Test Jaecoo 7. Chińska Gelenda za ułamek ceny?

Gdy słyszymy „chiński SUV”, w naszych głowach na ten moment pojawia się głównie mieszanka ciekawości, ale i delikatnego sceptycyzmu, a dokładniej lekkiej obawy. Jaecoo 7, debiutancki model nowej marki z portfolio Geely, wszedł na polski rynek z odważną propozycją — terenowy charakter, bogate wyposażenie i cena, która wydaje się zbyt dobra, by była prawdziwa. Czy to auto, które ma szansę namieszać w segmencie kompaktowych SUV-ów, czy może tylko błyszcząca wydmuszka? Przez tydzień jeździłem Jaecoo 7 i wszystko wskazuje na to, że Wojciech Szczęsny doskonale wie, co reklamuje.
Zdjęcia: Arkadiusz Dziermański

Zdjęcia: Arkadiusz Dziermański

Jaecoo to nowy gracz z ambicjami

Jaecoo to świeża marka, która zadebiutowała w 2023 roku jako część chińskiego giganta Geely, znanego z takich marek jak Volvo, Polestar czy Lotus, a przez chwilę głośno było o tym, że również miał być odpowiedzialny za polską Izerę. Geely od lat buduje swoją reputację na tworzeniu samochodów, które łączą nowoczesne technologie, atrakcyjny design i konkurencyjne ceny, a Jaecoo jest jednym z ich najświeższych pomysłów na podbój globalnego rynku. Marka pozycjonuje się jako producent SUV-ów premium z terenowym zacięciem, skierowanych do klientów, którzy chcą więcej za mniej. Brzmi to dumnie, ale jak w ostatnim czasie pokazywały chińskie firmy — jest to całkiem możliwe. W Polsce Jaecoo pojawiło się w 2024 roku, a model 7 to ich pierwszy krok na naszym rynku. Producent od razu stawia na mocne argumenty, które mogą rozwiać wiele początkowych wątpliwości. Mowa o 7-letniej gwarancji, rozbudowanej sieci dealerskiej i obietnicy jakości, która ma przełamać stereotypy o chińskich autach.

Choć Jaecoo jest nowicjuszem, wsparcie Geely daje mu solidne podstawy. Koncern ten od lat inwestuje w badania i rozwój, współpracując z europejskimi inżynierami i designerami, co pozwoliło mu tworzyć auta spełniające wysokie standardy. Jaecoo ma ambicje, by nie tylko konkurować z popularnymi markami, ale także przyciągnąć klientów, którzy rozważają bardziej premium opcje. Czy to się uda? Ku moim zaskoczeniu… są na to spore szanse.

Czytaj też: Strefy płatnego parkowania są za drogie. Rzecznik Praw Obywatelskich widzi problem

Wygląd Jaecoo 7. Luksusowy off-road w militarnych barwach

Jaecoo 7 prezentuje się bardzo dumnie. Wygląda jak masywny SUV klasy premium, z zewnątrz przypominając mieszankę Jeepa i Range Rovera. Jaecoo 7 naprawdę wpada w oko — wysoka maska, potężny grill i ostre linie świateł od razu nam sugerują, że to auto z charakterem. I taka też jest prawda. Podoba mi się bardzo również w tym designie to, że kamery są sprawnie ukryte, co nie zawsze się udaje i czasem drażnią one delikatnie wzrok. Tutaj nie ma o tym mowy, a nawet przednia kamera bardzo ładnie się maskuje na wielkim grillu, pod napisem „Jaecoo”.

Zaskakująco spodobał mi się również zielony kolor tego samochodu, bo jeśli o to chodzi, to najbardziej lubię czarne auta, a poza tym wpadają mi w oko matowe lakiery (zazwyczaj także czarne) czy naturalny kolor stali nierdzewnej, jak w Cybertrucku Tesli. Zielone auto zazwyczaj odrzuciłbym od razu, ale ten nieco jaśniejszy militarny odcień zielonego w Jaecoo wygląda zaskakująco dobrze i świetnie się komponuje z sylwetką samochodu.

