
Svælget 2 to prawdziwy kolos
Statek mierzy około 28 metrów długości, 9 metrów szerokości i 6 metrów wysokości. Jego pojemność ładunkowa szacowana na 300 ton stawia go w gronie prawdziwych gigantów swojej epoki. Dla zobrazowania skali, archeolodzy porównują go do nowoczesnego kontenerowca Emma Maersk.
Odkrycie to kamień milowy dla archeologii morskiej. To największa koga, jaką znamy, i daje nam wyjątkową okazję do zrozumienia zarówno konstrukcji, jak i życia na pokładzie największych statków handlowych średniowiecza – tłumaczy Otto Uldum z Muzeum Statków Wikingów
Stan zachowania wraku jest wyjątkowy. Prawa burta, od stępki po reling, przetrwała w całości dzięki ochronnemu piaskowi. To coś niespotykanego w przypadku tego typu jednostek. Na odkrycie szczegółów składało się 289 nurkowań, z których każde przynosiło nowe informacje. Badania drewna ujawniły zaskakującą historię budowy. Svælget 2 został skonstruowany w Holandii, choć z użyciem materiałów z odległych regionów. Deski dębowe pochodziły z Pomorza, czyli dzisiejszej Polski, podczas gdy szkielet statku wykonano z drewna holenderskiego. To wyraźny ślad po skomplikowanych sieciach handlowych i specjalizacji w średniowieczu.
Kogi, takie jak Svælget 2, zrewolucjonizowały transport, umożliwiając masowy przewóz towarów codziennego użytku. Co ciekawe, statek nie został zbudowany z myślą o trwałości. Deski były średniej jakości, a niektóre pękały już podczas konstrukcji. Wszystko wskazuje na to, że była to inwestycja nastawiona na szybki zwrot: jednostka mogła się spłacić po zaledwie jednym lub dwóch rejsach.
Życie na pokładzie
Dzięki doskonałemu stanowi wraku udało się odtworzyć elementy życia załogi. Po raz pierwszy znaleziono tak dobrze zachowane części takielunku. Jeszcze cenniejsze jest odkrycie pozostałości drewnianego zamku rufowego, czyli konstrukcji znanej dotąd głównie z przekazów ikonograficznych. Zapewniał on marynarzom schronienie przed żywiołem. Na pokładzie znajdowała się również murowana kuchnia, najwcześniejsza jaką odkryto w duńskich wodach, co pozwalało na przyrządzanie gorących posiłków. Wśród znalezisk są też przedmioty codziennego użytku: garnki, misy, buty, grzebienie czy paciorki różańca. Brak śladów ładunku lub walki sugeruje, iż statek najprawdopodobniej zatonął podczas sztormu, być może w drodze po nowy towar. Budowa i operowanie takim statkiem wymagały zaawansowanej organizacji, kapitału i specjalistycznej wiedzy.
Czytaj też: Tysiące zabytków z czasów wikingów na Srebrnej Górze. Na polskiej wyspie doszło do sensacji archeologicznej
Wymagało to społeczeństwa, które mogło finansować, budować i wyposażać te ogromne statki, które służyły średniowiecznym potrzebom eksportu i importu na duże odległości – dodaje Uldum
Odkrycie było możliwe dzięki pracom związanym z budową Lynetteholm. Obecnie wrak przechodzi konserwację w Muzeum Narodowym w Brede, a Muzeum Statków Wikingów w Roskilde przygotowało specjalną wystawę. Jak widzimy dzięki dokonanemu odkryciu, korzenie globalnej wymiany handlowej sięgają czasów, które często postrzegamy jako mniej rozwinięte. To świadectwo pomysłowości i przedsiębiorczości ludzi sprzed setek lat, którzy w poszukiwaniu zysku potrafili tworzyć technologie oraz sieci na niespotykaną wcześniej skalę.