Korea Południowa stawia na broń hipersoniczną dla myśliwca KF-21
12 sierpnia 2025 roku Korea Południowa oficjalnie potwierdziła prace nad hipersonicznym pociskiem balistycznym powietrze-ziemia. Ta nowa broń ma trafić na pokłady koreańskiego myśliwca KF-21, co samo w sobie będzie stanowić znaczący krok w rozwoju krajowych zdolności uderzeniowych. Sama decyzja nie jest przypadkowa, bo w obliczu dynamicznie zmieniającego się krajobrazu bezpieczeństwa w regionie, Seul konsekwentnie zwiększa nakłady na autonomiczne systemy obronne.
Czytaj też: Nowa taktyka Rosjan jeży włos na karku. Chaos i niepewność, które zniszczą najpotężniejsze czołgi

Nowa broń hipersoniczna Korei Południowej opiera się na istniejącej rodzinie pocisków KTSSM (Korean Tactical Surface-to-Surface Missile), ale w wersji przystosowanej do przenoszenia przez samoloty bojowe. Zakres osiąganych prędkości jest imponujący, bo taka broń ma rozwijać prędkość od Mach 5 do nawet Mach 10, a gdyby tego było mało, jej zasięg również robi wrażenie, bo waha się między 400 a 1000 kilometrów. Wisienką na torcie jest półbalistyczny tor lotu, który względem pełnego balistycznego utrudnia wykrycie i przechwycenie przez współczesne systemy obrony przeciwlotniczej.

Każdy myśliwiec KF-21 będzie mógł przenosić jednocześnie dwie takie broni, co znacznie zwiększy jego możliwości bojowe w specyficznym obszarze. Hipersoniczna broń tego typu nie będzie bowiem wszechstronna, a dedykowana do precyzyjnego niszczenia silnie chronionych obiektów strategicznych przy minimalnym narażeniu platformy startowej. Dzięki takiej broni myśliwce będą mogły utrzymywać spory dystans od wroga i pełnić rolę ot latających wyrzutni pocisków. Rosja stosuje taką taktykę w Ukrainie, gdzie systemy przeciwlotnicze są na tyle liczne i zaawansowane w konkretnych obszarach, że utrudniają normalne funkcjonowanie zwłaszcza mniej zaawansowanych myśliwców.
Czytaj też: Nowy pancerny król gór wyjechał w teren. Czołg Zorawar zmienia oblicze wojny


Chociaż prace nad wariantem powietrze-ziemia oznaczonym jako KTSSM-I są już podobno zakończone, to docelowa wersja operacyjna może bazować na bardziej zaawansowanym modelu KTSSM-II Block-II. Co ciekawe, Korea Południowa nie tylko dołączyła taką bronią do grona nielicznych, ale też “pokonała” ich dzieła, bo np. w porównaniu do identycznego izraelskiego pocisku Air LORA, południowokoreański pocisk jest znacznie potężniejszą bronią. Tyczy się to zarówno zasięgu (do 1000 km vs 430 km), jak i wagi głowicy bojowej, która sięga około 600 kg. Znacznie przewyższa też amerykański system Mako, który dysponuje ładunkiem bojowym o wadze zaledwie 59 kilogramów. Chociaż dane prezentują się imponująco, to realne możliwości pocisku zweryfikują dopiero testy operacyjne.
Czytaj też: Sunący nad falami dron TALAY to broń przyszłości. Turecki projekt zaskakuje możliwościami technicznymi

Rozwój broni hipersonicznej umacnia pozycję Korei Południowej w wąskim gronie państw zdolnych do tworzenia i integracji takich systemów z własnymi siłami powietrznymi. Obok Rosji, Chin i Stanów Zjednoczonych, Korea Południowa zyskuje narzędzie wzmacniające potencjał odstraszania wobec północnego sąsiada, a sama integracja z myśliwcem KF-21 umożliwi przeprowadzanie błyskawicznych uderzeń trudnych do przechwycenia przez systemy obronne. To wyraźny sygnał dojrzałości południowokoreańskiego przemysłu obronnego i determinacji w budowaniu samodzielnych zdolności militarnych. Chociaż broń może wpłynąć na regionalną równowagę sił, to jej rzeczywista skuteczność w warunkach bojowych pozostaje pytaniem otwartym. Inwestycja wydaje się jednak logicznym krokiem w kontekście lokalnych uwarunkowań geopolitycznych. Swoją drogą, cena za taki pocisk ma z kolei wynosić około 800 milionów złotych, a środki te obejmują zarówno rozwój samego pocisku, jak i jego integrację z myśliwcem KF-21, którego produkcja seryjna ruszyła w zeszłym roku.