NIK mówi wprost: na polskich drogach publicznych panuje chaos informacyjny. Znaki bywają źle ustawione, nieczytelne, uszkodzone, zasłania je roślinność, a między nimi postawione zostały tysiące billboardów z rozpraszającymi reklamami. Do tego NIK zwrócił uwagę na braki kadrowe i liczne nieprawidłowości w pracy odpowiedzialnych organów. Strach siadać za kółko i strach wychodzić z domu pieszo.
Chaos informacyjny na polskich drogach
To, że polskie drogi nie są bezpieczne, to żadna nowość. Zostaliśmy w tyle za innymi krajami Unii Europejskiej, a liczba wypadków rośnie, zamiast spadać. W pierwszych 9 miesiącach 2024 roku było ich o 7 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku. W 2023 na milion mieszkańców Polski przypadają 52 wypadki drogowe – o 8 więcej niż średnia europejska. Wypadków śmiertelnych (na 100 wypadków) w tym roku więcej zaliczył tylko Cypr.
Czytaj też: Prawo jazdy będzie ważne krócej niż myślisz. Ważne zmiany dla kierowców
Najwyższa Izba Kontroli zapytała użytkowników dróg o to, jak oceniają ich oznakowanie w Polsce. W ankiecie internetowej wzięło udział 463 respondentów, z czego 93,7 proc. miała prawo jazdy, 67,8 proc. ma dłuższy niż 10 lat staż w prowadzeniu pojazdów, a 9,3 proc. było kierowcami zawodowymi.
Odpowiedzi raczej nie zaskoczą. Ponad 90 proc. ankietowanych kierowców wskazało, że błędne, nadmiarowe i nieczytelne znaki obniżają bezpieczeństwo. 89 proc. ankietowanych uważa, że w Polsce znaków drogowych jest za dużo, 67 proc. zwróciło uwagę, że oznakowanie jest nieprawidłowe lub przekazuje sprzeczne informacje.

System zarządzania ruchem jest zbyt rozproszony
Za to, gdzie staną tablice i jak są namalowane pasy, odpowiada w Polsce aż 331 organów! Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad ma pod sobą autostrady, drogi ekspresowe i krajowe. Drogi wojewódzkie podlegają odpowiednim samorządom, a więc 14 marszałkom wojewódzkim. Za drogi powiatowe i gminne odpowiada z kolei 314 starostów. Oczywiście w każdym z biur urzędnicy mogą mieć inną wizję tego, jak powinny działać skrzyżowania, o czym i kiedy warto informować kierowców, pieszych i innych użytkowników dróg. Wizje te często nie zgadzają się z zapisami Prawa o ruchu drogowym i innymi przepisami, które regulują ruch drogowy w Polsce.
NIK źle ocenił także to, jak działa system rozmieszczania znaków drogowych. W latach 2022-2024 pod lupę trafiło łącznie 18 jednostek odpowiedzialnych za planowanie ruchu i oznakowanie dróg, od autostrad przez skrzyżowania miejskie po drogi między wsiami. NIK wskazuje, że ze skontrolowanych odcinków dróg o różnym znaczeniu aż 63 proc. miało zaprojektowaną organizację ruchu niezgodną z prawem.
W czterech z 18 jednostek stosowane były jeszcze rozwiązania sprzed reformy Kodeksu Drogowego, co prowadziło do kuriozalnych sytuacji – na przykład autor projektu zarządzania ruchem mógł sam go sobie zatwierdzić. Od wprowadzenia reformy minęło już 25 lat! Dość wspomnieć, że w jednej na trzy jednostki zatwierdzane były wnioski oderwane od rzeczywistości.
Czytaj też: Uber zamiast autobusu po mieście? Wchodzą tanie przejazdy po stałych trasach
Dziewięć jednostek nie objęło całości swojej sieci zatwierdzoną organizacją ruchu, pięć nawet nie wie, jaka część sieci jest zgodna z planem. Tylko cztery jednostki prowadziły ewidencję projektów organizacji ruchu bez błędów, dwie nie prowadziły jej w ogóle. To wszystko przekłada się bezpośrednio na bałagan w oznakowaniu dróg.

Zresztą nawet prawidłowo wdrożone projekty organizacji ruchu opracowane przez odpowiednie urzędy nijak się mają do tego, gdzie umieszczone zostały znaki drogowe. Nieprawidłowości związane z nadmiarowymi znakami drogowymi i urządzeniami stwierdzono na 48 proc. kontrolowanych dróg. Z kolei na 49 proc. odcinków brakowało oznaczeń i sprzętu, który był przewidziany i zatwierdzony w projektach.
Roślinność i reklamy zasłaniały oznakowanie na 31 proc. skontrolowanych odcinków. 21 proc. rozwiązań drogowych było nieczytelne na pierwszy rzut oka lub wręcz wprowadzało użytkowników dróg w błąd.
A może właśnie nie dojeżdżają? Niepokojące dane pochodzą z analizy oznakowania i statystyk wypadków drogowych na jednym z ważniejszych skrzyżowań w Warszawie. W promieniu 200 metrów od ronda Zgrupowania AK „Radosław” zlokalizowano 147 znaków drogowych. W latach 2022-2023 na tym obszarze miało miejsce 198 wypadków i kolizji drogowych. Miejscami jest tam po kilkanaście znaków na odcinku 10 metrów!

Zdaniem NIK takie zagęszczenie informacji wcale nie pomaga kierowcom. Ludzka percepcja ma swoje granice. Ogarnięcie sytuacji na drodze staje się szalenie trudne, gdy trzeba monitorować kilkanaście tablic i malunków na jezdni i zachowanie innych uczestników ruchu w miejscu wymagającym wysokiego skupienia uwagi kierowcy.
Przy okazji okazało się, że w urzędach są poważne braki kadrowe, co przekłada się na błędy i problemy z oznakowaniem. Obowiązkowe kontrole okresowe dróg przeprowadzane są zbyt rzadko, nie ma więc szans na wykrycie wszystkich błędów i odnalezienie wszystkich zniszczonych znaków. Jeśli zaś zostaną wpisane do raportu, nie ma gwarancji, że ktoś coś z tym zrobi.
Czytaj też: Kierowców czeka więcej opłat. Odczują to szczególnie mocno w wakacje
Kontrola NIK była prowadzona także w Ministerstwie Infrastruktury, gdzie… właściwie nic się nie działo. Resort nie dostawał sygnałów o potrzebie prowadzenia dodatkowych analiz, więc ich nie inicjował. Nie pozyskiwał też raportów o stanie oznakowania dróg publicznych. Jednostki odpowiedzialne starały się więc pracować na własną rękę, tak jak mogły przy obecnym stanie zatrudnienia.
Całą ta sytuacja stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo na polskich drogach, zarówno na jezdni, jak i na chodnikach. NIK wnioskuje do Ministerstwa Infrastruktury o wprowadzenie nadzoru nie tylko nad drogami, ale też nad funkcjonowaniem całego systemu, który ma nimi zarządzać. Zwraca też uwagę na potrzebę współpracy z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz samorządami. Potrzebna jest dokładniejsza analiza i koordynacja działań, bo momentami to cud, że kierowcy w ogóle dojeżdżają do celu. Bez tego będzie tylko gorzej.