Niech żyje pesymizm! „To świetna strategia na trudne czasy, na kryzys”

Masz dość udawania, ze wszystko idzie świetnie? Nie martw się, pesymizm to wbrew pozorom świetna strategia na kryzys.
Niech żyje pesymizm! „To świetna strategia na trudne czasy, na kryzys”

Wychodzisz z gabinetu lekarskiego, rokowania – kilka miesięcy życia. Jak je spędzisz? Zamartwiając się, biorąc nadgodziny w biurze, kłócąc się z administracją budynku, w którym mieszkasz? Czy może jednak żyjąc w pełni, realizując odkładane od dzieciństwa marzenia, kochając bez pośpiechu? „Moja rozpasana wyobraźnia podpowiada mi zawsze najgorsze obrazy” – mówi „Focusowi” piosenkarka Katarzyna Nosowska.

„Nie istnieje katastrofa, forma cierpienia, której nie przerobiłabym w głowie. Jestem przygotowana na najgorsze i jeśli pojawia się coś ciut lepszego niż to, co wymyśliłam, to jestem szczęśliwa. I to jest idealna, autentyczna radość. Cenię sobie takie myślenie, ono pomaga mi żyć, cieszyć się tym, co mam” – dodaje wokalistka, spełniona matka, dla niektórych pesymistka.

 

Jak tarcza

Sposób myślenia, o którym opowiada Katarzyna Nosowska, psychologia nazywa pesymizmem defensywnym. To skłonność do drobiazgowego, niekiedy przesadnego przewidywania przeciwności, które mogą się pojawić. Tworzenie czarnych scenariuszy przygotowuje do lepszego wykonania praktycznie każdego zadania. Kluczową zasadą przy projektowaniu reaktorów jądrowych jest pesymizacja, czyli analiza tego, co się stanie, gdy awarii ulegną urządzenia zabezpieczające reaktor przed… awarią.

Potocznie rozumiany pesymizm postrzegany jest jako samo zło: oznacza negatywne nastawienie, przeszkadza w realizacji marzeń, demotywuje, skazuje na bierność i apatię. Tyle że ten opis pasuje raczej do zaawansowanej depresji lub pesymizmu dyspozycyjnego, czyli skrajnej odmiany pesymizmu. Dotknięte nim osoby przestają wierzyć w powodzenie jakichkolwiek swoich działań, więc się poddają i ich nie podejmują.

Tymczasem pesymizm defensywny nie jest chorobą ani stałą cechą, lecz jednym ze sposobów radzenia sobie w życiu. W kryzysie jest jak tarcza, która chroni i ułatwia walkę. „Pesymizm defensywny jest strategią radzenia sobie z negatywnymi emocjami, głównie z lękiem. Nie oznacza bierności, przeciwnie – idą za nim konkretne działania. Zakładam, że może być wyjątkowo trudno, więc muszę szukać nadzwyczajnych środków zaradczych” – wyjaśnia dr Magdalena Nowicka, wykładowczyni. „Taki pesymizm pomaga znaleźć rozwiązanie, a najczęściej nawet kilka” – dodaje.

 

Patologiczny optymizm

Polacy słyną z kultury narzekania. Stąd zmasowany atak wydawców, oferujących dziesiątki optymistycznych książek o pożytkach z pozytywnego myślenia. Zamiast jednak uczyć się, jak w siedem dni uleczyć związek, a w pięć kolejnych zostać szczęśliwym pracownikiem korporacji, warto zrozumieć korzyści, jakie daje nam postawa, którą już mamy, czyli pesymizm defensywny. 

Skrajny pesymista uważa że jest tylko bezwolną ofiarą działań innych i nic od niego nie zależy. Nas jednak cechuje raczej pesymizm defensywny, za którym idzie konkretne działanie. Polacy narzekają. W ten werbalny, bezpieczny sposób zmniejszamy napięcie emocjonalne, ale to, co mówimy, niekoniecznie jest opowieścią o rzeczywistości.

