Kapibary to ryby i głosu nie mają. Ale smakują jak tuńczyk

Kapibary to największe gryzonie na świecie. Innego zdania jest Watykan, który od lat klasyfikuje je jako… ryby. Ale właściwie dlaczego? Jest w tym więcej sensu, niż się niektórym wydaje.
Kapibary /Fot. Pixabay

Kapibary /Fot. Pixabay

Kapibara należy do rzędu gryzoni, podobnie jak myszy, szczury czy świnki morskie. Jako pierwszy zwierzę to opisał szwedzki przyrodnik Karol Linneusz w drugiej połowie XVIII w. Przez wiele lat uważano ją za jeden z gatunków… świń. Do dzisiaj w niektórych częściach świata jest nazywana świnią wodną. Warto jednak wspomnieć, że w języku guarani słowo “kapibara” oznacza stworzenie żywiące się trawami.

Czytaj też: Makaki łowią ryby. Przypuszczenia naukowców wreszcie potwierdzone

Kapibary wywodzą się z Ameryki Południowej, w naturze występują głównie w lasach równikowych i monsunowych Kolumbii, Brazylii i Wenezueli. Można je spotkać również w Argentynie i Urugwaju, bo łatwo przystosowują się do nowych warunków. Zwierzęta te trzymają się blisko ludzkich osad, gdzie mają zapewnione pożywienie i są chronione przed drapieżnikami. Są roślinożerne, a przy tym wyjątkowo “wybredne” – zadowoli je tylko kilka gatunków roślin, przez co często niszczą uprawy człowieka. Z tego powodu niektórzy uważają je za szkodniki.

Kapibary to ryby? Ale o co chodzi?

Kapibary świetnie pływają i wydają się cieszyć czasem spędzonym w wodzie. Potrafią wstrzymać oddech przez ok. 5 minut, a często w wodzie lub na brzegach rzek wylegują się i spędzają tam duże części dnia. W sytuacji zagrożenia potrafią błyskawicznie zniknąć pod wodą, gdyż mają opływowe kształty ciała i błoniaste łapy. Zdecydowanie jednak nie są rybami. Dlaczego zatem Watykan tak je określa?

Kapibary są świetnymi pływakami, ale do ryb im daleko /Fot. Pixabay

W ubiegłym roku stan Kalifornia oznaczył pszczoły jako ryby i chociaż brzmi to jak żart, w świetle prawa jest to prawidłowa definicja. Wszystko przez zapisy w Kalifornijskim Akcie o Gatunkach Zagrożonych, który zakazuje importu, eksportu, posiadania, nabywania, sprzedaży i zabijania ok. 250 gatunków roślin i zwierząt, m.in. ssaków, płazów i ryb. Nie ma wśród nich jednak owadów. Aby dołączyć do niej kilka gatunków pszczół, postanowiono je zaliczyć do ryb. To sprytne obejście niedoskonałych zasad. Łatwiej było zmienić klasyfikację pszczół niż treść całej ustawy.

Czytaj też: Ryby z genem aligatora stworzone w USA. Czy trafią do sprzedaży?

Nagiąć zasady postanowił także Watykan odnośnie kapibar, ale bynajmniej nie dla “dobra” tych gryzoni, a ludzi. Kapibary oznaczono jako ryby, aby mogły one być zjadane przez chrześcijan w czasie Wielkiego Postu.

W średniowieczu jedzenie mięsa niektórych zwierząt nie było dozwolone w tym okresie, który upamiętnia spędzenie przez Jezusa 40 dni na pustyni. Po kolonizacji obu Ameryk przez europejskich osadników, duchowni w Wenezueli napisali do Watykanu z pytaniem, czy to “nowe stworzenie” – z niezwykłymi nogami i rybim smakiem – może być sklasyfikowane jako ryba, aby mogli nadal jeść je w okresie Wielkiego Postu. Watykan przychylił się do ich prośby w 1784 r., a gryzoń otrzymał status ryby. Tak jest do dzisiaj.