Czytaj też: Prawo jazdy i dowód rejestracyjny droższe o połowę. Ministerstwo szykuje dużą zmianę cennika

Jak już wspomniałem, Jaecoo 7 pod względem zewnętrznego wyglądu przypomina mieszankę kilku poważnych graczy — z tym, że tworzy to spójną i estetyczną całość, a nie wygląda jak chiński Frankenstein bardziej zasłużonych marek. Przód przypomina Jeepa (i te pikselowe światła — coś pięknego!), tylne światła od razu kojarzą się z Hyundaiem Santa Fe, a boczna linia, masywna i elegancka jednocześnie, ma w sobie coś z Range Rovera. Do tego 19-calowe felgi o trójwymiarowym wzorze i chowane klamki podkreślają nowoczesny charakter i jeśli lubicie rzucać się w oczy jadąc po drodze, to jest to dobry wybór — chińskie auta w naszym kraju jeszcze się do końca nie opatrzyły i jest to swego rodzaju atrakcja. 

Pomimo optycznie potężnych rozmiarów, Jaecoo 7 w rzeczywistości jest zaskakująco kompaktowy. Przy 4500 mm długości, 1865 mm szerokości i 1680 mm wysokości to raczej gracz wagi średniej niż ciężkiej. Rozstaw osi (2672 mm) i prześwit 20 cm podkreślają terenowe ambicje, ale nie dajcie się zwieść — to bardziej miejski wojownik niż zdobywca bezdroży. Wymiary plasują go w segmencie kompaktowych SUV-ów, ale nie uważam tego za wadę — Jaecoo 7 po mieście jeździ się bardzo komfortowo, mając jednak wszystkie zalety SUV-a w tej samej chwili.

Czytaj też: Prawo jazdy od 17 lat już wkrótce w Polsce. Nowe prawo o ruchu drogowym zaskoczy kierowców

Z zewnątrz to imponujący samochód. Nieironicznie, Jaecoo 7 wygląda godnie i znajduje odpowiedni balans między nowoczesnością a kiczem. Nie przekroczono tutaj żadnej granicy, nie ma wstydu i wpisuje się w to ramy nowoczesnego SUV-a. Zwyczajnie trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić.

Wnętrze Jaecoo 7. Chińska G Klasa

Wygląd zewnętrzny Jaecoo 7 jest niezły, ale prawdziwe show czeka na nas w środku. Wnętrze samochodu jest zaskakująco bogate i wygląda, jakby samochód kosztował spokojnie co najmniej dwa razy tyle, ile faktycznie musimy za niego zapłacić. Miękkie materiały, podświetlenie ambientowe na całej długości deski rozdzielczej, drzwiach (również tylnych, gdzie ambient służy także jako dioda do śledzenia martwej strefy, żeby pasażerowie wiedzieli, czy mogą bezpiecznie wysiąść z samochodu) i nawet z boku środkowego tunelu, a także staranne wykończenie sprawiają, że czujemy się jak w aucie premium.

Podświetlenie jest nie tylko przyjemne dla oka i widoczne w całym samochodzie, ale też w pełni konfigurowalne. Możemy sami zmienić jego kolor na dowolny, ustawić płynne przejścia kolorów w różnych efektach lub nawet wyklikać opcję, żeby ambient reagował na odtwarzaną aktualnie muzykę. To ostatnie nieco rozprasza podczas jazdy, ale warto taki smaczek docenić.

Wnętrze Jaecoo 7 od razu skojarzyło mi się z Klasą G Mercedesa — jest rzemieślniczo, ale estetycznie, elegancko i nowocześnie. Potężne nawiewy, osłony głośników na słupkach A, klamki i uchwyt na drzwiach, a nawet sama deska rozdzielcza. Takiego wnętrza po tym samochodzie się nie spodziewałem, ale to zdecydowanie pozytywna niespodzianka. Generalnie wszystko to tworzy harmonijną całość, która cieszy oko i dłoń. Plastiki, jeśli już są, schowano w mniej eksponowanych miejscach, a elementy, z którymi mamy kontakt, są pokryte przyjemnymi w dotyku materiałami. Naprawdę trudno uwierzyć, że dostajemy to wszystko w pakiecie za mniej niż 200 tysięcy złotych.

