Każdy niewykorzystany urlop wypoczynkowy z danego roku automatycznie staje się urlopem zaległym w roku kolejnym. Dotyczy to wszystkich dni z 2024 roku, które nie zostały wykorzystane do końca grudnia. Kodeks pracy wyraźnie zobowiązuje pracodawców do udzielenia pracownikowi takiego urlopu najpóźniej do 30 września 2025 roku. Ważny szczegół: wystarczy, że urlop zacznie się w tym terminie. Jeśli pracownik wyjdzie na wolne dokładnie 30 września, pracodawca uniknie problemów, a pracownik wyjdzie na zero.
Co ważne, jeśli pracodawcy zaniedbają ten obowiązek, grożą im dotkliwe kary – nawet do 30 000 złotych. Gdy pracownik staje okoniem, szef może po prostu… wysłać go na przymusowy urlop. Brzmi kontrowersyjnie? W polskim prawie to standardowa procedura. Lepiej jednak dogadać się z „górą” i wybrać zaległe dni na kompromisowych warunkach.
Czytaj też: Dyplom to nie gwarancja pracy. Bezrobocie wśród absolwentów niepokojąco rośnie
Szef może zaplanować ci urlop
Niewybranie zaległego urlopu prowadzi do interesujących konsekwencji. Dla pracownika mogą one nie być odczuwalne od razu, chyba że doprowadzą do konfliktu w pracy. Jednak warto pamiętać, że osoba wypoczęta i bez stresu lepiej się czuje i wydajniej pracuje. Urlop ma pozytywny wpływ na nasze zdrowie, samopoczucie i relacje. Na szczęście już minęły czasy, w których pracownik unikający urlopu był ceniony bardziej od tego, który więcej wypoczywa.
Jeśli pracownik odmawia wykorzystania zaległych dni na własnych warunkach, pracodawca może jednostronnie wyznaczyć mu termin urlopu – i to bez pytania o zgodę. Potwierdziło to orzecznictwo Sądu Najwyższego. Szczególnie we wrześniu, gdy termin ostateczny wisi w powietrzu, pracodawcy często korzystają z tego prawa. Choć w teorii powinni uwzględniać wnioski pracowników, termin ustawowy jest świętością. Oczywiście, porozumienie zawsze lepsze od rozkazu, ale gdy dialog zawodzi, szef ma pełne prawo postawić na swoim.
Zaniedbanie obowiązku udzielenia zaległego urlopu do 30 września to prosta droga do kłopotów dla pracodawcy. Grozi za to grzywna od 1 000 do 30 000 złotych. Państwowa Inspekcja Pracy odnotowuje coraz więcej skarg w tej sprawie. To właściwie dobry znak – Polacy coraz lepiej znają swoje prawa także w pracy i nie boją się ich egzekwować.
Czytaj też: Ponad 2 tysiące złotych na zatrudnienie pracownika po pięćdziesiątce. Nowe prawo już obowiązuje
Dla pracowników jest jeszcze jednak dobra wiadomość: niewykorzystany urlop zaległy nie przepada jak kamień w wodę. Staje się po prostu roszczeniem, które przedawni się dopiero po trzech latach od terminu wymagalności. W praktyce urlop z 2024 roku „przepadnie” dopiero 1 października 2028 roku. Na tej samej zasadzie 1 października 2025 stracą ważność dni wolne z 2021 roku, których nie wykorzystano do końca września 2022 r.
Specyficzne zasady dotyczą urlopu na żądanie (do 4 dni rocznie). Jeśli nie został wykorzystany, przechodzi na kolejny rok jako zwykły urlop zaległy. W tej sytuacji jednak traci przywilej „na żądanie” – nie można już wyjść z pracy z dnia na dzień. Co istotne, Państwowa Inspekcja Pracy podkreśla, że pracodawca nie może wymusić wykorzystania tych zaległych dni do września. Powinny być brane łącznie z urlopem za bieżący rok.
Są też sytuacje wyjątkowe: choroba, kwarantanna czy ćwiczenia wojskowe to legalne powody, by przesunąć termin urlopu.
Mimo że system wydaje się chronić pracowników, przymusowy urlop bywa rozwiązaniem siłowym. Pracodawcy mają trudny orzech do zgryzienia: ryzykują kary lub muszą „wyrzucać” ludzi z miejsca pracy. Na rozpracowanie tego problemu zostały już tylko dwa miesiące, a w powietrzu wiszą kontrole PIP. Warto sięgnąć po kalendarz jak najszybciej.