Reguły gry są następujące: przedstawiamy sylwetkę znanego przestępcy (złodzieja, aferzysty, mordercy), ale z odmienioną tożsamością – inne są personalia naszego bohatera, a także rzeczywistość historyczno-geograficzna. Zgadza się jednak modus operandi jego zbrodniczej działalności. To, co opisujemy, jest oparte na twardych faktach. Nie zdziwcie się więc, jeśli Jan Kowalski, pseudonim „Złowieszczy Brunon” mordujący kobiety na przedmieściach Katowic w latach 70. XX wieku, okaże się… Kubą Rozpruwaczem. Wy macie odgadnąć, o kogo chodzi.
Następnie wyślijcie SMS o treści FS.WS. (po kropce wpiszcie swój typ z krótkim uzasadnieniem wyboru, maks. do 160 znaków) pod numer 71001. Koszt wysłania SMS-a to 1 zł netto (1,23 zł brutto). Na SMS-y z odpowiedzią dotyczącą „Krwi w kurorcie” czekamy do 31.01.2012. Regulamin konkursu znajduje się na www.focus.pl.
Na autora najlepszego uzasadnienia czeka nawigacja samochodowa TOMTOM Start (mapa regionalna), a na pozostałych pięciu wybranych przez nas śledczych – kryminały wydane przez G+J.
Historia: Krew w kurorcie
Zbliżał się wieczór. Ośnieżone szczyty Courchevel, wznoszące się nad Trzema Dolinami, nikły powoli w mroku. Był grudzień 1959 roku – amatorzy białego szaleństwa powoli schodzili ze stoków popularnego francuskiego kurortu. Wielu z nich, niosąc na ramionach narty, kierowało się w stronę parkingu, zastawionego eleganckimi limuzynami. Wśród aut wyróżniała się czarna simca ariane – ta imponująca limuzyna o sportowych kształtach była obiektem westchnień wielu Francuzów i doskonałym argumentem przy podrywaniu kobiety. Być może takiej jak towarzyszka Jeana Bergesa, Nathalie – niespełna trzydziestoletnia szykowna dama, podążająca dwa kroki za swym znacznie starszym przyjacielem – nie była jego żoną, lecz jedynie kochanką, i to raczej weekendową. Jak zeznała później – spotykali się rzadko i nie miała pojęcia, czym tak naprawdę zajmował się jej partner.
Tymczasem Berges był jedną z gwiazd francuskiego podziemia kryminalnego – przypisywano mu nawet kierownictwo największego syndykatu zbrodni nad Loarą, określanego mianem Grupy z Cergy. To niewielkie podparyskie miasteczko było doskonałą bazą dla gangu, który prowadził swe ciemne interesy w stolicy Francji. Domeną Grupy z Cergy było paserstwo, nielegalne odzyskiwanie długów oraz fałszowanie dokumentów.
Berges, człowiek niezwykle zajęty – a jednocześnie notorycznie obawiający się o swe życie (konkurencja z Orly od dawna na niego polowała) – w Courchevel czuł się bezpiecznie. Między gangsterami istniał rodzaj niepisanej umowy, że podczas wakacji nie ma załatwiania porachunków. Bandyta też człowiek i ma prawo do wypoczynku. Berges generalnie wiedział, z czyjej strony grozi mu niebezpieczeństwo, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że w jego własnym gangu rośnie skrajnie wroga opozycja. Berges z wiekiem stawał się despotyczny i coraz trudniej było go przekonać, że czasy się zmieniają i trzeba szukać nowych form zarabiania pieniędzy. Owszem, doceniano jego wielką inteligencję, umiejętność wchodzenia w dobre układy ze światem polityki i szanowano za znajomości w świecie służb specjalnych – krążyła plotka, że on sam został wykreowany i namaszczony przez oficerów Direction de la Surveillance du Territoire (kontrwywiad cywilny) na „koncesjonowanego” mafiosa. Jednak pozostali członkowie zarządu grupy mieli dość jego twardej ręki. Młodsi nie zapomnieli mu, że kiedy trafił za paserstwo do więzienia, kierował grupą zza krat, nawet wtedy nie pozostawiając wolnej ręki swoim zastępcom.
Tak naprawdę nikt jednak nie zdołał wyjaśnić do końca tego, co się wydarzyło 5 grudnia 1959 roku – wiadomo, że na parkingu, tuż przy simce, pojawiło się dwóch młodych mężczyzn. Berges i jego przyjaciółka akurat wyszli z pobliskiego pensjonatu i zamierzali gdzieś się udać. Gdzie? Tego raczej się nie dowiemy. Gangster otworzył drzwi simki i zamierzał siąść za kierownicą, gdy jeden z nieznajomych (czy na pewno?) wyciągnął rewolwer i oddał do Bergesa trzy strzały. Szef Grupy z Cergy padł na śnieg bez życia. Śledczy ustalili później, że tuż przed egzekucją zamachowcy zadzwonili na pogotowie ratunkowe z informacją o ciężkim przypadku w zupełnie innej części miasta. Chodziło o to, aby ranny Berges nie miał szans na ratunek.
Szybko na miejscu zdarzenia pojawiła się policja – gdy funkcjonariusze zbliżali się do Nathalie, ta doskoczyła do trupa, z kieszeni jego marynarki wyciągnęła jakiś list i wepchnęła go sobie do ust. Policja nigdy nie ustaliła, co było treścią listu, ale nie ulega wątpliwości, że chodziło o tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Może była to lista dłużników, a może spis skorumpowanych polityków? Z pewnością Berges, obracający się w rozmaitych środowiskach, wiedział dużo. Być może za dużo. Ale chyba nie dlatego zginął – po prostu padł ofiarą wewnętrznej wojny we własnym gangu. Zagryzły go młode wilki…