Czytaj też: Od 2027 ceny paliw wzrosną przez nowy podatek. Kilkanaście krajów UE widzi duże ryzyko

Przechodząc dalej — fotele są wygodne, dobrze wyprofilowane i w wersji Off-Road oferują podgrzewanie oraz wentylację z przodu, z tyłu zaś „samo” podgrzewanie — rzadkość w tej cenie. Nie ma tutaj masażu (który jest obecny w Beijingu 7, porównywalnym cenowo), ale trudno się czepiać o takie kwestie przy tym, ile za ten samochód musimy zapłacić. Jedyny problem z siedzeniami, jaki był dla mnie odczuwalny, to fakt, że chińskie samochody nie są do końca dostosowane do wzrostu Europejczyków. Nie jestem wcale bardzo wysoki, mam 186 cm wzrostu, a jednak po całkowitym opuszczeniu fotela, nadal siedzi się bardzo wysoko. I to, czy komuś to odpowiada czy nie, to jest kwestia czysto subiektywna — ale fakt, że przez to jest sporo gorsza widoczność (lusterko wsteczne zasłaniało mi lwią część widoku przedniej szyby, a oczy miałem naprawdę niewiele niżej od linii dachu) to coś, co nie jest idealnym rozwiązaniem. Nie jest tu tak źle jak w Omodzie 9, ale nadal jest to aspekt do poprawy. Co jednak warte odnotowania, to fakt, że obydwa fotele są regulowane elektrycznie, co — ponownie — nie jest standardem, szczególnie w tej cenie. Zdziwiło mnie jednak to, że pasażer nie ma możliwości regulacji wysokości swojego siedzenia.

Głównym bohaterem na desce rozdzielczej jest potężny ekran, ale do tego wrócimy za chwilę. Pod ekranem mamy ładowarkę bezprzewodową, o mocy 50 W, dodatkowo chłodzoną — więc faktycznie da się z niej korzystać i realnie ładuje telefon, a nie tylko go nagrzewa. Jeśli wolicie jednak łączyć się po kablu, to do dyspozycji z przodu są porty USB-A i USB-C oraz gniazdo zapalniczki. Poniżej mamy wajchę do zmiany biegów, pokrętło do wybierania trybów jazdy i dwa cup holdery, a jeszcze dalej jest spory schowek. Standardowo też pod tunelem mamy dodatkową przestrzeń na jakieś przedmioty osobiste.

Mieszane uczucia mam jednak do kierownicy, z jednego prostego powodu — i to też jest domena chińskich samochodów. Nie jestem tradycjonalistą w kwestii przycisków w samochodach; obsługa wszystkiego z ekranu absolutnie mi nie przeszkadza, wręcz jest dla mnie intuicyjna, ale jeśli już gdzieś pojawiają się przyciski, to lubię, jak są one fizyczne. Na kierownicy niestety mamy plastik, który cały jest panelem dotykowym — oznacza to, że możemy kliknąć go dosłownie wszędzie, i musimy wycelować dokładnie w wybrany symbol, żeby cokolwiek się wydarzyło. To przekłada się na fakt, że trudno jest korzystać z tej kierownicy bez patrzenia, więc chcąc nie chcąc jesteśmy zmuszeni oderwać wzrok od drogi i opuścić wzrok, żeby cokolwiek zrobić. Irytujące.

Czytaj też: Polski mit importowy potwierdza się w liczbach. Ponad połowa używanych aut z drugiej ręki pochodzi z Niemiec

A co z tyłu? Tam jest zaskakująco przestronnie. Kanapa jest lekko zapadnięta, co daje wrażenie siedzenia w większym aucie, a ogromne panoramiczne okno dachowe potęguje poczucie przestrzeni. Pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji podgrzewane siedzenia, rozkładany podłokietnik i porty USB-A oraz USB-C. Podróżowanie z tyłu jest naprawdę komfortowe i tu też nie ma się do czego przyczepić. Bagażnik w wersji Off-Road ma 480 litrów (564 litry w Urban), co w zupełności wystarczy na rodzinny wyjazd czy większe zakupy. Elektrycznie otwierana klapa z regulacją wysokości to praktyczny dodatek, szczególnie na niskich parkingach podziemnych. Podłoga bagażnika jest płaska, co ułatwia załadunek, a w razie potrzeby można złożyć tylną kanapę, zwiększając przestrzeń. W Jaecoo 7 przy rozłożonej kanapie zmieściłem krzesło biurowe i sporą walizkę, przy tym nadal było mnóstwo miejsca, więc jest sporo przestrzeni na załadunek.

