Elektryczne samochody są starsze, niż myślisz. Historia pierwszego z nich daje lekcję na przyszłość

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego rozwiązania technologiczne mają tendencję do powracania? Historia transportu to fascynująca opowieść o tym, jak pozornie nowe pomysły często okazują się zmodyfikowanymi wersjami starych koncepcji. Współczesny zachwyt nad elektromobilnością ma swoje korzenie w czasach, gdy ulice miast tonęły w zupełnie innych problemach niż dzisiejsze zanieczyszczenie powietrza.
...

Pojazdy elektryczne miały swoje pięć minut

Wielkie metropolie końca XIX wieku zmagały się z prawdziwą plagą sanitarną. Londyn przełomu wieków borykał się z ogromnym wyzwaniem z zakresu czystości, mając do utylizacji dziennie około 3 miliony kilogramów końskich odchodów. Problem dotyczył wszystkich większych miast zachodniego świata, gdzie transport konny generował niewyobrażalne dziś ilości bioodpadów.

Z wyjątkiem bardzo nielicznych ulic, wszystkie ulice są jedną masą cuchnącego, obrzydliwego brudu, który w niektórych miejscach jest spiętrzony tak wysoko, że czyni je prawie nieprzejezdnymi dla pojazdów – czytamy w relacji sprzed lat

Czytaj też: Tesla pokazała nowy produkt. “Król Twittera” ma chrapkę na kolejny tytuł

Statystyki były przerażające. W Nowym Jorku notowano 20 tysięcy zgonów rocznie spowodowanych chorobami rozprzestrzeniającymi się przez skażony brud. Epidemia grypy końskiej w 1872 roku ujawniła całkowitą zależność społeczeństwa od zwierzęcej siły pociągowej, paraliżując transport w wielu amerykańskich miastach. Elektryczne rozwiązania początkowo świetnie radziły sobie z miejskimi wyzwaniami. W 1897 roku samochody na prąd stały się najlepiej sprzedającym się typem aut w Stanach Zjednoczonych. Dwa lata później Electric Vehicle Company osiągnęła status największego producenta w USA, choć krótko utrzymała tę pozycję. Firma próbowała zmonopolizować transport miejski poprzez elektryczne taksówki zwane Electrobats. Niestety, ambitny projekt upadł głównie z powodu błędów zarządczych i finansowych kontrowersji.

Dlaczego benzyna wygrała pierwszą rundę?

Kluczowym problemem ówczesnych elektryków były akumulatory. Ciężkie i mało pojemne, skutecznie ograniczały zasięg tych pojazdów. Nawet tak znani wynalazcy jak Henry Ford i Thomas Edison musieli porzucić swoje projekty taniego samochodu elektrycznego z powodu technologicznych ograniczeń.

Problem polegał dotychczas na zbudowaniu lekkiego akumulatora, który działałby na duże odległości bez ładowania – wyjaśniał Ford

Nie bez znaczenia okazały się również społeczne postrzeganie technologii. Pojazdy elektryczne zyskały etykietę “samochodów dla kobiet” ze względu na łatwość obsługi i ograniczony zasięg. Tymczasem spalinówki postrzegano jako “maszyny przygodowe” oferujące wolność i możliwość dalekich podróży. Dzisiejszy renesans elektromobilności zawdzięczamy głównie postępowi w technologii akumulatorów. Rozwój ogniw litowo-jonowych zrewolucjonizował możliwości pojazdów elektrycznych, choć wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Transport drogowy generuje obecnie 15% globalnych emisji CO2, co stanowi poważne wyzwanie środowiskowe.

Mimo optymistycznych prognoz, elektryfikacja napędza nowe problemy geopolityczne. Wydobycie surowców takich jak kobalt z Demokratycznej Republiki Konga wiąże się z poważnymi zarzutami dotyczącymi warunków pracy. Około 25% produkcji odbywa się tam ręcznie, przy użyciu podstawowych narzędzi, co budzi uzasadnione wątpliwości etyczne. Długodystansowy transport, lotnictwo i żegluga pozostają szczególnie trudne do dekarbonizacji. Rozmiar i waga potrzebnych akumulatorów bądź zbiorników na wodór znacznie przewyższają parametry obecnych silników spalinowych, co stanowi poważne wyzwanie inżynieryjne.

Co dalej z elektromobilnością?

Eksperci przewidują stopniowe odchodzenie od masowej własności pojazdów na rzecz zintegrowanych systemów transportowych. Smartfony mają stać się centralnym punktem planowania podróży, integrując różne środki transportu w jeden spójny system. Scenariusze zerowych emisji netto zakładają eliminację emisji z motocykli do 2040 roku, a z transportu kolejowego do 2050 roku. Pełna dekarbonizacja samochodów ma nastąpić do 2070 roku, choć warto zauważyć, że prawie dwie trzecie koniecznych redukcji emisji ma być owocem wdrożenia technologii, które nie są jeszcze dostępne komercyjnie.

Czytaj też: Paradoks chińskich elektryków, globalna dominacja i wewnętrzny kryzys. Branża zmierza ku przepaści

Inteligentne systemy mobilności generują przy okazji ogromne ilości danych o przemieszczaniu się użytkowników. To tworzy nowe wyzwania dotyczące ochrony prywatności i wymaga opracowania odpowiednich regulacji prawnych. Historia uczy, że każde technologiczne rozwiązanie przynosi nowe, nieprzewidziane wyzwania. Od problemów z końskimi odchodami, przez zanieczyszczenie spalinami, po etyczne dylematy wydobycia metali ziem rzadkich – kluczowe jest unikanie monokultur transportowych i holistyczne planowanie przyszłości mobilności.