Pod górkę, czyli krytyczne chwile w coachingu

Jak przetrwać trudne chwile w coachingu i nie zejść ze ścieżki zmian?

Klient i coach zawierają sojusz i zaczynają pracę nad tym, by coachee osiągnął ważny zawodowy lub życiowy cel. W drodze dokonają wielu odkryć i przeżyją wiele wzruszeń. Warto mieć jednak świadomość, że podczas coachingu mogą się też zdarzyć trudne momenty. Praca nad zmianą wymaga od klienta wyjścia poza stare sposoby myślenia i działania oraz uczenia się nowych postaw – a to wyzwanie. Wiele zależy od tego, jak dobrą relację uda się zbudować klientowi i coachowi. A najwięcej od tego, jak bardzo klient jest zdecydowany na zmianę. To wszystko wpływa na to, jak będzie przebiegał proces coachingowy i czy klient przejdzie go pomyślnie do końca. Co warto wiedzieć i na co zwrócić uwagę, jeśli chcesz skorzystać z coachingu i zakończyć go sukcesem?

Czy wiesz, co jest twoim celem?

Dla wielu osób coaching bywa przełomowym doświadczeniem. Podczas pracy z coachem kruszą swoje ograniczenia i coraz odważniej sięgają po to, na czym im zależy. To niezwykle poruszający proces – zarówno dla klienta, jak i dla coacha. Aby przebiegał spójnie, spełnionych musi być kilka warunków. Przede wszystkim musisz być pewien, że chcesz zmiany. Twoje niezadowolenie z obecnej sytuacji musi być większe niż obawa przed nowym. To niezadowolenie plus wizja przyszłości są motorem napędowym coachingu.

Jeśli mimo deklarowanej chęci zmiany jesteś chwiejny, niepewny, a praca idzie jak po grudzie, należy się przyjrzeć temu, co za tym stoi. Być może cel, jaki przed sobą stawiasz, jest nierealny lub niejasny. Do końca nie wiesz, do czego dążysz, jak ma wyglądać twoje życie w wyniku zmian. Jeśli odczuwasz niepewność, nie ukrywaj tego – to tylko utrudni dalszą pracę. Podziel się tą niepewnością z coachem, pomoże ci wyklarować wizję przyszłości i ruszyć z miejsca. „Cel może być również zbyt mało ambitny” – zauważa Remigiusz Kinas, coach ACC/ICF, mentor i menedżer. „Wtedy nie budzi w kliencie emocji, nie stanowi dla niego wyzwania, które byłoby źródłem długoterminowej motywacji do pracy nad zmianami” – dodaje. Sformułuj więc swój cel tak, by w prostych słowach w pełni wyrażał to, czego chcesz, i by angażował twoje serce.

Innym powodem trudności może być nieodpowiedni czas na zmiany, nad którymi chcesz pracować. Na przykład zgłaszasz się na coaching, bo chcesz zmienić pracę, a okazuje się, że ważniejsze rzeczy dzieją się w twoim życiu prywatnym i to one pochłaniają twoją uwagę. Sygnałem, że co innego jest twoim priorytetem, może być odczuwanie blokady przed działaniem. Niby już wiesz, co masz robić, żeby znaleźć satysfakcjonującą pracę, ale coś cię powstrzymuje, coś uwiera. Początkowo możesz nawet nie wiedzieć, o co chodzi, i odkrywasz to dopiero podczas rozmów z coachem. Co wtedy? To ty decydujesz, co dla ciebie będzie lepsze – zmiana celu coachingu i skoncentrowanie się na sprawach osobistych, sprawdzenie, jak obie sfery życia na siebie wpływają, czy też przerwanie współpracy i powrót do niej, gdy poczujesz się gotowy. Czasami swój prawdziwy cel klient odkrywa dopiero po dwóch, trzech sesjach. Ważne, by zacząć pracę nad zmianą dopiero wtedy, gdy będzie ostatecznie pewny swojego celu.