Technologia w Jaecoo 7. Ekran robi robotę, ale systemy mają humory

Wróćmy teraz do ekranu. Centralnym punktem kokpitu jest 14-calowy, pionowy ekran dotykowy, który wygląda i działa jak tablet z wyższej półki. Nie ma tutaj choroby tanich samochodów czy niektórych wczesnych chińczyków na naszym rynku — interfejs działa płynnie, jest intuicyjny i przejrzysty, a grafiki w wysokiej rozdzielczości cieszą oko. To naprawdę ekran najwyższej jakości — i na ten moment powiedziałbym, że ustępuje wyłącznie OLED-owi, który jest w MINI. Ustawienia są logicznie pogrupowane, a możliwość regulacji oporu kierownicy czy pedału hamulca to rzadko spotykany smaczek, który pozwala dostosować auto do własnych preferencji. Wiele europejskich marek mogłoby się od Jaecoo uczyć, jak robić system i jaki wykorzystywać ekran.

Jaecoo 7 błyszczy w kwestii łączności. Tak jak Beijing 7 nie łączy się bezproblemowo z żadnym smartfonem, tak w Jaecoo 7 mamy bezprzewodowy Android Auto i Apple CarPlay — i jedno i drugie działa bez zarzutu. Całość jest płynna i bezproblemowa, a też Apple CarPlay całkowicie wypełnia wyświetlacz, a nie tylko jego część, przy czym nie płacimy za to jakością obrazu. To może być o tyle zaskakujące, że w BYD, gdzie są obracane ekrany, CarPlay działa tylko w poziomej orientacji, a przy pionowej nie jesteśmy w stanie się połączyć.

Czytaj też: Jaka jest Honda HR-V? Recenzja wersji Advance Style Plus

System kamer, jak to nazywa Jaecoo, 540 stopni, to faktycznie bardzo przydatna sprawa. Marka należąca do Geely oferuje nie tylko widok 360 stopni, ale też półprzezroczystą (albo całkiem przezroczystą, możemy to zmienić w ustawieniach) animację auta, która ułatwia manewrowanie w ciasnych miejscach. Jakość obrazu jest świetna, a możliwość zmiany perspektywy (góra, bok, przód, tył) to coś, co wyróżnia Jaecoo na tle konkurencji (wiem, że się powtarzam, ale szczególnie mając na uwadze propozycje innych producentów w tej cenie). Pozwala nam to zobaczyć auto z dowolnego kąta, animacje są płynne i dopracowane — naprawdę bajka.

Co jednak mnie naprawdę zaskoczyło, to fakt, że pomimo systemu kamer 540 stopni, doskonałego podglądu otoczenia z ekranu i wieloma czujnikami, Jaecoo 7 nie ma żadnego asystenta parkowania. Nie rozumiem tej decyzji i nie mam pojęcia skąd ten brak, ale to faktycznie dość upierdliwy minus — szczególnie, że nie ma zwyczajnie żadnego powodu, żeby asystenta parkowania tutaj nie było.

Czytaj też: Royal Enfield Himalayan z najmocniejszym silnikiem w historii marki

Poza głównym wyświetlaczem mamy mały ekran przed kierowcą, który oferuje dwa tryby wyświetlania — cyfrowy i klasyczny. Całość jest równie czytelna, choć skromna w opcjach personalizacji. Pokazuje jednak przydatne informacje, jak ostrzeżenia o pojazdach w martwym polu czy uproszczoną wizualizację drogi, przypominającą tę z Tesli. Mamy również HUD, także wyświetlaczy jest tu naprawdę sporo, ale to zdecydowanie nie jest powód do narzekania. 

Niestety, nie wszystko jest idealne. Jaecoo 7 ma ten sam problem, co wiele innych chińskich samochodów — mianowicie system utrzymania pasa ruchu (LDP) zachowuje się jak impostor. Na autostradzie regularnie ściągał mnie z pasa, raz na pas awaryjny, a raz niepokojąco blisko innych samochodów. Dosłownie jest to zwyczajnie niebezpieczne, a do tego przyszło mi jechać w nocy podczas potężnej ulewy i wtedy system ten absolutnie zgłupiał. Warto mieć to na uwadze i trzeba uważać, bo w wielu sytuacjach będziemy musieli walczyć z kierownicą. W mieście, przy prędkościach powyżej 50 km/h, bywa równie nieprzewidywalny, wykonując zbyt agresywne korekty. I jak na co dzień jestem wielkim fanem asystenta trzymania pasa, to w tym przypadku najlepiej ograniczyć go do wibracji na kierownicy lub wyłączyć całkowicie.

