Czy litera „E” zawsze oznacza niebezpieczną chemię? Zdziwisz się

E-234 na śniadanie? E-280 z obiadem? E-350 wraz z kolacja? Smacznego. Nie ma się czego bać. Wiele z dodatków do żywności kryjących się pod symbolem „E” to zwykłe naturalne dodatki, z którymi mamy do czynienia na co dzień w owocach, mięsie czy nabiale.
Czy litera „E” zawsze oznacza niebezpieczną chemię? Zdziwisz się

Zwykle do produktów z dużą zawartością „E” na etykietce podchodzimy nieufnie. Sądzimy, że są trujące i niebezpieczne dla zdrowia. „Tymczasem wiele kryjących się pod nimi substancji występuje w nieprzetworzonych, naturalnych produktach. Są to np. algi, wodorosty czy owoce”– powiedziała Małgorzata Borkowska z Koła Naukowego Technologów Żywności Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

– Nielubiana przez nas litera “E” oznacza po prostu przymiotnik “europejski”. Z kolei swoje numerki zyskały dlatego, by można je było łatwiej od siebie odróżnić. Wszystkich +E+ naliczono około 2 tysięcy – podkreśliła.

Spotykana np. podczas śniadania E-234 to nizyna, substancja konserwująca i antybiotyk wytwarzany przez bakterie. Zjadamy ją z serem, serkami topionymi, śmietanką, owocami w puszce. W jogurtach, napojach mlecznych często występuje E-120 czyli koszenila, naturalny barwnik czerwony pozyskiwany z owadów.

E-280, najczęściej możemy zjeść z obiadem. Jest to naturalny kwas propionowy, w małych ilościach obecny w wielu produktach. Czasem w dużych stężeniach wytwarzany jest przez bakterie w produktach poddanych fermentacji. Można go znaleźć w mięsie, pizzy czy pieczywie.

E-350, który często zjadamy na kolację, to jabłczan sodu, naturalny kwas występujący w owocach. Występuje w dżemach, napojach bezalkoholowych, wyrobach cukierniczych. E-300 to kwas askorbinowy, czyli zwykła witamina C.

 Z czystym sumieniem możemy też sięgać po E-100, czyli kurkuminę – naturalny barwnik i składnik m.in. popularnej przyprawy curry. Z kolei E-150 to karmel, czyli zwykły cukier poddany działaniu wysokiej temperatury, stosowany do produkcji słodyczy i również jako barwnik. 

Niewielu wielbicieli parmezanu, suszonych pomidorów czy sosu sojowego wie, że ich ulubione produkty zawierają mnóstwo E-621 – glutaminianu sodu. Powstaje w nich naturalnie i w dużym stopniu właśnie jego obecność sprawia, że te produkty tak bardzo nam smakują. E-440a to z kolei pektyna, czyli naturalny środek zagęszczający, występujący w wielu owocach. Octan sodowy wszystkim bardzo źle się kojarzy, ale jest to zwykły ocet. Bakterii kwasu mlekowego używamy do kiszenia kapusty czy ogórków, a one też mają swój numerek w świecie dodatków “E”.

– Wśród dodatków “E” są też oczywiście składniki syntetyczne, substancje powstające w drodze różnych reakcji chemicznych. Właśnie te syntetyczne składniki można uznać za szkodliwe dla zdrowia – podkreśla członkini Koła Naukowego Technologów Żywności SGGW.

 Jednak wpływ syntetycznych dodatków odczulibyśmy dopiero, gdybyśmy codziennie jedli ich bardzo dużo. – Ich zła sława wynika w dużej mierze z tego, że zostały źle nazwane. Gdyby miały swoje nazwy, a nie tylko suche numerki, to byłoby zupełnie inaczej. One bardzo wpływają na wyobraźnię – powiedziała Borkowska.

 Nazwę “E” zatwierdził Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności – European Food Safety Authority (EFSA). Z kolei nad tym, by konserwanty i inne dodatki do żywności były bezpieczne, czuwa Wspólny Komitet Ekspertów FAO/WHO ds. Dodatków do Żywności (JECFA) i Komisja Kodeksu Żywnościowego (CODEX Alimentarius).

(Źródło: http://www.naukawpolsce.pap.pl/)