To, na ile klient identyfikuje się z celem, staje się szczególnie istotne, gdy coaching został zlecony i opłacony przez pracodawcę. Trudno współpracować z kimś, kto nie utożsamia się z celami pracodawcy i np. snuje plany odejścia z firmy. Wtedy klient i coach muszą się zastanowić, jak sytuację rozwiązać uczciwie i wobec pracownika, i wobec pracodawcy.

Kręcimy się w kółko

Ważne jest też, abyś rozpoczynając sesję, wiedział, co ma być jej rezultatem. Dobrze rozumiał to Tomasz, menedżer z Poznania, który odbył kilkumiesięczny coaching: „Na każdą sesję szedłem z konkretnym pytaniem, na które chciałem sobie odpowiedzieć. I podczas pracy nad nim nagle, nie wiadomo skąd, napływały odpowiedzi” – wspomina.

 

Jeśli nie ma celu na sesję – bo klient się nad nim nie zastanowił albo liczył, że to coach coś zaproponuje – zaczynamy się kręcić w kółko w poczuciu jałowości i straty czasu. Klient przeskakuje z tematu na temat, w rezultacie wychodzi rozczarowany, z mętlikiem w głowie. Jeśli więc oczekujesz mocnych, odkrywczych sesji, pamiętaj, że twój wkład w nie – twoja gotowość uczestniczenia w coachingu całym sercem – jest jeszcze ważniejszy niż wkład coacha. Zuzanna, koor- dynatorka projektów edukacyjnych z Warszawy, która rok temu zdecydowała się na coaching, by zyskać pewność co do swojej drogi zawodowej, angażowała się nie tylko podczas sesji: „Przygotowanie do spotkania z coachem oznaczało dla mnie przede wszystkim przemyślenie między sesjami zadanych kwestii, aby potem móc je wspólnie przedyskutować”.

Opór przed zmianą

Przez kilka sesji pracujesz dynamicznie – robisz duże postępy, jesteś pełen entuzjazmu, aż raptem utykasz. Ogarniają cię niepewność, zwątpienie. Co się dzieje?

Opór może się pojawić na różnych etapach coachingu. Niektórzy doświadczają go na początku, przejawia się np. trudnością w mówieniu o czymś, klienci najchętniej by nie poruszali jakiegoś tematu. Może również wystąpić w najmniej spodziewanym momencie. Klient zaczyna odwoływać sesje, spóźniać się; cel, który wcześniej go porywał, budzi w nim niechęć. Czasem ma ochotę przerwać coaching. Hamulce, które nagle się włączają, to nasze podświadome dążenie do tego, by zachować status quo. Niektórzy wypierają chęć zmiany, inni odwlekają podjęcie działań, racjonalizują to, że nie warto nic zmieniać, albo obarczają odpowiedzialnością za własne życie innych – rodzinę, szefa.

W coachingu mogą się też odezwać negatywne przekonania klienta na własny temat. Czasem to właśnie one nie pozwalały mu wcześniej w pełni realizować zamierzeń i sprawiały, że przedwcześnie rezygnował z różnych pomysłów. Jeśli doświadczysz podobnych sytuacji podczas coachingu, potraktuj je jako część procesu poznawania siebie i zmiany. Nie poddawaj się. Dobry coach pomoże ci przez nie przejść.

Do zmiany trzeba dojrzeć, bo każda zmiana łączy się z jakimś rozstaniem – choćby z pewnym wyobrażeniem o samym sobie. To naturalne, że możesz wtedy doświadczać różnych, nawet sprzecznych emocji. Jak pisał francuski pisarz Anatol France: „Wszystkie zmiany, nawet najbardziej wytęsknione, mają swoją melancholię; musimy zostawić część siebie; musimy umrzeć w jednym życiu, zanim wejdziemy w następne”.

