Tojad mocny (Aconitum napellus) od wieków budzi grozę. Jego inne nazwy to wilcze ziele i mordownik – obie nazwy świadczą o śmiercionośnym potencjale jego składników. W średniowieczu służył do zatruwania broni i zwalczania drapieżników. W renesansie roślina ta stała się ulubioną trucizną politycznych intryg. Możesz też znać tę nazwę z książek Andrzeja Sapkowskiego – był jednym ze składników wiedźmińskich eliksirów, które dodawały siły i odporności w czasie walk z bestiami.
Czytaj też: Sprawdź, czy masz to pod oknem! Najbardziej toksyczna roślina świata w Twojej okolicy
Śmiertelne zagrożenie w górach i ogrodach
Jedna z najbardziej niebezpiecznych roślin naszej planety zasiedla głównie Sudety, Karpaty i Góry Świętokrzyskie. Można ją spotkać zarówno w Polsce, jak i u naszych południowych sąsiadów. Rośnie na wilgotnych łąkach i w cienistych lasach, osiągając nawet 1,5 metra wysokości. Charakterystyczne elementy to prześliczne, niebieskofioletowe kwiaty oraz dłoniaste liście. Turyści na górskich szlakach zachować szczególną czujność przez cały rok, gdyż każda część rośliny jest trująca. Najwięcej szkodliwej substancji kryje się w korzeniach i nasionach.
Tojad mocny kwitnie od lipca do września. Z bliska kwiaty przypominają hełm rycerza, ale lepiej oglądać je z daleka. Jeśli chcesz przyjrzeć się im dokładniej, załóż rękawiczki i pod żadnym pozorem nie zbliżaj rośliny do twarzy (żadnego wąchania kwiatów!). Tojad mocny potrafi zabić nawet przez dotyk gołą dłonią.

Akonityna – trucizna bez antidotum
Każda część tojadu mocnego zawiera akonitynę – trujący alkaloid tak silny, że już 2-5 mg może zabić dorosłego człowieka. Działanie tego związku jest dość interesujące. Początkowo działa pobudzająco, a następnie paraliżuje nerwy czuciowe i ruchowe. To może prowadzić do porażenia mięśni oddechowych i zatrzymania pracy serca, co w efekcie może dość szybko spowodować śmierć.
Akonityna wchłania się przez skórę i błony śluzowe, nawet jeśli nie są uszkodzone, a także przez układ pokarmowy. Objawy zatrucia pojawiają się błyskawicznie i są przerażające. Lekkie dotknięcie może wywołać mrowienie, pieczenie, rzadziej utratę czucia w miejscu kontaktu. Potem dochodzą nudności, wymioty i biegunka. Gdy toksyna rozprzestrzeni się w organizmie, pojawiają się zaburzenia widzenia, wspomniany wyżej paraliż mięśni i problemy z oddychaniem.
Bezpośrednie zagrożenie życia wynika z faktu, że nie istnieje odtrutka na toksyny tojadu. Leczenie sprowadza się wyłącznie do podtrzymywania podstawowych funkcji organizmu. W najcięższych przypadkach dochodzi do zatrzymania akcji serca – ofiara umiera przy pełnej świadomości. To przerażające i bolesne doświadczenie
Jeśli przypadkiem dotkniesz tojadu:
- natychmiast dokładnie umyj skórę w miejscu kontaktu,
- unikaj dotykania oczu i ust,
- niezwłocznie wezwij pogotowie.
Transport do szpitala jest kluczowy. Przy zatruciu tojadem liczy się każda minuta.
Cienka granica między lekiem i narzędziem zbrodni
Tojad mocny ma mroczną przeszłość, ale znaleźli się śmiałkowie, by używać go w lekach. Medycy ludowi stosowali go przeciw nerwobólom czy reumatyzmowi, doceniając delikatny paraliż nerwów, przynoszący ulgę w bólu. Jednak granica między dawką leczniczą a śmiertelną jest cienka. W końcu całkowicie zrezygnowano ze stosowania terapeutycznego tojadu mocnego.
W Europie tojad był kojarzony głównie ze śmiercią. W XVII-wiecznym „Zielniku Syreniusza” został opisany właśnie jako silna trucizna. Inaczej było w Chinach, gdzie fuzi, czyli tojad syczuański, był bardzo ważnym składnikiem leków. Sekretem było gotowanie – w ten sposób można zredukować toksyczność części roślin, ale nie usuwać jej całkowicie. Był używany do rozgrzewania organizmu i wspierania nerek, co miało zapewnić długowieczność spożywającym mikstury.
Czytaj też: Karmi, chroni i leczy, a ty ją depczesz. Wszystko o babce czego nie wiesz
Co ciekawe, znaleźli się nawet śmiałkowie, którzy… jedli tojad. Było ich zresztą całkiem sporo. Według podań mieszkańcy chińskich wsi gotowali bulwy tojadu godzinami, aż mieli gwarancję, że wszystkie toksyczne alkaloidy zostały rozłożone w wysokiej temperaturze. Bulwy są gorzkie, jedzenie ich niebezpieczne, ale gdy alternatywą jest pusty brzuch… dodatkową zaletą jedzenia bulw tojadu był efekt rozgrzewający, bardzo cenny zimą. Podobne doniesienia można znaleźć w opisach wiejskiego życia w Himalajach oraz Laponii (te są prawdopodobnie fałszywe).
Warto wiedzieć, że jeden Polak powtórzył ten eksperyment, przeżył i ma się dobrze. Łukasz Łuczaj zjadł bulwy tojadu po wielogodzinnym gotowaniu i potwierdził efekt rozgrzewający – rzeczywiście odczuł silne rozgrzanie organizmu i zauważył rumieńce na twarzy. Jest to jednak jedna z tych rzeczy, których nie należy powtarzać na własną rękę!
Byłoby to zresztą poważne naruszenie, gdyż wszystkie gatunki tojadów objęte są w Polsce ochroną gatunkową. Nie wolno więc zbierać ani niszczyć siedlisk tej groźnej rośliny. Tojad można uprawiać jako roślinę ozdobną, ale mogą to być wyłącznie okazy z certyfikowanych szkółek. Jest to zadanie bardzo trudne, gdyż prace ogrodowe w okolicy tojadu muszą być prowadzone w rękawicach ochronnych. Nawet doświadczeni ogrodnicy podchodzą do tej rośliny z dystansem i należnym szacunkiem.