Borelioza jest wieloukładową chorobą zakaźną wywoływaną przez bakterie należące do krętków – najczęściej Borrelia burgdorferi. Są one przenoszone na człowieka i niektóre zwierzęta przez kleszcze z rodzaju Ixodes. Każdego roku w Stanach Zjednoczonych pół miliona ludzi zapada na boreliozę, a w Polsce odnotowujemy 5000-6000 zachorowań. Jest ich coraz więcej, bo ze względu na globalne ocieplenie, kleszcze dłużej mają odpowiednie warunki, by przenosić bakterię.
Czytaj też: Szczepionka jedna na zawsze. Nie będzie trzeba brać kolejnych dawek
Borelioza ustępuje po kilkutygodniowej kuracji antybiotykami, ale nie u wszystkich, a przy tym mocno wyniszcza organizm. Mogą rozwijać się objawy neurologiczne, kardiologiczne lub reumatologiczne, często prowadząc do przewlekłych chorób. Nie ma szczepionki przeciwko boreliozie, zatem przed samą chorobą nie ma się jak bronić.
Ale mogło być zupełnie inaczej. Dwie dekady temu istniała szczepionka przeciwko tej chorobie dostępna dla ludzi żyjących na zagrożonych obszarach, ale jej producent wycofał ją po kilku latach po zatwierdzeniu z powodu… antyszczepionkowców. Obawy przed bezpodstawnym pozwem zbiorowym i dużym szumem medialnym sprawiły, że skuteczna szczepionka przeciwko boreliozie została odłożona na półkę. I tak zostało do dziś.
Jedyna szczepionka przeciwko boreliozie istniała już 20 lat temu
Historię szczepionki przeciwko boreliozie opisano w kilku publikacjach naukowych, ale przypomniał o niej w wątku na Twitterze dr Ryan Marino. Warto się z nią zapoznać – ku przestrodze dla przyszłych pokoleń.
Szczepionka LYMErix została opracowana przez firmę SmithKlineBeecham (obecnie GlaxoSmithKline) i została zatwierdzona przez FDA 21 grudnia 1998 r. Był to pierwszy na świecie preparat o potwierdzonym działaniu zapobiegającym rozwoju boreliozy.
Od razu trzeba powiedzieć wprost, że nie była to szczepionka idealna. Konieczne było podanie trzech dawek w ciągu roku, aby zapewnić pełną ochronę, a i ta nie była “pewna”. Skuteczność LYMErix wynosiła 80 proc., co oznacza, że statystycznie co piąta osoba zachoruje na boreliozę (nie w wyniku odczynu poszczepiennego, a kontaktu z kleszczem). Nie było pewności, jak szczepionka zadziała u dzieci, które są uważane za grupę wysokiego ryzyka, a także w różnych miejscach na świecie – z bakteriami, które są powszechniejsze w Azji czy Europie. Ale nawet pomimo tego, korzyści płynące z LYMErix i tak były duże – preparat zapewniał ochronę 4 na 5 osób, a to lepsze niż 0 na 5, które obecnie mamy.
Czytaj też: Nadchodzi szczepionka przeciwko groźnej bakterii. Wykorzystuje mechanizm stosowany przez nasze komórki
Niestety, w ciągu roku od przyznania licencji, zaczęły pojawiać się doniesienia o skutkach ubocznych szczepionki. Przedostały się one do mainstreamowych mediów, które chętnie pokazywały “ofiary szczepionki LYMErix”. Firma prawnicza Sheller, Ludwig & Bailey złożyła pozew zbiorowy przeciwko SmithKlineBeecham, w którym reprezentowała 121 osób, u których rzekomo pojawiły się niepożądane reakcje na szczepionkę (głównie zapalenie stawów). Warto jednak pamiętać, że reumatoidalne zapalenie stawów (RZS) to jeden z objawów boreliozy, a niektórzy ludzie wydają się mieć genetyczne predyspozycje do rozwoju tej choroby po kontakcie z kleszczem.
Od 1990 r. w USA istnieje tzw. VAERS (Vaccine Adverse Event Reporting System), czyli system zgłaszania zdarzeń niepożądanych szczepionki, pozwalający wychwycić rzadkie incydenty, które nie pojawiły się nawet podczas badań klinicznych. Do 2001 r. w USA podano 1,4 miliona dawek szczepionki LYMErix – wystąpiło 905 łagodnych, przejściowych reakcji i 59 doniesień o zapaleniu stawów. Nie odbiegało to statystycznie do liczby podobnych incydentów wśród populacji nieszczepionej. Apelowano o głos rozsądku i próbowano przypisać przypadki RZS do predyspozycji genetycznych, ale bezskutecznie.
W styczniu 2001 r. FDA przeanalizowała sytuację i zgodziła się, że korzyści ze szczepionki nadal przewyższają ryzyko i nie są potrzebne żadne zmiany w jej dystrybucji. Ale lawina antyszczepionkowego strachu już ruszyła. Doszło do dramatycznego spadku liczby szczepień, a producent sam zdecydował się o wycofanie LYMErix z rynku w lutym 2002 r. Z publikacji w czasopiśmie Epidemiology & Infection, firma poniosła ponad milion dolarów kosztów dla prawników, ale “ofiary szczepionek” nie otrzymały żadnego odszkodowania. Żadnego ze zgłaszanych przypadków RZS nie przypisano szczepionce LYMErix.
Od tego czasu jesteśmy bezbronni wobec boreliozy i kleszczy, które rozprzestrzeniają się na coraz wyższe szerokości geograficzne. Prace trwają, ale wciąż nie udało się stworzyć szczepionki ani lepszej, ani nawet porównywalnej do LYMErix. Musimy czekać i mieć nadzieję, że tym razem wszyscy będziemy mądrzejsi.