To jeszcze raz pokazuje, jak ważne jest, by przystępując do coachingu, być zdecydowanym, że chce się zmienić swoje życie i wziąć za nie pełną odpowiedzialność. To daje siłę, by przezwyciężyć ewentualne trudności. „Oczywiście jesteśmy tylko ludźmi – zauważa Tomasz – z natury leniwcami, którym niewiele trzeba, by zrobić sobie przerwę. Zdarzało się więc, że poległem, ale szybko wracałem do swoich priorytetów i planów i walczyłem dalej”. A Zuzanna dodaje: „Czasami praca nad sobą była trudna, trudny był rachunek sumienia, ale byłam bardzo zdeterminowana, by osiągnąć cel”. Dobrze, jeśli już na początku pracy porozmawiasz z coachem o tym, jak sobie radziłeś w przeszłości, gdy dążyłeś do zmiany, co działało, a co nie w twoim przypadku, tak by coach wiedział, jakiego rodzaju wsparcia będziesz potrzebować.

Ta sytuacja to także sprawdzian relacji klient – coach. Jeśli wspólnie stawią czoło krytycznym momentom, może to być cementujące ich relację doświadczenie. Przede wszystkim jednak przejście przez trudny graniczny etap daje klientowi ogromną siłę. Rosną jego zaufanie i szacunek do samego siebie. Wie, że może na sobie polegać – było trudno, ale sobie poradził. Czuje się lekki i pełen energii. Zostawia starą ciasną skorupę i rusza ku nowemu. Niektórzy mówią, że czują się tak, jakby nareszcie wypłynęli na otwarte morze.

Zbyt duże oczekiwania

Innego rodzaju przeszkodą, jaka może się pojawić podczas pracy coachingowej, są duże oczekiwania klienta wobec coacha i tempa zmian. (Tu warto się zastanowić, na ile przyczynia się do tego część środowiska coachingowego, zbyt gorliwie reklamująca swoje usługi). Zdarzają się osoby, które już po sesji czy dwóch oczekują rewolucji w życiu, a coacha traktują trochę jak magika. Trudno jednak w ciągu jednej sesji wymyślić od zera przepis na życie czy z osoby nieśmiałej stać się pewną siebie. Bywają klienci, którzy chcą zmienić wszystko. „Jedna z moich klientek chciała wprowadzić zmiany od zdrowia poprzez związki rodzinne po pracę. Tematy się mnożyły, a ona wciąż nie mogła zdecydować, od czego chce zacząć. Po kilku sesjach nie posunęła się ani o krok w realizacji deklarowanych celów” – opowiada Aneta Rostkowska, dyplomowany coach. „W tym przypadku największą wartością okazało się wsparcie w postaci wysłuchania przez coacha. Na realizację celów klientka nie była jeszcze gotowa”.

 

Jeśli decydujesz się na coaching, wymagaj nie tylko od coacha, ale także od siebie. Jeśli chcesz, by praca szła szybciej, pomyśl, jak możesz się do tego przyczynić – na ile angażujesz się w sesje, ile uwagi poświęcasz swoim sprawom między sesjami. Wytypuj cel, na którym warto się skupić w pierwszej kolejności, bo pociągnie on za sobą inne zmiany w twoim życiu.

Znikający klient

Niespodzianką, która może się pojawić podczas pracy coachingowej, jest zniknięcie klienta.

Po kilku spotkaniach nie znajduje czasu na następne, tłumaczy się zapracowaniem albo po prostu przepada, nie ma z nim kontaktu. To sytuacja wymagająca od coacha dużego wyczucia. Remigiusz Kinas mówi, że nie przypomina o sobie klientom: „To klient jest odpowiedzialny za swój coaching. Niektórzy odzywają się po kilku tygodniach, mówią, że potrzebowali tego czasu dla siebie. Inni nie” – wyjaśnia. Mnie podoba się sposób, który w książce „Coaching” zaproponowała brytyjska coach Jenny Rogers. Nie mając od dłuższego czasu kontaktu ze swoim klientem, wysłała mu e-mail z prośbą, by wybrał zdanie najlepiej opisujące jego sytuację: „1. Wszystko w porządku i czuję się dobrze. Nie potrzebuję więcej coachingu i dziękuję za nasze spotkania. 2. Na razie wszystko w porządku, ale być może będę potrzebował coachingu w przyszłości. 3. Czuję się zbyt kiepsko, aby móc skontaktować się z tobą w tej chwili. 4. Czuję się kiepsko, ale może dam radę namówić się na jeszcze jedną sesję, choć nie w tej chwili. 5. Czuję się kiepsko, ale sesja by się przydała. Byłoby dobrze, gdyby udało się ją zorganizować”. Pozwoliło to klientowi wyjść z impasu.