 

„Pesymizm to świetna strategia na trudne czasy, na kryzys” – mówi dr Magdalena Nowicka. „Pesymista unika ryzyka, więc nie naraża się na stratę”. Świadomość trudniejszych chwil albo nawet lat, które się zbliżają, powoduje, że rozsądniej podchodzimy do decyzji podejmowanych w teraźniejszości i do planowania przyszłości. Coraz częściej pesymizm (optymizm zresztą też) postrzegany jest nie jako wrodzona cecha osobowości, lecz raczej jako nastawienie, które możemy przyjąć w zależności od okoliczności. Dotychczas psychologia pozytywna przekonywała jednak przede wszystkim, że warto być optymistą (Martin Seligman, guru tej dziedziny, radził nawet, jak się optymizmu nauczyć).

I rzeczywiście, badania pokazują, że optymiści żyją dłużej, są zdrowsi, więcej zarabiają, a nawet mają więcej przyjaciół. W efekcie zostaliśmy zasypani poradnikami, które już nie tyle polecają, ile wręcz nakazują bycie optymistą. Księgarnie puchną więc od książek psychologicznych, z których okładek terroryzują nas osoby z szerokim hollywoodzkim uśmiechem. Tymczasem optymizm może być i coraz częściej staje się… patologiczny. Optymiści częściej podejmują ryzykowne zachowania, zarówno w sferze ekonomicznej czy zawodowej, jak i emocjonalnej. Patologiczny optymista częściej ignoruje zalecenia lekarzy, bo towarzyszy mu nierealistyczne przekonanie: „mnie to nigdy nie spotka” – „to”, czyli śmiertelna choroba czy wypadek.

Jak pokazują badania, optymistyczni motocykliści częściej jeżdżą bez kasków, a optymistyczne studentki częściej zachodzą w niepożądaną ciążę. „Ludziom się wydaje, że optymizm jest atrakcyjny, lubimy o nim czytać, ale w rzeczywistości pesymizm i optymizm, czyli dwa różne typy nastawienia, mogą przynieść zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje” – dodaje Magdalena Nowicka. Z badań Charlesa Carvera z University of Miami i Michaela Scheiera z Pittsburgh Mind-Body Center wynika, że optymizm i pesymizm to nie są dwa bieguny tego samego wymiaru. Bycie pesymistą nie wyklucza optymistycznego nastawienia w konkretnych sytuacjach, i odwrotnie. Cnota ostroznosci „Badałam zawodowych kierowców. Okazuje się, że pesymiści jeżdżą wolniej, podejmują znacznie więcej bezpiecznych zachowań na drodze” – tłumaczy dr Nowicka.

 

„W sytuacjach ryzykownych osoby pesymistyczne podejmują decyzje rozsądniejsze, bardziej racjonalne”. Defensywny pesymista jest czujnym obserwatorem tego, co dzieje się w świecie zewnętrznym (wzrost bezrobocia, epidemia grypy) i wewnętrznym (kołatanie serca, ból brzucha). Zbiera informacje i tworzy scenariusze dotyczące tego, co może się wydarzyć. W tym samym czasie patologiczny optymista mówi sobie, że wszystko będzie dobrze, i wyznacza, niekiedy kosztem zdrowia, kolejne cele, natomiast dyspozycyjny pesymista kładzie się do łóżka i czeka na śmierć (trzymając w ręku zapas chusteczek higienicznych). Pesymista defensywny spodziewa się tego, że sytuacja na rynku może się zmienić i straci pracę, a kołatanie serca odczytuje jako zapowiedź choroby.

