Wulkan Kilauea i niezwykła erupcja. Takiej sytuacji nie było od 40 lat

Hawaje to nie tylko archipelag złożony z magicznych wysp i mekka surferów, ale również miejsce, w którym znajduje się jeden z najsłynniejszych wulkanów świata. Kilauea, bo o nim mowa, doprowadził przed kilkoma dniami do erupcji, która wzbudziła masę emocji. Do sieci trafiło nagranie ukazujące towarzyszące jej wydarzenia.
Wulkan Kilauea i niezwykła erupcja. Takiej sytuacji nie było od 40 lat

Wystarczy wspomnieć, że aktywność zarejestrowana 25 maja przejawiała się między innymi wyrzutami lawy, której strumienie osiągały ponad 300 metrów wysokości! Głos w sprawie zabrali przedstawiciele USGS (United States Geological Survey), wyjaśniając, że to, co się wydarzyło, było naprawdę rzadko spotykane.

Czytaj też: Wielkie odkrycie u wybrzeży USA. Podwodne lawiny kształtują ocean od 280 tysięcy lat

Okoliczności, w jakich rozgrzana do czerwoności lawa wystrzeliwała w różne strony, były widziane po raz ostatni w latach 80. ubiegłego wieku. Mówimy o upływie około czterdziestu lat, a przecież ten hawajski wulkan do najspokojniejszych wcale nie należy. Aktywność z tego tygodnia była na tyle rozległa, by doprowadzić do wyemitowania około 75 tysięcy ton dwutlenku siarki dziennie.

Związek ten jest silnie toksyczny i często wchodzi w skład smogu powstającego na skutek spalania paliw kopalnych. Biorąc pod uwagę skalę ostatnich wydarzeń, naukowcy zestawili je z erupcją Pu’u’ō’ō, która miała miejsce od 1983 roku i zakończyła się dopiero w 2018 roku. Szczególnie efektowna była ona w pierwszych latach, gdy można było podziwiać strumienie lawy równie duże, jak obecnie. Z komunikatu wydanego przez USGS jasno wynika, że podobne fontanny były po raz ostatni widoczne w latach 1983-1986. 

Kilauea cechuje się imponującymi rozmiarami, ponieważ zajmuje około 14% powierzchni wyspy. Jego wysokość to natomiast ponad 1200 metrów nad poziomem morza. Zlokalizowany na szczycie tego wulkanu krater Halema’uma’u miał stanowić dom Pele, czyli hawajskiej bogini ognia i wulkanów. I choć mówimy o zamkniętej części tamtejszego parku narodowego, to ograniczenie dostępu postronnym ludziom niekoniecznie rozwiązuje wszystkie problemy.

Erupcja wulkanu Kilauea z tego tygodnia doprowadziła do pojawienia się strumieni lawy o wysokości przekraczającej 300 metrów

To za sprawą wspomnianych emisji dwutlenku siarki i innych szkodliwych gazów. Takowe mogą rozprzestrzeniać się na duże odległości od wulkanu, narażając na niebezpieczeństwo okoliczne gatunki – z człowiekiem włącznie. Za optymistyczny można natomiast uznać fakt, że w zasadzie nie występuje ryzyko bezpośredniego zagrożenia ludziom, tak jak miało to miejsce na przykład w czasie opłakanej w skutkach erupcji Wezuwiusza z 79 roku. 

Czytaj też: Drzewa komunikują się w niesamowity sposób. Nie sądziliśmy, że to w ogóle możliwe

Naukowcy w międzyczasie szukają sposobów na jak najskuteczniejszą identyfikację nachodzących erupcji wulkanicznych. Prawdopodobnie najnowsza propozycja w tej dziedzinie odnosi się do śledzenia z orbity okołoziemskiej rozwoju roślinności na terenach wokół wulkanów. Badania wykazały bowiem, że wyraźne zmiany wzrostu pokrywy roślinnej mogą być przejawem rosnących emisji dwutlenku węgla, który jest wykorzystywany na przykład przez drzewa w procesie fotosyntezy.