Skarb wart miliardy dolarów spoczywa na dnie oceanu. Ruszył kluczowy etap poświęconej mu misji

Na początku XVIII wieku doszło do zatopienia pewnego galeonu. Znajdujące się na jego pokładzie kosztowności mają tak wysoką wartość, że ponad trzysta lat później trwa wielka walka o prawa do skarbu.
Skarb wart miliardy dolarów spoczywa na dnie oceanu. Ruszył kluczowy etap poświęconej mu misji

Historia San José, bo tak nazywała się owa jednostka, rozpoczęła się w 1698 roku. Właśnie wtedy doszło do zwodowania 64-działowego trójmasztowca. Równo dziesięć lat później okręt został zatopiony u wybrzeży wyspy Barú, niedaleko Kolumbii. W czasie rejsu przewoził złoto, srebro i szmaragdy, których szacowana wartość wynosiłaby obecnie od 15 do 20 miliardów dolarów. 

Czytaj też: Kamienna skrzynia w dawnej świątyni. Prekolumbijski lud wciąż zastanawia archeologów

W ostatnim czasie do akcji wkroczyły kolumbijskie władze. Ustanowiły chroniony obszar archeologiczny wokół galeonu i oddelegowały zespół zajmujący się badaniem wraku. Oczywiście poza kwestiami finansowymi wrak wzbudza również zainteresowanie naukowców. W momencie katastrofy na pokładzie mogło znajdować się nawet 600 osób. 

Plany na najbliższą przyszłość zakładają wykorzystanie zdalnych czujników do stworzenia obrazów miejsca katastrofy. Eksperci zajmą się także inwentaryzacją znalezisk rozsianych po morskim dnie. Zbieranie informacji na temat zatopionego galeonu będzie także powierzone zdalnie sterowanym robotom. 

Skarb rzekomo znajdujący się na pokładzie zatopionego galeonu San José składa się między innymi ze złota, srebra i szmaragdów. Jego szacowana wartość sięga nawet 20 miliardów dolarów

W zależności od tego, co uda się ustalić na pierwszym etapie badań, Kolumbijczycy podejmą decyzję dotyczącą dalszych planów. Jednocześnie z udostępnionych informacji można wywnioskować, iż z miejsca spoczynku wraku nie będą jak na razie zbierane żadne artefakty. Ma to zapewne uspokoić pozostałe strony konfliktu dotyczącego praw do ukrytego pod wodą skarbu.

O lokalizacji San José wiadomo od co najmniej 2015 roku. Rząd Kolumbii nie jest oczywiście jedynym uczestnikiem walki o odzyskanie zatopionych kosztowności. O swoje walczą między innymi przedstawiciele amerykańskiej firmy Sea Search Armada, którzy twierdzą, iż odegrali kluczową rolę w odnalezieniu wraku. Bez względu na to, kto miał największy udział w tym sukcesie, zapewne wiele grup będzie chciało otrzymać choć kawałek tak smakowitego tortu.

Czytaj też: Starożytna mozaika powstała w konkretnym celu. Ukazuje mitologiczną postać 

Mówimy przecież o ładunku, którego szacowana wartość może wynosić nawet 20 miliardów dolarów. Co ciekawe, kiedy San José odbywał swój ostatni rejs, wchodził w skład większej floty złożonej z trzech hiszpańskich okrętów wojennych i czternastu statków handlowych. Trasa tych jednostek prowadziła z Portobelo w Panamie do Kartageny w Kolumbii. Feralne wydarzenia zakończone zniszczeniem galeonu miały miejsce 8 czerwca 1708 roku, kiedy doszło do starcia z flotą brytyjską. Zniszczony San José poszedł na dno, a z 600 członków załogi przetrwało zaledwie 11 osób. Co ciekawe, w dużej mierze do katastrofy przyczyniła się eksplozja prochu znajdującego się na pokładzie.