5000-letnia twierdza z Hiszpanii zawiera ślady przemocy i tajemniczy grób

Hiszpańskie Almendralejo miało stać się kolejnym miejscem na mapie zielonej energii. Prace przygotowawcze pod budowę elektrowni słonecznej przyniosły jednak coś znacznie bardziej zaskakującego niż panele fotowoltaiczne. Pod warstwami ziemi archeolodzy odsłonili pozostałości po monumentalnej fortyfikacji z epoki miedzi. Co kryje w sobie to niezwykłe znalezisko? Cortijo Lobato okazało się prawdziwą kapsułą czasu. Obok imponujących umocnień sprzed pięciu tysięcy lat badacze natrafili na dowody gwałtownego zniszczenia oraz intrygujący pochówek rzymskiego legionisty.
...

Forteca dwukrotnie większa niż znane osady

Twierdza odsłonięta podczas prac pod przyszły park fotowoltaiczny zajmowała aż 13 tysięcy metrów kwadratowych. To dwukrotnie więcej niż słynna osada Los Millares w Almerii, która dotychczas uchodziła za wzorcowy przykład chalkolitycznych siedlisk w południowo-wschodniej Hiszpanii. System obronny Cortijo Lobato robi wrażenie nawet dzisiaj. Trzy koncentryczne mury otaczały osadę, wzmocnione przez 25 półkolistych bastionów. Przed nimi wykopano trzy rowy obronne o szerokości do czterech metrów i głębokości dwóch metrów. Jedyna brama wejściowa miała zaledwie 70 centymetrów szerokości. To wystarczająco wąsko, by skutecznie powstrzymać szturm większej grupy napastników.

Czytaj też: Podziemny kompleks Urartu był ukryty przed ludzkim wzrokiem. Tunele doprowadziły do zagadkowych malowideł

Złożony system murów i rowów, zbudowany zarówno z kamienia, jak i ziemi, świadczy o starannym planowaniu, które wymagało koordynacji dużej grupy ludzi. Ten poziom organizacji sugeruje istnienie jakiejś formy hierarchii lub przywództwa zdolnego do nadzorowania projektu na taką skalę – objaśnia César M. Pérez

Wewnątrz fortyfikacji znajdowały się nie tylko domy mieszkalne. Archeolodzy odkryli również pomieszczenia gospodarcze oraz zbiornik na wodę, co świadczy o przygotowaniach do długotrwałych oblężeń. Mieszkańcy zdawali się przewidywać, iż mogą być zmuszeni do utrzymywania pozycji przez wiele tygodni.

Ślady celowego podpalenia sprzed 4500 lat

Twierdza pełniła swoją funkcję przez około cztery stulecia. Około 2450 roku p.n.e. jej historia zakończyła się jednak gwałtownie. Datowanie radiowęglowe szczątków zwierzęcych znalezionych w warstwie popiołu potwierdza, że kompleks został celowo spalony i zniszczony. Najbardziej wymownym dowodem świadomego ataku jest sposób rozprzestrzeniania się ognia. Drewniane drzwi osadzone w murach z cegły suszonej znajdowały się z dala od innych materiałów palnych, co wyklucza przypadek.

Wśród ruin znaleziono liczne przedmioty codziennego użytku: groty strzał, figurki idolów, topory, kamienie żarnowe, naczynia ceramiczne oraz elementy warsztatów tkackich. Wszystko to wskazuje na rozwiniętą społeczność prowadzącą zarówno działalność rolniczą, jak i rzemieślniczą. Skala zaawansowania systemu obronnego i potrzebny do jego budowy nakład pracy potwierdzają istnienie zhierarchizowanej struktury społecznej. To znalezisko zmienia dotychczasowe spojrzenie na epokę miedzi. Okazuje się, że poziom konfliktów w tym okresie był znacznie wyższy niż zakładano. Tak potężne fortyfikacje nie powstawały bez powodu – społeczeństwa chalkolityczne musiały regularnie mierzyć się z realnym zagrożeniem ze strony wrogich grup.

Rzymski żołnierz pochowany twarzą do ziemi

Po zniszczeniu twierdzy miejsce pozostawało opuszczone przez niemal trzy tysiąclecia. Dopiero w II lub III wieku, w schyłkowym okresie Cesarstwa Rzymskiego, ktoś powrócił na te ruiny. Właśnie wtedy miał miejsce pochówek, który do dziś intryguje badaczy. W płytkim grobie odkryto szczątki mężczyzny w wieku 25-35 lat, ułożonego w nietypowy sposób. Leżał twarzą w dół, miał odcięte stopy, a na plecach umieszczono rzymski sztylet – pugio. Ta broń stanowiła standardowe wyposażenie legionistów, co jednoznacznie wskazuje na wojskową przynależność zmarłego.

Czytaj też: Średniowieczny skarb w centrum Berlina. Archeolodzy nie wiedzą, jak się tam znalazł

Jedynym legionem rzymskim stacjonującym wówczas w Hispanii był Legio VII Gemina, sformowany w 74 roku. Jednostka bazowała w León i specjalizowała się w patrolowaniu dróg oraz zapewnianiu bezpieczeństwa. Wszystko wskazuje na to, że pochowany mężczyzna służył właśnie w tym legionie. Przyczyna śmierci i powód tak haniebnego pochówku pozostają zagadką. Odcięcie stóp i pozycja twarzą do ziemi stanowią wyraźny sygnał, iż zmarły został zhańbiony. Czy był dezerterem? A może popełnił poważne przestępstwo? Na te pytania archeolodzy wciąż szukają odpowiedzi.

Łącznie archeolodzy zidentyfikowali 11 stanowisk: sześć z przełomu IV i III tysiąclecia p.n.e. oraz pięć z epoki brązu, żelaza i okresu rzymskiego. Zastosowane podejście dowodzi, że rozwój infrastruktury energetycznej nie musi oznaczać utraty dziedzictwa archeologicznego. Wręcz przeciwnie – może prowadzić do odkryć, które fundamentalnie zmieniają nasze rozumienie przeszłości. Hiszpańscy archeolodzy zapowiadają dalsze badania. Szczególnie intrygujący jest wątek rzymskiego legionisty, dlatego naukowcy chcą dokładniej przeanalizować jego szczątki, by ustalić przyczynę śmierci i okoliczności, które doprowadziły do tak niecodziennego pochówku.