Jeszcze niedawno niemal wszyscy wskazywali na pompy ciepła jako przyszłość ogrzewania. Okazuje się jednak, że wiele gospodarstw domowych wybiera zupełnie inną drogę. Ta zmiana preferencji może zaskakiwać obserwatorów rynku grzewczego, ale ma konkretne uzasadnienie w obecnych realiach ekonomicznych.
Pompy ciepła są za drogie w utrzymaniu
Statystyki z rządowego programu „Czyste powietrze” nie pozostawiają wątpliwości – pompy ciepła spadły z tronu. W 2024 roku blisko połowa wszystkich wniosków o dofinansowanie modernizacji ogrzewania dotyczyła… kotłów na biomasę. Prognozy na 2025 rok sugerują, że ich udział może sięgnąć nawet 70 proc., choć trzeba wiedzieć, że liczba wniosków składanych do programu drastycznie spadła. Niemniej to istotny zwrot w porównaniu z poprzednimi sezonami, gdy wydawało się, że pompy ciepła zdominują rynek.
Czytaj też: Smog dusi Polaków. GIOŚ podał alarmujące dane, nie ma nadziei na poprawę
Kluczową rolę odgrywają kwestie finansowe. Podczas gdy użytkownicy pomp ciepła mierzą się z rosnącymi kosztami energii elektrycznej, właściciele kotłów na pellet czy drewno korzystają z relatywnie stabilnych cen surowca. To pozwala znacznie lepiej planować budżet gospodarstwa domowego.
W lutym 2024 roku cena pelletu spadła do około 1260 zł za paletę, co istotnie wpłynęło na atrakcyjność pieców spalających biomasę. Trudno nie zauważyć, że w obecnych warunkach ten typ paliwa zapewnia bardziej przewidywalne wydatki na ogrzewanie.
Do ekonomicznych argumentów dochodzi postrzeganie biomasy jako rozwiązania bardziej uniwersalnego i mniej wymagającego niż pompy ciepła. Te ostatnie najlepiej funkcjonują w nowych lub gruntownie zmodernizowanych budynkach, co nie zawsze idzie w parze z polskimi realiami. Wiele domów po prostu nie spełnia warunków potrzebnych do efektywnej pracy pomp.
Niektórzy inwestorzy, którzy postawili na pompy ciepła, zmagają się z rachunkami znacząco przewyższającymi ich wstępne kalkulacje. Nic dziwnego, że są rozczarowani i nie pomaga nawet dofinansowanie otrzymane z programu. Te doświadczenia mają ogromny wpływ na decyzje kolejnych osób poszukujących efektywnego źródła ciepła dla swoich domów.
Czytaj też: Mieszkanie nawet o jedną trzecią droższe. Wystarczy dodać jeden element wyposażenia
Problem pogłębia fakt, że nie wszyscy przed montażem pompy ciepła przeprowadzają niezbędną termomodernizację budynku. Dane Ministerstwa Finansów pokazują wyraźny spadek zainteresowania ulgą termomodernizacyjną w Polsce. W 2024 roku skorzystało z niej 312 tysięcy podatników (odliczenia na łączną kwotę 5,5 mld zł), podczas gdy w rekordowym 2021 roku było to 595 tysięcy osób (odliczenia sięgnęły 10,4 mld zł).
Od 2025 roku obowiązują zmiany w systemie wsparcia. Zniknęło dofinansowanie dla kotłów gazowych i olejowych, wprowadzono za to premie na magazyny energii, nawet jeśli nie idą w parze z instalacją OZE. Choć intencją ustawodawcy było promowanie zeroemisyjnych metod ogrzewania, w praktyce może to paradoksalnie wzmocnić pozycję biomasy jako kompromisowego rozwiązania między ekologią a ekonomią.
Perspektywa unijna na spalanie biomasy
Rosnąca popularność kotłów na biomasę w Polsce zwróciła uwagę instytucji europejskich. W Brukseli trwają dyskusje nad zrównoważonym charakterem tego paliwa, szczególnie w kontekście pozyskiwania surowca z lasów. UE stara się bowiem ograniczyć wycinkę drzew w krajach wspólnoty.
Unia wyraźnie stawia na technologie bezemisyjne – energetykę wiatrową i słoneczną, a także właśnie elektryczne pompy ciepła jako narzędzie ogrzewania budynków, w tym prywatnych domów. Niestety ich masowe wdrożenie utrudniają wyzwania związane z infrastrukturą, magazynowaniem energii i termoizolacją budynków, co doskonale widać w Polsce.
Czytaj też: Ogrzewanie gazowe w Polsce — UE wyjaśnia, rozwiewając mity wokół dyrektywy budynkowej
Obecna dominacja biomasy jako paliwa grzewczego jest niestety naturalną odpowiedzią na sytuację rynkową w Polsce. Czy ten trend się utrzyma? Wszystko zależy od przyszłych cen energii, polityki klimatycznej oraz rozwoju technologii magazynowania energii na rzecz zasilania pomp ciepła. Choć biomasa dziś wygrywa, warto pamiętać, że rynek grzewczy nie stoi w miejscu.