Jeśli chodzi o nagłośnienie, to mamy tutaj do czynienia z głośnikami od Sony. Jest ono poprawne, ale brak tutaj fajerwerków i nie jest to system audio, który zapada w pamięć. Daje radę w codziennej jeździe, w trasie, przy wyższej głośności, też się dobrze sprawdza.

Czytaj też: Rejestracja pojazdu w Polsce. Wniosek można będzie złożyć online

Jak jeździ Jaecoo 7? Na emocje nie ma co liczyć

Jeśli chodzi o same wrażenia z jazdy, to Jaecoo 7 pod tym względem jest dokładnie taki sam, jak każde inne chińskie auto. Ten samochód… po prostu jeździ, i wiele więcej napisać nie można — chociaż za kółkiem czułem się dużo pewniej, niż w Beijingu 7, choć tu bym bardziej powód upatrywał w winie tego drugiego, a nie w wyjątkowości Jaecoo. Naszego głównego bohatera napędza 1,6-litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy o mocy 147 KM i 275 Nm momentu obrotowego, sparowany z 7-biegową, dwusprzęgłową skrzynią automatyczną. Wersja z napędem na przód przyspiesza do setki w 10,3 sekundy, a AWD (którą miałem okazję testować) w 11,4 sekundy. To nie są osiągi, które wywołują szybsze bicie serca, ale w trybie Sport auto staje się żwawsze i radzi sobie z codziennymi wyzwaniami, jak wyprzedzanie czy dynamiczne ruszanie spod świateł. 

Zawieszenie jest raczej sztywne, co zapewnia stabilność w zakrętach i na autostradzie, ale na wyboistych drogach każda nierówność jest odczuwalna. Układ kierowniczy jest precyzyjny, choć w standardowym trybie nieco zbyt lekki — na szczęście można to dostosować w ustawieniach. Wersja Off-Road oferuje tryby terenowe (Śnieg, Błoto, Piasek, Off-road), które sprawdzają się na lekkim terenie, jak szutrowe drogi czy błotniste ścieżki. Nie jest to jednak absolutnie auto do hardkorowego off-roadu — prześwit 20 cm i napęd AWD dają pewne możliwości, ale trzeba mierzyć siły na zamiary i podejść do całości z rozwagą.

Czytaj też: Uber będzie bezpieczniejszy. W Polsce możliwe nagrywanie podróży i sprawdzanie uprawnień kierowcy

Systemy asystujące, takie jak adaptacyjny tempomat, monitorowanie martwego pola czy asystent ruchu poprzecznego, działają przyzwoicie i ułatwiają życie w mieście. Auto nie jest mistrzem zwrotności, ale dzięki kompaktowym wymiarom i świetnym kamerom parkuje się nim zaskakująco łatwo (chociaż braku asystenta nie wybaczę). W trasie Jaecoo 7 jest stabilne i przewidywalne, nie licząc asystenta trzymania pasa, ale nie ma tu żadnego efektu „wow”. To poprawny samochód, bez większych emocji. Wyciszenie kabiny oceniłbym na dostateczne — nie jest ani zaskakująco cicho, ani zaskakująco głośno. Jest zwyczajnie poprawnie.

Terenowe aspiracje, czyli oczekiwania kontra rzeczywistość

Jaecoo 7 reklamuje się jako SUV z terenowymi ambicjami, co brzmi obiecująco, zwłaszcza w wersji Off-Road z napędem AWD i dedykowanymi trybami jazdy. Jak już jednak wspomniałem, w praktyce auto radzi sobie na żwirze, błocie czy śniegu, ale nie jest to maszyna do poważnego off-roadu. Prześwit 20 cm pozwala na więcej niż przeciętny crossover, a tryby terenowe dostosowują reakcję silnika i napędu do trudniejszych warunków. Jaecoo 7 nie boi się lekkich wyzwań — napęd AWD działa sprawnie, zawieszenie całkiem nieźle pracuje, a elektronika skutecznie rozdziela moment obrotowy. Jednak na głębszym błocie czy stromych podjazdach auto szybko osiąga swoje granice. To SUV do wypadów za miasto, nie na ekstremalne eskapady.

