W Polsce od dekady obowiązują przepisy Ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia oraz rozporządzenia ministra zdrowia. Na ich mocy ze szkół zniknęły automaty z gazowanymi napojami, a w sklepikach nie ma przekąsek powszechnie uważanych za niezdrowe – słodyczy, chipsów i wysoko przetworzonych przekąsek. Czy widać efekty?
Ani trochę. W 2025 roku co trzeci uczeń ma nadwagę i ten trend wciąż rośnie. Ustawa może i zmieniła zaopatrzenie punktów sprzedażowych w szkołach, ale dla uczniów – zwłaszcza starszych – to żaden problem. Na przerwie można wyskoczyć do najbliższego sklepu po coś z dużą ilością soli, cukrów prostych i tłuszczu, za to znikomą zawartością błonnika, witamin i minerałów.
Czytaj też: Dzieci i media społecznościowe? To połączenie grozi depresją
Przekąski w automatach obecnych w wielu szkołach też nie są tak zdrowe, jak chcielibyśmy sądzić. Można w nich kupić na przykład soki i musy owocowe pełne dodanego cukru. Dzieci mają więc wciąż łatwy dostęp do tuczących produktów. Co więcej, szkolne stołówki, bufety i sklepy na terenie placówek oświatowych nie trzymają się przepisów. Podczas wyrywkowej kontroli w roku szkolnym 2023/2024 zanotowano naruszenia w ponad 4 proc. placówek.
Właściciele automatów z napojami i przekąskami zaś nie zawsze zgłaszają, że ustawili swoje maszyny w szkole. Kontrole wykazały, że zdarza się, że sprzedają w nich produkty niezgodne z ustawą, w tym nawet napoje energetyczne. Problematyczne są także same kontrole – pracownicy Sanepidu nie mają prawa zajrzeć do wnętrza automatu i sprawdzić terminów przydatności produktów, nie mogą też dokonać zakupu kontrolnego i przyjrzeć się składowi. Zdarza się też, że automat w tajemniczych okolicznościach znika tuż przed kontrolą.
Domowy posiłek zamiast pieniędzy
Jeśli więc chcesz zadbać o zdrowie swoich dzieci, nie dawaj im pieniędzy na przekąski. Poświęć trochę czasu i przygotuj im domowy posiłek do zjedzenia w szkole. Jeśli zamierzasz dorzucić do niego jogurt albo sok, znajdź taki, który nie składa się głównie z cukru… a najlepiej zastąp je całym owocem i wodą. Będzie zdrowiej. I taniej.
Oczywiście to nie są rady, które wymyśliłam na poczekaniu. Pochodzą z rozmowy z dr hab. n. med. i n. o zdrowiu Dominiką Maciejewską-Markiewicz z Zakładu Żywienia Człowieka i Metabolomiki Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Jej zdaniem kluczową rolę w szybkim tyciu dzieci w wieku szkolnym są nieprawidłowe nawyki żywieniowe. Uczniowie mają jej zdaniem zbyt łatwy dostęp do wysokokalorycznych przekąsek i zbyt chętnie po nie sięgają.
Czytaj też: Korzystasz ze smartfonu przy dziecku? Możesz zaburzyć jego rozwój i nawet o tym nie wiesz
Specjalistka postuluje więc, by uczniom przygotowywać zdrowe śniadania do szkoły. Posiłki nie muszą być wymyślne. Przeciwnie – im prostsze, tym lepiej. Powinny być jednak bogate w błonnik, witaminy i składniki mineralne.
Jej zdaniem kolejnym krokiem powinno być zapewnienie wszystkim uczniom dostępu do zdrowych obiadów w stołówkach szkolnych, które będą postępować zgodnie z prawem i zasadami zdrowego żywienia. Zanim to nastąpi, rodzice powinni jednak ograniczyć dawanie dzieciom pieniędzy na przekąski i… wrócić do kuchni.
Dietetyczka z Gdańska, Aleksandra Wiatrowska oceniła, że rodzice dość dobrze radzą sobie z komponowaniem drugiego śniadania. Zwykle dzieci dostają w wyprawce kanapki i owoce. Dzieci zaś mają wiedzę na temat prawidłowego żywienia, często intuicyjną. Niestety nie powstrzymuje ich to przed kupowaniem niezdrowych przekąsek.
Podczas zajęć w klasie trzeciej, w tym roku szkolnym, jeden z uczniów z rozbawieniem komentował, że na każdej przerwie ktoś chodzi po batoniki z automatu.
– zauważyła Wiatrowska.