Na początku narzeka na sytuację, później analizuje możliwy rozwój wydarzeń, szpera w internecie, radzi się znajomych, a w końcu trafia do specjalisty. Motywowany obawami rozwiązuje problem już w zarodku. „Osoby nastawione pesymistycznie bardziej dbają o zdrowie, częściej podejmują badania profilaktyczne, bo wyżej oceniają ryzyko, że mogą zachorować” – dodaje dr Nowicka. Trochę pesymizmu nie zawadzi również, gdy grozi nam zwolnienie albo gdy szukamy nowej pracy. Optymista wierzy, że sobie poradzi, rozsyła przygotowane CV i czeka. Osoba, która zakłada, że na rynku pracy jest trudno, a znalezienie interesującej posady będzie wyjątkowo ciężkie, najprawdopodobniej podejmie wyjątkowe działania, by ową pracę zdobyć. Defensywny pesymista jest twórczy, odrzuca proste działania, ponieważ nie wierzy, że wystarczą.

 

Szofer zmiany

To prawda, że inspirują nas przede wszystkim marzenia. Ale impulsem do działania bywa również frustracja. „Przekonanie, że może być lepiej, jest cechą optymistów. Oni są siłą napędową zmiany. Pesymiści są z kolei jej szoferami” – komentuje Emil Osiewicz, doradca zawodowy i kierownik projektów w zakresie transformacji biznesowej. „Z doświadczenia wielu firm, z którymi współpracowałem, wynika, że bez racjonalnego, chłodnego, często hamującego głosu pesymistów nie ma mowy o prawidłowym zaplanowaniu i wprowadzeniu zmian”.

To skłonni do narzekania pesymiści są przecież mistrzami w wyławianiu tego, co trzeba poprawić. To oni również, negując proponowane rozwiązania, są pierwszymi recenzentami reform. „Drugim jest rzeczywistość i wtedy często jest już za późno na korekty” – dodaje Osiewicz. Pesymizm może mieć także pozytywne skutki emocjonalne, o czym na łamach „Journal of Personality and Social Psychology” napisali psychologowie James Shepperd, Judith Ouellette i Julie Fernandez.

 

Sprawdzali oni, jak czują się studenci przed bardzo ważnym egzaminem. Najpierw przebadali ich miesiąc przed terminem. Okazało się, że optymistycznie nastawieni czuli się świetnie, dużo lepiej niż pesymiści. Naukowcy wrócili do badanych bezpośrednio przed egzaminem. I wtedy, o dziwo, bilans emocjonalny był na korzyść pesymistów! Pesymizm pomaga bowiem w opanowaniu lęku, zaakceptowaniu sytuacji, na którą nie mamy wpływu. Dzięki niemu w momencie, gdy ma mnie spotkać coś złego lub stresującego, nie wypieram tego, nie udaję, nie zakłamuję rzeczywistości.

„Poza tym pesymiści lepiej reagują na negatywne informacje zwrotne” – dodaje dr Magdalena Nowicka. Warunkiem zdrowia psychicznego i poczucia szczęścia nie jest ciągłe utrzymywanie pozytywnego nastroju – bo taki stan nazywa się patologią, optymistyczną, ale wciąż patologią. Podobnie negatywny wpływ ma czarnowidztwo, negowanie sensu jakichkolwiek działań i idący za tym brak motywacji i otwartości, czyli pesymizm dyspozycyjny. Najlepiej byłoby się nauczyć wybierać strategię odpowiednią do okoliczności: w razie potrzeby zakładać albo różowe, albo niebieskie okulary. „Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że jestem pesymistką, bo nie wiem, czy w ogóle wierzę w pesymizm” – komentuje Katarzyna Nosowska. „Ale wiem, że negatywne myśli pomagają mi czuć się szczęśliwą, chociażby wtedy, gdy się nie spełniają”.

 

DLA GŁODNYCH WIEDZY

Dariusz Dolinski, „O tym, co pozytywnego może wyniknąć z narzekania”, w: „Jak Polacy przegrywaja, jak Polacy wygrywają” pod red. M. Drogosza, Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005 – m.in. o badaniu, które pokazało, że Polacy zwykle czują się gorzej niż zwykle.