Spalanie Jaecoo 7. Szału nie ma

Jaecoo 7 to auto w pełni spalinowe, bez śladu elektryfikacji — i to czuć przy spalaniu. W mieście zużywa około 9 litrów na 100 km. Na trasie przy 90 km/h około można zejść do 7-8 l/100 km, ale podczas jazdy na autostradzie, z tempomatem ustawionym na 140 km/h, spalanie bez problemu dosięgnie pułapu 11 l na 100 km. To wyniki typowe dla spalinowego SUV-a o masie około 1600 kg, ale w porównaniu z hybrydowymi konkurentami wypadają zwyczajnie blado — i ponownie sprawdza się powiedzenie, że zużycie paliwa w spalinowych chińczykach zaczyna się od 7 litrów, niezależnie od wszystkiego. Jeśli priorytetem dla Was jest ekonomia, warto rozejrzeć się za czymś, co ma wsparcie elektryczne. W tabeli prezentuje się to więc następująco:

Miasto~9 l/100 km
Trasa do 90 km/h7-8 l/100 km
Tasa do 140 km/h~11 l/100 km

Czytaj też: Ładowanie elektryka w bloku. Rząd ułatwi montowanie prywatnych ładowarek

W cenę Jaecoo 7 możecie nie uwierzyć

Czas na najważniejszą informację, czyli cenę. Jaecoo 7 w wersji Urban (napęd na przód) startuje od 139 900 zł. Za tę kwotę dostajemy już naprawdę zgrabny zestaw, bo mamy w niej panoramiczny dach, adaptacyjny tempomat, system kamer 540 stopni, skórzaną tapicerkę, LED-owe reflektory, elektryczną klapę bagażnika, dwustrefową klimatyzację i wiele więcej. Wersja Off-Road z napędem AWD, trybami terenowymi, podgrzewaną przednią szybą, wentylowanymi fotelami, wyświetlaczem HUD i systemem audio Sony, czyli model, którym jeździem, kosztuje… 157 900 zł. Tak, mniej niż 160 tysięcy. To ceny, które w segmencie kompaktowych SUV-ów brzmią jak żart i poważnie trudno jest w to uwierzyć. Wiele obecnych zdecydowanie dłużej na rynku marek ma podobne propozycje za 50-60 tysięcy złotych więcej, a i tak nie oferują wszystkiego, co ma Jaecoo 7.

Pod tym względem Chiny na razie naprawdę są bezkonkurencyjne, czy nam się to podoba, czy nie. Co więcej, wszystkie lakiery są w cenie, a producent oferuje pięć opcji finansowania, od leasingu 102,5% po pożyczkę 0%. Do tego dochodzi 7-letnia gwarancja (do 100 tysięcy km), co jest jasnym sygnałem, że Jaecoo wierzy w trwałość swojego produktu. W tej cenie naprawdę trudno jest znaleźć samochód, który oferuje tak dużo.

Czytaj też: Kraków zamyka bramy dla starszych aut. Sprawdź czy Twój samochód spełnia nowe normy

Jaecoo 7 nie jest idealny, ale w tej cenie można mu wszystko wybaczyć

Jaecoo 7 to auto, które robi piorunujące pierwsze wrażenie. Wygląda nowocześnie, jest świetnie wyposażone, a wnętrze może zawstydzić niejednego europejskiego konkurenta. Cena jest jego największym atutem — w tej klasie trudno znaleźć coś równie bogato wyposażonego za tak rozsądne pieniądze. 7-letnia gwarancja i elastyczne opcje finansowania dodatkowo osładzają tę ofertę. To SUV dla tych, którzy chcą maksimum wyposażenia za minimum ceny i są gotowi przymknąć oko na kilka niedociągnięć.

A te niedociągnięcia są, pewnie. Wysoka pozycja siedzenia może irytować, system utrzymania pasa ruchu wymaga pilnej poprawy, a nadmiar dźwiękowych komunikatów bywa męczący. Spalanie jest kiepskie, a osiągi co najwyżej poprawne — to auto dla spokojnych kierowców, a nie fanów sportowej jazdy. Terenowe ambicje są ograniczone do lżejszych wyzwań, więc miłośnicy off-roadu mogą poczuć niedosyt, ale ponownie — w tej cenie? Zwyczajnie nie wypada narzekać. Mimo wszystkich wad, Jaecoo 7 to propozycja, którą trudno zignorować. Chińska motoryzacja coraz śmielej puka do europejskich drzwi, a ten SUV pokazuje, że ma czym kusić. Mnie Jaecoo 7 kupiło.