Ale część klientów po kilku sesjach odchodzi. Niektórzy podają powód: nie ta metoda, nie ten czas. Niekiedy jest to brak gotowości na zmierzenie się z pewnymi sprawami, czasem rozczarowanie coachem. Dobrze, jeśli możliwość wystąpienia takiej sytuacji omówisz z coachem już na etapie zawierania kontraktu. Zwłaszcza jeśli raz już podchodziłeś do coachingu i coś takiego ci się przydarzyło. Zastanów się, czego w takiej sytuacji będziesz oczekiwać od coacha. Żeby pozwolił ci odejść, czy też pomógł przezwyciężyć tę chęć? I powiedz mu o tym – wzmocni to komfort i efektywność waszej pracy.

Jeśli zdecydujesz się z jakiegoś powodu przerwać coaching, powiadom o tym coacha. Jeśli nie chcesz zrobić tego osobiście, wyślij e-mail albo SMS. Chodzi nie tylko o kulturę pracy i jasność sytuacji, ale także o to, że w ten sposób nie zostawiasz za sobą rozgrzebanych, niezamknię- tych spraw. A coach tak jak szanuje decyzję klienta o zaczęciu wspólnej pracy, tak samo uszanuje decyzję o jej zakończeniu.

Klient nie chce odejść

Na drugim biegunie są sytuacje, kiedy klient nie chce zakończyć coachingu. „Miałam klienta, który szybko osiągnął postawione cele. Był zafascynowany coachingiem, żył od sesji do sesji. Problemem stało się »uzależnienie« od coachingu” – opowiada Aneta Rostkowska. „Po 10 sesjach zakończyłam proces, bo klient chciał już uprawiać sztukę dla sztuki, a przecież chodzi o to, by stanąć na własnych nogach. Był lekko zawiedziony, ale po kilku miesiącach napisał, że wszystko jest OK”.

Ilu sesji potrzebuje klient, by osiągnąć swoje cele? To kwestia indywidualna, niektórym wystarcza kilka, inni potrzebują kilkunastu. Skąd będę wiedzieć, że pora kończyć coaching? – pyta nieraz klient. Po prostu będziesz to wiedzieć, odpowiadam niezmiennie, i zazwyczaj tak właśnie jest. Nasze drogi rozchodzą się w naturalny sposób. Klient już mnie nie potrzebuje. Coaching z założenia ma być tylko pewnym etapem w życiu. A największym zwycięstwem jest uświadomienie sobie pewnego dnia, że już się nie potrzebuje spotkań z coachem.

 

Nieustraszeni i ciekawi

Naturalnie opisane powyżej sytuacje mogą się zdarzyć, ale nie muszą. Większość osób na kolejne sesje przychodzi z rosnącą ciekawością. Największą zachętą do pracy jest dla nich wzrost energii życiowej i chęci do działania. Zaczynają zauważać zmiany, stają się odważniejsi – o czym z dumą opowiadają na sesjach. Jak trafnie ujął to sir John Whitmore: „Im większa nasza osobista odpowiedzialność, tym bardziej nieustraszeni się stajemy”. Zuzanna krótko po coachingu znalazła pracę, o jakiej marzyła: „Dzięki coachingowi zaczęłam odważniej realizować swoje zawodowe cele, stałam się bardziej pewna siebie. Na nowo uświadomiłam sobie moje możliwości i kompetencje zawodowe”.

Trzeba też pamiętać, po co to wszystko. Że trudności – jeśli się pojawią – są przejściowe, są etapem w drodze do celu i zmierzenie się z nimi podczas coachingu zaprocentuje. Tomasz, który dzięki coachingowi zbudował plan na życie, poprawił swoje relacje rodzinne, wzmocnił się zawodowo, a do tego rozstał z nałogami i odkrył nowe zainteresowania, podsumowuje: „Chyba mogę powiedzieć, że jestem mądrzejszy, a na pewno bardziej świadomy tego, ile ode mnie zależy”.