Żałoba to najbardziej zaniedbana emocja. A przecież jest nam potrzebna niemalże na co dzień [FELIETON]

Rok 2020 i jego siostra 2021 to lata żałoby. Żałoby po marzeniach, planach, oczekiwaniach. Tyle tylko, że my o żałobie nie myślimy za często. A żałoba jest piękna. Piękna jak ogień i jak ogień daje potencjał transformacji.
Żałoba to najbardziej zaniedbana emocja. A przecież jest nam potrzebna niemalże na co dzień [FELIETON]

Żałoba jest po to, żeby śmierć nas podwójnie nie wykończyła. Doświadczanie żałoby, czyli emocjonalne przeżywanie śmierci, może być szalenie intensywnym doznaniem. A na dodatek składa się z kilku etapów i trwa długo (choć długo to pojęcie względne), ale nie można jej załatwić jednego dnia. Ona, żałoba, potrzebuje czasu – my też go potrzebujemy.

Co ciekawe to jest chyba najbardziej zaniedbana emocja. Zarezerwowana tylko – albo prawie tylko – na śmierć kogoś bliskiego. A jej funkcja jest znacznie szersza. Ta emocja, świadomość jej istnienia, fazy i pozwolenie na przeżywanie jej jest nam potrzebne niemalże na co dzień.

Musimy pozwolić, by wszystkie emocje żałoby ujawniły się

Żałoba to taki miks stanów emocjonalnych. Znajdziemy w niej różnej intensywności: złość, smutek, rozpacz, strach, niepokój, ulgę, nadzieję, wściekłość, niedowierzanie, bunt. Nie wszyscy przeżywamy ją tak samo, aczkolwiek musimy ujawnić i pozwolić „przeżyć się” wszystkim pojawiającym się emocjom.

Gdyby żałoba nie dzieliła przeżywania tej straty na kilka części, to oprócz śmierci kogoś bliskiego – albo śmierci związku, pracy, czy czegokolwiek innego – dodatkowo wielu z nas by umarło. To może być tak intensywne doświadczenie emocjonalne, że jego ciężar mógłby nas przytłoczyć. A ponieważ przeżywanie żałoby ma swoje etapy, to nas nie wykańcza, bo bierzemy je częściami.

Elisabeth Kübler-Ross to amerykańska lekarka szwajcarskiego pochodzenia, autorka poruszającej książki: „Rozmowy o śmierci i umieraniu” (On Death and Dying). W swojej pracy z osobami umierającymi zauważyła, że od strony psychologicznej człowiek mierzący się ze śmiercią przechodzi przez pięć etapów:

  1. zaprzeczenie
  2. gniew
  3. targowanie się (negocjacje)
  4. depresja/smutek
  5. akceptacja

Nie zawsze dzieje się to w takiej właśnie kolejności. Zdarza się też, że powtarzają się niektóre etapy, ale koniec końców to błogosławiona akceptacja.

Dzięki przeżyciu żałoby zdrowiej i sprawniej reagujemy na to, co przed nami

Jak pisze Brene Brown w książce „Rosnąc w siłę”, żałoba zawiera w sobie 3 komponenty: stratę, tęsknotę i poczucie zagubienia. Co to oznacza? Ano to, że żałoba zdaje się tworzyć w nas poczucie straty, które sięga poza naszą świadomość – czujemy, jakby brakowało nam czegoś, co było niewidoczne lub nieznane, póki to mieliśmy, ale teraz boleśnie tego brakuje.

Do tego dochodzi często TĘSKNOTA. Tęsknota to nie jest świadome chcenie czegoś; to bezwiedne pragnienie pełni, zrozumienia, sensu oraz możliwości odzyskania lub chociaż dotknięcia tego, co straciliśmy.

No i na to wszystko nachodzi nowa konieczność reorientacji, czyli coś, co może wywoływać POCZUCIE ZAGUBIENIA. Żałoba wymaga od nas, abyśmy przeorientowali siebie względem każdej części naszego fizycznego, emocjonalnego i społecznego świata.

Czasem zmienia ona nawet to, jak myślimy o własnej tożsamości i o sobie samych. I, jak mówi Beata Kaczyńska, którą bardzo cenię: „Dla mnie żałoba jest procesem, przez który przechodzimy, czy nam się to podoba, czy nie.”

Więc kiedy następnym razem będziecie mierzyć się kolejną falą pandemii, zmieniać pracę albo miasto, albo będziecie przechodzić przez rozwód tudzież zostaniecie rodzicami albo właśnie wasze dzieci wyjadą na studia, najprawdopodobniej pojawi się w was żałoba. Dobrze jej nie przeoczyć i pozwolić sobie na nią.

Wtedy zdrowiej i sprawniej będziemy mogli przygotować siebie na to, co przed nami. Tylko tak zrobimy miejsce na nowe. Innymi słowy, ze śmierci zrodzi się życie.