Naukowcy mają w planach zamrożenie biegunów. Jak i po co chcą tego dokonać?

Kiedy globalne temperatury zaczynają wymykać się spod kontroli, ekspertom przychodzą do głowy najróżniejsze pomysły. Jeden z takowych zakłada, że w opanowaniu zmian klimatu mogłoby pomóc… zamrożenie biegunów.
Naukowcy mają w planach zamrożenie biegunów. Jak i po co chcą tego dokonać?

Dokładny plan wyjaśniający, jak miałoby się to stać został zaprezentowany na łamach Environmental Research Communications i sugeruje, że odrzutowce podobne do zmodyfikowanego amerykańskiego KC-135R mogłyby rozpylać w atmosferze mikroskopijne cząsteczki aerozolu. W efekcie miałoby dojść do ponownego zamrożenia obu biegunów, a taka metoda byłaby stosunkowo tania w realizacji i możliwa do wykorzystania.

Czytaj też: Największe jezioro w Chinach wysycha. Na zdjęciach widać, co się z nim stało w ciągu 2 miesięcy

Dokładniej rzecz biorąc, w misji miałaby wziąć flota składająca się ze 125 jednostek SAIL-43K, których zadaniem byłoby rozrzucanie cząsteczek dwutlenku siarki. Wyemitowane na wysokości 13 kilometrów i szerokości geograficznej 60 stopni na północ i południe mogłyby doprowadzić do schłodzenia tych terenów o dwa stopnie Celsjusza i to w ciągu zaledwie jednego roku. W konsekwencji tereny położone na północnych i południowych krańcach naszej planety powróciłyby do średnich temperatur sprzed epoki przemysłowej.

Zamrożenie biegunów miałoby doprowadzić w ich obrębie do spadku temperatur o 2 stopnie Celsjusza

Ze względu na wyższą dostępność lotnisk na półkuli północnej, realizacja całego przedsięwzięcia byłaby tam łatwiejsza niż na południu. Wystarczy dodać, iż Anchorage posiada trzy pasy startowe o długości ponad trzech kilometrów i znajduje się na odpowiedniej szerokości geograficznej. W przypadku drugiego z biegunów najbliższe nadające się lotniska znajdują się w Chile i Argentynie. Trudno jednak znaleźć bardziej optymalne rozwiązanie.

Nie to wydaje się natomiast największym problemem. Istnieją bowiem obawy o nieprzewidziane konsekwencje tego typu działań. Kiedy eksperyment laboratoryjny nie przebiega tak, jak oczekiwano, skutki nie będą dotkliwe. Gdy w grę wchodzi jednak funkcjonowanie całej planety i występującego na niej życia, to stawka okazuje się znacznie większa. O tym, że działania są konieczne niech świadczy fakt, iż bieguny ocieplają się kilkukrotnie szybciej niż średnia globalna. W ostatnich latach coraz częściej zdarzały się rekordowe fale upałów zarówno w Arktyce, jak i na Antarktydzie.

Czytaj też: Rafa na pustyni? Aż trudno uwierzyć, co tam znaleziono

Na uwagę zasługuje też szacowany koszt opisywanego rozwiązania. Zgodnie z udostępnionymi informacjami, realizacja subpolarnego programu kosztowałaby około 11 miliardów dolarów rocznie. Byłoby to mniej niż jedna trzecia kosztów schłodzenia całej planety o 2 stopnie Celsjusza z wykorzystaniem innych metod, zakładających na przykład wychwytywanie dwutlenku węgla.