku 1721 roku. 8 kwietnia został jednak zaatakowany przez piratów, którym udało się przejąć kontrolę nad statkiem.

Miało to miejsce w okolicach francuskiej wyspy La Réunion na Oceanie Indyjskim. O wyborze celu ataku mogły przesądzić informacje o tym, że na pokładzie znajdowały się kosztowności wykonane ze złota i pereł. Wydaje się, że załoga jeszcze przed piracką ofensywą miała spore problemy, ponieważ – prawdopodobnie w celu uniknięcia zatopienia w czasie sztormu – pozbyła się części armat. Piraci mieli więc ułatwione zadanie.
Gdyby przenieść wartość transportowanego ładunku na obecne realia, to moglibyśmy mówić o skarbach wartych nawet pół miliarda złotych. Nic więc dziwnego, że piraci próbowali uciec z tym, co przejęli. Skierowali się więc w stronę Madagaskaru, gdzie ostatecznie doszło do zatonięcia Nossa Senhora do Cabo.